wtorek, 30 września 2014

O wrzodzie ludzkiej duszy czyli o zazdrosci

Bywa, ze jestem zazdrosna.
Tak naturalnie, zdrowo i po ludzku.
Nie jest to uczucie prymitywne, a raczej motywujace i inspirujace.
Zazdroszcze ludziom pieknie urzadzonych domow, wspanialych podrozy, odwagi, sprytu, wiedzy, a czasem nawet urody i figury. Z roznym skutkiem, ale staram sie by ta swiadomosc wlasnych niedostatkow dodawala mi energii do dzialania anizeli hamowala i destrukcyjnie zjadala od srodka.

Od kilku lat zazdroszcze jeszcze jednej rzeczy...
Rzeczy, ktora podczas pobytu w Polsce bardzo rzucila mi sie w oczy, a ktorej miec nie moge- bliskiego sasiedztwa rodzicow, ktorzy z checia zaopiekowaliby sie maluchem.
Zazdroszcze mamom pomocy ze strony babc czy dziadkow przy opiece nad dzieckiem. Zazdroszcze, ze maja czasami okazje spokojnie posprzatac w domu, zrobic zakupy, obiad, zlapac chwile dla siebie czy wyjsc wieczorem do kina wiedzac, ze ich pociecha pozostawiona jest w bezpiecznych rekach.
W Polsce widzialalam starsze panie spacerujace z wnukami, bawiace sie z nimi na placach zabaw czy robiace z nimi zakupy. Widzialam i zazdroscilam… 
… i nawet teraz przestac zazroscic nie potrafie, bo wiem ile bylabym wstanie dac czasami za taka godzinna pomoc.

Na palcach dwoch rak moge zliczyc sytuacje od momentu narodzin Mikolaja, kiedy zostawilismy Go bez opieki mojej lub J.
Uwierzycie?
Dziesiec razy…
A wiekszosc tych absencji odbywala sie podczas synowego snu i kazda z nich dokladnie pamietam...

W parze z ta matczyna, niepoprawna zazdroscia idzie tez poczucie dumy, ze dajemy rade... ze przez te kilka ostatnich lat niejednokrotnie trzeba bylo sie sporo nagimnastykowac, aby ulozyc sobie zycie w trojke...

Czasem tylko zal mi Miksona, ze tak rzadko widzi swoich dziadkow... 

sobota, 27 września 2014

Gnieciuch DIY

Znacie gnieciuchy?
Pierwszy raz mielismy z nimi do czynienia podczas ostatniego pobytu w Polsce i od razu przypadlo nam do gustu takie gniecenie, sciskanie i mietoszenie. Rece od gnieciucha odczepic sie nie mogly i przez kilka dob meczyly go niemilosiernie.  W trzeciej dobie zycia oberwal...
Moj paznokiec okazal sie byc bezlitosny i pokazal co tez we wnetrzu takiego gniotka sie skrywa...
Okazalo sie tez przy okazji, ze zrobienie jego krewnego w domowych warunkach moze byc banalnie proste!


Podoba Wam sie? Jesli tak, to do dziela!
1. Bedziemy potrzebowac make, balon, odkrecany bidon lub butelke (w przypadku butelki przydalby sie lejek lub kartka papieru, z ktorej uformujemy lejek), pisak, welna, nozyczki
2. Do bidonu wsypujemy make. Ja uzylam najzwyklejszej na swiecie maki.
3. Dmuchamy balon. Szyjke balonu skrecamy kilkarkotnie na wyzszym odcinku, blizej okraglej czesci.
4. Koncowke balonu wciskamy na ustnik bidonu. Uwazamy przy tym by powietrze nie ulecialo nam z balonu.
5. Make z bidonu przesypujemy do nadmuchanego balonu. Gdy przesypiemy delikatnie sciagamy balon z bidonu i upuszczamy z niego cale powietrze. Dzieki temu nasza zabawka bedzie bardziej plastyczna. Uwazajcie tylko, aby maka nie dostala sie do szyjki balonu, bo ciezko bedzie go pozniej zawiazac (mi wlasnie sie to zdarzylo). Pod koniec tej czynnosci spodziewajcie sie malego macznego wybuchu ;)
6. Balon zawiazujemy.
7. Na balonie malujemy co tam chcemy...
8. Robimy pompona (po instrukcje mozecie sie udac tutaj). Zawiazujemy go u gory balonu.


Gnieciuch gotowy, takze od wczoraj znowu gnieciemy, sciskamy i mietoszymy...
Wam rowniez takiego antystresora zyczymy! 

poniedziałek, 22 września 2014

Bo w Polsce fajnie jest!


Lazy Sunday w Starym Browarze. Rewelacyjny klimat, fajna muza i cudowne lenistwo w centrum miasta. Mikolaj, jak wiekszosc obecnych tam dzieci skupil sie na turlaniu...

