poniedziałek, 31 grudnia 2012

2013

Moi Drodzy,
(odwiedzajacy, czytajacy, nieczytajacy, komentujacy, niekomentujacy, publicznie i sekretnie obserwujacy)

Zycze Wam w nadchodzacym Nowym Roku 2013 przede wszystkim zdrowia!
... z reszta damy sobie rade, bo pamietajmy, ze kowalami wlasnego losu jestesmy My sami.

Bawcie sie dobrze!


niedziela, 30 grudnia 2012

Mistrz!

Bez zbednych slow, przedstawiam Wam dowody na to, ze nasz Syn na miano Mistrza jak najbardziej zasluguje!
Duma mnie rozpiera!


Dla przypomnienia tylko dodam, ze Mikus ma 19 miesiecy i 3 dni.

sobota, 29 grudnia 2012

Kamila vs Jamie

Ostanio doszlam do wniosku, ze spokojnie moglabym konkurowac z Jamie Olivier jesli chodzi o czas przygotowania posilkow. Mi zajmuje to maksymalnie 15 minut, pozniej obiad "robi" sie sam. Fakt, po tych moich 15 minutach jadlo nie jest gotowe do podania na stol, ale tylko z powodu naszej miesozernosci i niecheci do kosztowania miesa zrobionego w tak krotkim czasie (chyba, ze mowa o wolowym steku).
Podczas gdy w godzinach poludniowych Mikolaj wlewa w siebie porcje mleka, ja udaje sie do kuchni, wlaczam 5 bieg i robie obiad wg wczesniej obmyslonego planu. Wypicie 210ml mlecznego plynu zajmuje mu okolo kwadransa, takze to moj czas jaki mam przeznaczony na pichcenie.
Na specjalne zyczenie Bee, przedstawiam Wam super latwy przepis na przepyszny krem z cukini.
Recepture na niego znalazlam w ksiazce kucharskiej, sprezentowanej mi przez babcie J. w ubiegle Swieta Bozego Narodznia. Przepis troche zmodyfikowalam, ale baze pozostawilam te sama.
Polecam, bo nie dosc, ze zupsko zdrowe to naprawde pyszne. No i dzidz lubi, a to dowod na to, ze warto sprobowac.

KREM Z CUKINII
  • 1-1.5l bulionu drobiowego (ja robie z 2l)
  • cukinia (dodaje 2, wtedy smak jest wyrazniejszy)
  • por
  • 3 ziemniaki (dodaje 5)
  • cebula
  • 2 zabki czosnku (dodaje conajmniej 5)
  • 150ml smietany
  • po kilka galazek natki i bazylii (zamiast natki i bazylii dodaje majeranek)
  • sol
  • pieprz
  • 10 dag parmezanu (z gouda czy edamskim rownie smaczna)
  • (grzanki z chleba, zrobione na oliwie z oliwek)
Por oczyscic, biala czesc pokroic w talarki. Cebule i czosnek obrac, posiekac. Cukienie umyc, pokroic w kostke. Ziemniaki obrac, umyc, takze pokroic w kostke. Bazylie oraz natke umyc, osuszyc, posiekac. Parmezan zetrzec na tarce o duzych oczkach. Chleb pokroic w kostke 1cm/1cm i podsmazyc na oliwie z oliwek. Rozgrzac oliwe z oliwek, wrzucic cebule, por i czosnek, smazyc przez 5 minut. Dolozyc ziemniaki i cukinie, smazyc okolo 10 minut. Warzywa przelozyc do garnka, zalac bulionem, dodac majeranek, gotowac 25 minut. Dodac polowe bazylii i natki, gotowac 5 minut. Zupe doprawic sola i pieprzem, przestudzic, zmiksowac. Wlac smietane, podgrzac. 
Zupe rozlac do miseczek, posypac parmezanem oraz bazylia i natka. Dodac grzanki i mozna zaczac palaszowac! 


Wczoraj J. obchodzil urodziny. Razem z Miko przygotowalismy mu mala niespodzianke.
Mama wyciela auto, literki i inne figury geometryczne, a Synek pieknie je poprzyklejal. No dobra, pomoglam mu z kolami i literami, ale reszte przykleil sam. Laurka miala byc rowniez pokolorowana kredkami, ale maly mistrzu po kilku kreseczkach zdecydowal, ze juz skonczyl, takze nie ingerowalam w Jego tworcze dzialanie.


