Nic bardziej mylnego! Praktyka czyni mistrza!
Uwazam, ze kazda mama po dobrych kilku/ kilkunastu miesiacach od porodu moze nazwac sie mistrzynia w dziedzinie mamkowania. Wie co, gdzie i jak. Wie tez co okazalo sie byc jej zbedne podczas opieki nad dzieckiem i co wrecz ratowalo jej zycie.
Ja mam kilka swoich perelek, ktore bezsprzecznie na 5 gwiazdek zasluguje i bez ktorych nie wyobrazam sobie normalnego funkcjonowania w pierwszych miesiecach bycia mama.
- NOSIDELKO - Nic tylko oprawic, powiesic na scianie z wielkim napisem – “cudo, ktore uratowalo moj kregoslup”! Na jego temat moge sie wypowiadac tylko i wylacznie w superlatywach! Uzywane w domu i na zewnatrz do okolo 12 miesiaca zycia. Najlepszy zakup dziecieco-wyprawkowy. Mielismy to cudo, ktore jak najbardziej polecam.
- SILIKONOWE NAKLADKI - Ulala… o placzu, poczatkowym trudzie karmienia piersia pisalam juz kiedys... Wtedy byly dla mnie jak zbawienie. Kosztuja grosze, a dzieki nim ssak bez problemu bedzie mogl sie przyssac, a i mamine cycore bezpieczniejsze (chyba ugryzniecie przez ssaka kazdej z mam sie zdarzylo).
- SIEDZONKO DO WANIENKI - Kolejny rewelacyjny wynalazek! Bez niego byloby ciezko, a razem jakze przyjemnie! Kapiel bez dodatkowej asekuracji rodzica nam nie straszna. Dzidzia wygodnie sobie siedzi niczym krol na swoim tronie, a rodzic myje zrelaksowany bez obawy, ze dzieciatko zsunie sie pod wode. Mieslismy to, ktore bylo idealnie wyprofilowane i sprawdzalo sie rewelacyjnie.
- DOZOWNIK DO MM - Dawno dawno temu, kiedy to jeszcze Syn mleko w srodku nocy pijal, matka na polprzytomna wstawala by dziecku poidlo zrobic. Skupic sie bylo ciezko, ale z pomoca przychodzil jej dozownik, ktory odpowiednia dawke mm posiadal i mama nawet z zamknietymi oczami mogla mleko przygotowac. Na noc- niezastapiony!
- TERMOS - tak jak wyzej, butelka z ciepla woda w termosie to podstawa! Oczywiscie mozna go zastapic podgrzewaczem itd… ale ja w zupelnosci usatysfakcjonowana bylam naszym cudem. Nadal w uzyciu, gdy gdzies wybywamy i pora na dzieciecy posilek wypada poza domem.
- STERYLIZATOR - nawet gdy Syn cycorem byl karmiony, sterylizator byl w uzytku, bo tu laktator, tu pojemniczki, tu to czy tamto - zawsze cos bylo do gotowania. Moj dostalam uzywany od kolezanki i nadal codziennie pakuje w niego butle to wyparzania. Polecam, aczkolwiek pewnie i bez niego mozna sobie dac rade.
Moim zdaniem jest ich multum! Nizej trzy, ktore pierwsze przyszly mi do glowy.
- SMIETNIK NA PIELUSZKI – no dobra, pachnie- to chyba jedyna jego zaleta. Dziecku zmienia sie pieluszki co chwila, wiec tak czy siak codzienne oproznianie pojemnikow na smieci jest wrecz wskazane. Po co przetrzymywac je przez kilka dni w perfumowanym plastikowym pojemniku? Nie wiem.
- URZADZENIA DO GOTOWANIA OBIADKOW – po co komu to cudo? Jesli decydujemy sie pichcic dla malca, to i tak trwa to tylko okolo 6-7 miesiecy. Po co wydawac fortune na urzadzenie, ktore bedzie nam wadzilo po pol roku uzywania? Gotuje sie szybciej, ale czy faktycznie potrzeba nam tego by zaoszczedzic 15 minut?
- ELEKTRONICZNA BABY SITTER – gadzet fajny, bo i widzimy i slyszymy naszego dzidzia oddalonego od nas kilkanascie metrow, ale czy naprawde warto? Mam wrazenie, ze nie. Dziecko jak sie obudzi, nie omieszka dac nam o tym znac i nie powstrzyma go zadna akustyczna izolacja - nie boj zaby! A tlumacz placzu? O rzesz Ty! Lepiej chyba poznac swoje dziecko anizeli elektronicznie sprawdzac dlaczego otwarlo w danej chwili paszcze.
- ITD... ale kazda mama swoje racje ma i kazdej co innego trzeba...
A Wy, drogie mamy tez macie swoje perelki, bez ktorch ani rusz?
Termos i miarks ma MM to tez moje hity, do tego husta i duza pilka- pilka niezastapiona przy kolkach!!! Jak tylko zaczynalam sie na niej bujac, Olek sie uspokajal :)
OdpowiedzUsuńKity- podgrzewacz, elektroniczna niania...