Poznan. Spedzilam tam szesc szalonych lat mojego zycia... Chyba zawsze bede tam wpadac z wielka przyjemnoscia. Ostatni raz bylismy tam ponad 5 lat temu... Czy sie zmienil? Na pierwszy rzut oka- nie.
Podpatrzone na drzwiach jednego z pustych lokali.
Uga. Niby taka drobna, niepozorna, a potrafi dziobnac. Przekonalam sie o tym osobiscie.
Dac dziecku kaluze i pozwolenie na zabawe, a po 15 minutach wraca do Ciebie cos takiego. Z kaloszy wylewalam wode...
Lasow w Lancashire jak na lekarstwo, za to w PL istne szalentwo! Piekne mamy lasy!
Suprasl.
W Polsce sa wypasione place zabaw!
Pierwsza w zyciu cukrowa wata! Slodka, ale smaczna.
Krecona zjezdzalna- "moja ulubiona"- tak twierdzi Miko
Poczekajka, czyli cos na zab przed zamowionym daniem- chleb, miseczka smalcu i kiszonych ogorasow. Pyyyychhhaaa! Obowiazkowo do popicia -podpiwek.
W lesie niektorzy zbieraja grzyby, a niektorzy tworza lodki z kory drzew. Mowa o J.
Folwark Nadawki- po prostu pycha! Jesli mieszkacie niedaleko, a jeszcze nie mieliscie okazji tam zajrzec, koniecznie to zmiencie!
Maslak. Uwielbiam zbierac grzyby, ale tym razem szczescie nie sprzyjalo mi zbyt czesto.
Kamienne serducho. Znalezione na placu zabaw. Wyladowalo w mojej torebce z nadzieja, ze przynosi szczescie ;)
Niemieckie autostrady- nuuuuuuuuuuddddaaaaa!!!
A w Holandii serwuja najlepsze na swiecie krokiety z gulaszem i frytki z majonezem!

Naladowani pozytywna energia, troche opaleni (!), z cala masa wspomnien, plecakiem nowych polskich ksiazek, pelna karta pamieci w aparacie i troche smutni, ze to juz koniec WROCILISMY!
Jak bylo? Za fajnie... teraz to bedziemy tesknic...

środa, 17 września 2014

Tutaj kazdy mowi po polsku!

Po kilkudniowej wizycie w Paryzu, jednodniowej bujance w Metz i dlugich godzinach spedzonych na niemieckich autostradach dojechalismy wreszcie do Polski.
Nie bylo nas tutaj prawie trzy lata!
A po tak dlugim czasie nieobecnosci widzi sie duzo wiecej, duzo szerzej...
Nie da sie nie zauwazyc niestety bandy szalonych kierowcow, ktorzy ryzykujac zyciem oszczedzaja dwadziescia sekund na trasie, miliona znakow drogowych (brawo dla tego, kto postawil zakaz jazdy traktorem w centrum Jezyc!) i czapeczek koniecznie zaslaniajacych dzieciece uszy przy iscie letniej aurze.
Procz tego wszystkiego, a wlasciwie przede wszystkim widzimy tez niebieskie niebo!!!
Stesknilismy sie bardzo za takim blekitem, ktorego w UK jak na lekarstwo!

Spedzilismy cudowny tydzien w Wielkopolsce!
Mikolaj ponownie i juz bardziej swiadomie poznal swoje prababcie, ciotki, wujkow i kuzynostwo.
Byl czas na kapielisko, wieczorne grile, place zabaw i nawet wypad do Poznania.
W ciagu tych siedmiu dni opanowal tez jazde na hulajnodze w jednym kolkiem z przodu, a siedzenie na Mont Everescie (tak nazwal gore zwiru) zdecydowanie stalo sie jego ulubionym zajeciem.
Najwiekszy szok przezyl podczas zabawy na jedym z placow zabaw, kiedy zorientowal sie, ze wszytskie obecne tam dzieci mowia po polsku. Takiej radosci w jego oczkach to ja dawno nie widzialam. Miko wykorzystujac fakt, ze kazdy czlek porozumiewa sie w znanym mu jezyku, zagaduje kasjerow, kelnerow i innych obcych... Widac, ze Polska robi na nim wrazenie.
Na pytanie gdzie lepiej, twierdzi, ze w Polsce!

Na Wielkoposlce nasze atrakcje sie nie skonczyly.
Od kilku dni szalejemy juz na drugim koncu Polski...

Kto zgadnie gdzie?

poniedziałek, 8 września 2014

Disney rzadzi!

Ktoz z nas nie marzyl za dzieciaka o wizycie w Disneylandzie?
Ja marzylam... jednak czasy mojego dziecinstwa nie sprzyjaly zbytnio realizacji tego typu kaprysow.
Trzeba bylo poczekac kilkadziesiat lat, dorosnac i urodzic dziecko by znow zaczac bujac w oblokach i miec mozliwosc zamienienia tego bujania w rzeczywistosc.
Udalo nam sie tam dotrzec i uszczesliwic do maksimum nasza pocieche.
Nas starych rowniez.

Byly kolejki, cudowna pogoda, karuzele dla malych i duzych, labirynty oraz masa atrakcji!
Byla tez lajba kapitana Hook'a, ktora Mikolaj mogl zwiedzic wzdluz i wszerz.
Jedyne czego nam brakowalo to Malych Einstainow, ktore nie pojawily sie na slynnej paradzie... Miko stwierdzil, ze pewnie sa w palacu i kreca nowy odcinek ;)
"Straszny dom" spodobal mu sie do tego stopnia, ze odwiedzilismy go az dwa razy.
Trzeba przyznac, ze robil ogromne wrazenie nie tylko na trzylatku.

Podobalo nam sie absolutnie WSZYSTKO!










Na koniec paryski Disneyland zaserwowal nam przepiekny pokaz fajerwerkow polaczonych z fantastyczna iluminacja zamku. Cos cudownego!


Bawilismy sie swietnie!!!

wtorek, 2 września 2014

Taka sytuacja

Od niedzieli bujamy sie po Paryzu.
Po raz drugi tutaj zawitalismy, ale pierwszy raz z Mikolajem.
Atrakcji nie brakuje, jest pieknie!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...