Jak tam Wasze przygotowania do Sylwestra? Wybieracie sie gdzies na bal? 
My w kameralnym gronie spedzimy go w domu. 

piątek, 28 grudnia 2012

Przylepiec

Wiecie czym charakteryzuje sie prawdziwy przylepiec?
Wytlumacze na przkladzie mojego kochanego Synka, ktory w ostatnich dniach stal sie prawdziwym profesjonalista w tej dziedzinie.
Udaje mi sie Go odkleic od siebie tylko z pomoca "Malych Einshtainow" badz "Klubu Przyjaciol Myszki Miki" - to oni przychodza mi z pomoca, kiedy pora ugotowac obiad i to wlasnie oni paralizuja Mikusia do tego stopnia, ze bez tuptania za plecami moge spokojnie udac sie do toalety.
W przeciwnym razie maly Stwor chodzi za mna niczym cien z kilkusekundowym poslizgiem . 
Po krotkiej przygodzie pod hucznie brzmiacym tytulem przespanych nocy, Miko ponownie zaczal pielgrzymowac na lozko rodzicow. Prawdziwego przylepca jednak nie satysfakconuje tylko i wylacznie osiagniecie celu tej pielgrzymki. Otoz rasowy przylepiec zaczyna polowac... polowac na mamine rece!
Bo nie spocznie poki owej reki nie przytuli. Sytuacja zaczyna byc niebezpieczna gdy mamine cialo zapragnie zmienic pozycje i swa reke z przylepca zdejmie... oj dzieje sie wtedy, powiadam Wam dzieje! Niczym dziki zwierz polujacy na swa ofiare, przeskakuje na druga strone, lapie za dlon i ciagnie i ciagnie i uciagnac nie moze, a przy tym wydaje dzwieki rodem z dzungli!
Mama zrezygnowana wraca do pierwotnej pozycji, przytula przylepca, On glaszcze ofiarnie zlozona czesc ciala az wkoncu ponownie zamyka oczy...
I powiem Wam, ze to nawet przyjemne, aczkolwiek trudne czasami...
Az boje sie pomyslec co bedzie za nascie dni, kiedy to matka do roboty bedzie musiala sie udac...
PRZYKLEIC NA STALE! - to jedyne rozwiazanie, ktore przychodzi mi do glowy.

środa, 26 grudnia 2012

Poswiatecznie

Tegoroczne Swieta minely nam spokojnie. I choc nie bylo u nas tloczno, to udalo nam sie stworzyc cudowna atmosfere. Mimo, ze nie bylo to moje pierwsze Boze Narodzenie na obczyznie myslalam, ze tesknota za rodzina w Polsce nie pozwoli mi do konca cieszyc sie tymi magicznymi chwilami ale pomylilam sie...  Pojawil sie smutek podczas przygotowan do kolacji wigilijnej, jednak szybko gdzies zniknal. Tak sobie mysle, ze to chyba dowod na to, ze teraz moja najblizsza rodzina jest J. i Miko.


Udalo mi sie przygotowac Wigilie. Nie skladala sie z tradycyjnych 12 dan, ale moje 9 wcale nie daje mi powodow do wstydu. Mikolajkowi najbardziej smakowal barszczyk, co w ogole mnie nie dziwi, bo od urodzenia jest buraczanym fanem. Sprobowal tez pierogow i ryby po grecku. Jednak nie to cieszylo Go najbardziej podczas kolacji. Jego krzeselko zostalo pozbawione tacki z przodu i pierwszy raz usiadl z nami, korzystajac ze stolu tak jak my, czestowal sie tez sam. 
Po Wigilli przyszedl czas na prezenty. Swiety Mikolaj sprezentowal Mlodziutkiemu kolejke polaczona z trasa do samochodow i kopalnia. Po rozpakowaniu bylo jedno wielkie wow! Radosc przeogromna. A dzis na pytanie, kto przyniosl mu prezent odpowiada: "dzidzia". Coz, jak mowa o Mikolaju to wiadomo, ze chodzi o Niego ;) Udalo nam sie trafic z prezentem i bardzo nas to cieszy.
A pierwszy i drugi dzien Swiat... jeden wielki plac zabaw w pokoju dziennym, zabawa bez konca i mnostow czasu dla moich chlopakow!


Dzisiaj przestalo na kilka godzin padac. Poszlam z Mikolajem na maly spacer.
Atmosfera byla naprawde niesamowita. Prawie kazda osoba, ktora nam mijala z usmiechem zyczyla nam Wesolych Swiat. Na Mlodziutkim nie robilo to wiekszego wrazenia, a juz napewno nie takiego jak napotkana przez nas wysoka "inka" (czyt. choinka), ktora podziwial z kazdej mozliwej strony!


Lenistwo bedzie jeszcze trwac dlugo, bo nastepne 12 dni!

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Swiatecznie

Kochani!
Zyczymy Wam spokojnych i radosnych Swiat Bozego Narodzenia!
Niech beda magiczne, rodzinne i takie jakie sobie wymarzyliscie!


sobota, 22 grudnia 2012

Czas stop!

