Czasami mam wrazenie, ze powinnam sie zatrzymac, przystopowac na troche, zapomniec o obowiazkach lub czynnosciach, ktore nie pozwalaja mi zwolnic.
W ciagu ostatnich dni, ktore byly dla mnie dosc pracowite, czuje ze zaniedbywalam Synka... staralam sie zrobic jak najwiecej, bo tutaj przygotowania w kuchni, tutaj sprzatanie, tutaj to czy tamto.
Czasami po prostu ciezko mi bylo wygospodarowac te marne 15 minut na zabawe, gdy milion innych spraw mialam na glowie.
On biedny tylko cierpliwie chodzil za mna...
Ciagal od czasu do czasu za nogawke by usiasc na chwilke, pobawic sie klockami, poczytac ksiazeczke.
Siadalam, ale gdy tylko widzialam, ze zaczyna bawic sie sam, znowu dawalam kroka w tyl by cos zrobic...
A jak Syn za szybko zorientowal sie, ze mnie nie ma, Mali Einsteini przychodzili z pomoca i mialam 20 minut na domowe "must do".
Zapomnialam tez w tych przedswiatecznych dniach o pewnej najprawdziwszej prawdzie, o tym, ze najlepszym darmowym relaksujacym balsamem dostepnym aktualnie na rynku jest po prostu spedzenie czasu z dzieckiem... a tak wlasciwie oddanie dziecku swojego czasu. Calkowicie, bez patrzenia na zegarek.
Ciesze sie, ze Swieta tuz tuz, bo te przygotowania powoli zaczynaja mnie meczyc.
Chyba jak zwykle zbyt ambitnie podchodze do tego wszystkiego. Chcialabym aby ten czas byl wyjatkowy, ale do cholery chyba nikomu sie krzywda nie stanie jak nie bedzie 12 potraw na stole!
Po tych moich rozmysleniach popoludniowych jaka to wyrodna matka ze mnie, nagle wszystko zobaczylam w rozowych barwach! Swiat oszalal! I nie, nie chodzi mi tutaj o zycie...
Otwarlam po prostu pralke by wyciagnac wyprane ciuchy. Okazalo sie, ze w tym calym pospiechu do jasnego prania wpakowalam jedna z moich czerowonych kolanowek, ktora przepieknie puscila barwnik na wszytsko, co wczesniej mozna bylo nazwac sniezno-bialym.
Takze od dzis, moje chlopaki w rozu beda sie bujaly! A co!
Wobec powyzszego, postanowilam ze od jutra mruze oko na to wszystko!
Z rana zrobie barszcz, ktory czasu zbyt duzo mi nie skranie i dopiero poznym wieczorem (chyba, ze mi sie zachce podczas popoludniowej Synowej drzemki) jedna z planowanych ryb i oliwkowa rolade z kurczaka (to juz na 1-wszy Dzien Swiat). I to byloby na tyle.
A pozniej, z dala od zgielku zycia codziennego, wezme sobie kapiel z piana, ot co!
A o reszcie pomysle w poniedzialek.