CHUSTA!!!!! c mi wcielo! :)
UsuńJa kilka tygodni funkcjonowalam bez termosu i miarki, po ich zakupie nocne mleczne "pichcenie" zyskalo inny wymiar ;)!
UsuńCalusy dla Was!
kurcze mieliśmy to nosidełko i nam się nie sprawdziło, żałuję, że 4 lata temu chusty nie były tak popularne jak kiedyś - choć nie wiem czy z 2 bym dała rade, dozownik na mleko MM u nas się sprawdził bardzo i sterylizator tez:) plus parownik i porządny robot kuchenny do robienia obiadków dla dzieci:)
OdpowiedzUsuńU nas nosidelko bylo prawdziwym hitem, tymbardziej ze Mikus do wielkich spiochow nie nalezal :)
UsuńU nas chusta - ratuje nas po szczepieniach, przeziębieniach i ogólnie marudnych okresach w życiu szkraba. Na wiosnę zaś zastąpi nam wózek podczas spacerów.
OdpowiedzUsuńTakie spacerki z dzidzia bez wozka sa rewelacyjne!
UsuńZadna przeszkoda Ci nie straszna- ja osobiscie uwielbialam!
ja właściwie przeżyłam bez tych gadżetów, mamy co prawda kilka z nich, ale używaliśmy sporadycznie. śmietnik na pieluszki się sprawdza, jest mały więc często wymieniany i nie śmierdzi
OdpowiedzUsuńZamiast smietnika dostepne sa tez perfumowane malenkie reklamowki na pieluszki, ktore sobie tez chwalilam :)
Usuńo tak te woreczki na pieluchy były hitem tymbardziej, że za 200 płaciłam 1f w funciaku:)
UsuńJuż kiedyś o tym pisałam, więc krótko hit- chusta, niania elektroniczna, szczególnie na wyjazdach, a przy antku huśtawka elektroniczna. Nie mam ,nie miałam wyparzaczy, parowarow koszy na pieluszek, doziwnikow i nie odczuwam ich braku, więc wnosze, że można bez nich przetrwać;-)
OdpowiedzUsuńPewnie, ze mozna przetrwac. Tak jak bez wiekszosci cudow, jakie oferuje nam rynek. Kiedys nasze mamy dawaly sobie rade praktycznie bez zadnych z tych gadzetow.
UsuńTakze jak sie chce, to wszystko mozna! ;)
Ja tez nie mialam takich cudow w domu , jedynie sterylizator byl niezastapiony. Ja do mojej listy dodala bym lekki , wygodny dla dziecka wozek z duzym koszem na zakupy, no i moze jakies nosidelko. Chociarz moja Pyza byla malutka i kregoslup jakos mi nie pekl od noszenia jej na biodrze ;)
OdpowiedzUsuńLekki wozek z duzym koszem to podstawa!
Usuńz listy nie mam ani jednej rzeczy :DDD
OdpowiedzUsuńjak ja dwoje dzieci wychowałam? :DDD
Dzielna Mama! Brawo!
UsuńJestem fanką chust i nosideł :). Ale to polecane przez Ciebie przyprawia mnie o dreszcze. Widziałam kilka razy w akcji i nie podobało mi się, że dziecko nie ma podparcia całego uda, aż do kolana, tylko nóżki wiszą.
OdpowiedzUsuńZa to elektroniczna niania u nas była konieczna, bo zanim byśmy usłyszeli płacz dziecka, to ono już mogłoby wpaść w histerię (wygłuszenie poziomów). Sprawdziła się też na wyjazdach, gdy mogliśmy uśpić maluszka i posiedzieć ze znajomymi w barze piętro niżej.
Dla mnie nosidelko bylo niezastapione i sprawdzalo sie rewelacyjnie i Synek uwielbial byc w nim noszony.
UsuńKazda mama co innego sobie chwali :)
Niedługo planuję podobny post :)
OdpowiedzUsuńu nas siedzonko do wanny sie nie sprawdzilo - Maja byla duza i sie w nim nie miescila, dalismy znajomym i u nich zdalo zadanie na 5. nosidelka tez nie mialam, zamiast kosza kupilismy male pachnace torebki foliowe - super sa:)
OdpowiedzUsuńNiania nie pod warunkiem ze ma sie jedno pietrowy dom, ja bez niej chyba w tych pierwszych miesiacach bym od lozka nie odeszla, zwlaszcza ze Maja łóżeczka nie tolerowała.
fajny post:)
U nas niania w 100% . Mamy z matą i jest dla mnie niezbędna do dnia dzisiejszego. Niezbędna dla mnie i dla męża nie dla dziecka. Taka nasza kołysanka do snu tik- tak tik- tak...
OdpowiedzUsuńNosidełko było u nas hitem, do motania się w chusty nie miałabym cierpliwości!
OdpowiedzUsuńZ resztą gadżetów podobnie.
Jednak kubeł uważałam za bardzo przydatny, a niania służy nam jako Big Brother do dziś.
Zwłaszcza jak mieszka się w domu i po uśpieniu malucha chce się wyjść np. do ogrodu:)
Spisywała się też na wakacjach - nie trzeba było iść spać z maluchem o 20, tylko można podglądać i siedzieć na tarasie przy winku:)))