Mam wrazenie, ze od ponad trzech tygodni kazdy mieszkaniec wysp (bez wyjatkow!) poddaje sie helioterapii. Manchesterska deprecha spowodowana pogodowa szarzyzna zdaje sie juz nie istniec!
Nie da sie nie zauwazyc pozytywnego dzialania slonca na nasze mozdzki i tego jak fantastycznie ono wplywa na nasze samopoczucie.
Czlowiek czuje, ze zyje! Co ranek wstaje, otwiera zaluzje i widzi czyste niebo.
Chce mu sie wziac dziecko z samego rana na spacer, usmiechnac sie i zagadac do obcych na placu zabaw. A jak tymi obcymi okazuja sie byc polskie czleki to juz naprawde ma sie powod do radosci!
Juz prawie poltora roku odwiedzamy razem z Mikusiem nasz "osiedlowy" plac. Przez te 18 miesiecy ani razu (!) nie spotkalismy zadnej polskiej mamy z dzieckiem ... ZADNEJ!
Do dzisiaj.
Uslyszalam gdzies za plecami znajomy jezyk, odwrocilam sie i nie moglam powstrzymac sie od zaczepki! Z przemila mama 2 szkrabow (3 latka i 5 miesiecy) rozgadalysmy sie na calego i wiecie co? Nawet nie wiedzialam jak to jest fajnie byc na placu zabaw z dzieckiem i miec do kogo paszcze odezwac w ojczystym jezyku (oczywiscie pomijajac J., ktory tez czasami nam towarzyszy).
Wiekszosc z Was pomysli, ze to przeciez nic wielkiego, ale dla mnie to jakas taka mala rewolucja w tym emigranckim zyciu. Podobala mi sie ta nowosc.
Kilka dni temu podczas zakupow w markecie wpadlo mi w oko pudelko kredy.
Dlugo nie czekalo i juz po kilku sekundach wyladowalo w naszym koszu.
Nastepnego dnia, w celu przeprowadzenia proby generalnej, razem z Mikiem powedrowalismy w miejsce, gdzie nikt nie uraczy nas krzywym spojrzeniem za to, ze dekorujemy chodnik.
Mikolajowi bardzo spodobalo sie to malowanie.
Mialam nawet wrazenie, ze zwykla kartka papieru A3 ogranicza mojego Syna, bo ten jak sie wkrecil w to dekorowanie to 2 metry kwadratowe okazaly sie byc zbyt male.
Fajna sprawa!
kochana wiwem co czujesz, mialam pisac o tym posta ze chodze na plac zabaw dzien w dzien przez dobry rok a tu dopiero teraz jak slonce zaswiecilo ziomkowie sie wylali z domów... negatywne doznania niestety tez mam:( ja nie jedna a cztery polskie babeczki poznalam :) mamy istny raj na placu!
OdpowiedzUsuńJa dzien wczesniej na placu zabaw trafilam na polska opiekunke z dwojka maluchow :) Dosc sporo sie tych Polakow zrobilo :))
Usuńhehe na razie mi sprawia frajdę malowanie naszego chodnika przed domem. Kai ma frajdę z rzucania kredą.
OdpowiedzUsuńO tak, ja tez lubie sobie pomalowac co nieco ;)
UsuńA nasz plac zabaw wciąż świeci pustkami z językiem polskim , chyba taka dzielnica ;) No i musze koniecznie znaleźdź krede dla Pyzy !!!
OdpowiedzUsuńZnajdz! Nasza kupilam w Asdzie, ale mysle ze w kazdym markecie dostaniasz ja bez zadnych wiekszych problemow :)
UsuńPyza bedzie zachwycona!
:) no własnie wiem co czujesz. ja na szczecie pare razy w tygodniu wyjdę ze zaznajomioną polką i jej córeczką na plac zabaw, i mam też już pare 'znajomych z widzenia' matek, z którymi pare słów zawsze zamienimy. Ja - gaduła nie potrafię całego dnia wytrzymać w milczeniu, dlatego tez chyba ciesze sie ze coraz wiecej moge do Zosi z jej zrozumieniem tego mówić. kreda super pomysl
OdpowiedzUsuńZazdroszcze Ci tych polskich kontaktow :) Super miec polska kolezanke z maluchem w podobnym wieku.
UsuńMam nadzieję, że uda Ci się częściej porozmawiać na placu zabaw w rodzinnym języku ;)
OdpowiedzUsuńJa tez mam taka nadzieje. Zobaczymy jak to bedzie wygladalo ;)
Usuńa jakie profesjonalne auto namalowane :)
OdpowiedzUsuńTo moje ;)
UsuńTeż szukam polskich twarzy na mojej dzielnicy, ale niestety to sie nie zdarza :( A kreda to ulubiona zabawka moich coreczek caly chodnik przed naszym domem jest kolorowy.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciki aby ktoregos dnia polskie mamy pojawily sie u i Was na placu :)
Usuń