Czasami mam wrazenie, ze powinnam sie zatrzymac, przystopowac na troche, zapomniec o obowiazkach lub czynnosciach, ktore nie pozwalaja mi zwolnic.
W ciagu ostatnich dni, ktore byly dla mnie dosc pracowite, czuje ze zaniedbywalam Synka... staralam sie zrobic jak najwiecej, bo tutaj przygotowania w kuchni, tutaj sprzatanie, tutaj to czy tamto.
Czasami po prostu ciezko mi bylo wygospodarowac te marne 15 minut na zabawe, gdy milion innych spraw mialam na glowie.
On biedny tylko cierpliwie chodzil za mna...
Ciagal od czasu do czasu za nogawke by usiasc na chwilke, pobawic sie klockami, poczytac ksiazeczke.
Siadalam, ale gdy tylko widzialam, ze zaczyna bawic sie sam, znowu dawalam kroka w tyl by cos zrobic...
A jak Syn za szybko zorientowal sie, ze mnie nie ma, Mali Einsteini przychodzili z pomoca i mialam 20 minut na domowe "must do".
Zapomnialam tez w tych przedswiatecznych dniach o pewnej najprawdziwszej prawdzie, o tym, ze najlepszym darmowym relaksujacym balsamem dostepnym aktualnie na rynku jest po prostu spedzenie czasu z dzieckiem... a tak wlasciwie oddanie dziecku swojego czasu. Calkowicie, bez patrzenia na zegarek. 

Ciesze sie, ze Swieta tuz tuz, bo te przygotowania powoli zaczynaja mnie meczyc.
Chyba jak zwykle zbyt ambitnie podchodze do tego wszystkiego. Chcialabym aby ten czas byl wyjatkowy, ale do cholery chyba nikomu sie krzywda nie stanie jak nie bedzie 12 potraw na stole!
Po tych moich rozmysleniach popoludniowych jaka to wyrodna matka ze mnie, nagle wszystko zobaczylam w rozowych barwach! Swiat oszalal! I nie, nie chodzi mi tutaj o zycie...
Otwarlam po prostu pralke by wyciagnac wyprane ciuchy. Okazalo sie, ze w tym calym pospiechu do jasnego prania wpakowalam jedna z moich czerowonych kolanowek, ktora przepieknie puscila barwnik na wszytsko, co wczesniej mozna bylo nazwac sniezno-bialym.
Takze od dzis, moje chlopaki w rozu beda sie bujaly! A co!

Wobec powyzszego, postanowilam ze od jutra mruze oko na to wszystko!
Z rana zrobie barszcz, ktory czasu zbyt duzo mi nie skranie i dopiero poznym wieczorem (chyba, ze mi sie zachce podczas popoludniowej Synowej drzemki) jedna z planowanych ryb i oliwkowa rolade z kurczaka (to juz na 1-wszy Dzien Swiat). I to byloby na tyle.
A pozniej, z dala od zgielku zycia codziennego, wezme sobie kapiel z piana, ot co!

A o reszcie pomysle w poniedzialek. 

piątek, 21 grudnia 2012

Miedzy wtorkiem a piatkiem

Swiateczna goraczka chyba siega wlasnie zenitu.
W sklepach ludziska tlocza sie przy kasach z koszami wypelnionymi roznosciami.
Co niektorzy wciskaja sie w kolejke byle by wyjsc szybciej na wolnosc.
Eh, nie lubie tych przedsiatecznych tlumow...
My stoimy wsrod nich...ale my sprytni w tym roku jestesmy, bo wiekszosc potrzebnych produktow mamy juz w domu i z wielkimi koszami chodzic nie musimy.

Powoli przygotowujemy sie do Swiat. Wczoraj,  do poznych godzin nocnych mama z tata dzielnie lepila pierogi z kapusta i grzybami. Dla Mikolajka wersje ubozsza stworzyli coby grzybow w tak mlodym wieku nie musial probowac.
Pierniki tez juz zrobione. Syn dzielnie asystowal matce, ale co gorsza (!!!) wzial trzy gryzy gotowego juz pierniczka i wiecej nie chcial (serducho me cierpi i placze w ukryciu!). Slodkosci cierpliwie czekaja na dekoracje, dzis wieczor zabukowany jest dla nich!


Prezent dla Mlodzitkiego tez kupiony i tez czeka, ale na zapakowanie.
Mimo tych dodatkowych zajec znajdujemy czas by odwiedzic nasze kurki w pobliskim mini zoo, popatrzec na papugi i kroliczki.


Na snieg juz nie liczymy... nadzieja na niego zniknela wraz z zapoznaniem sie z pogoda na najblizsze dni. Jedyne czego mozemy sie spodziewac to deszczu i plusowej temperatury czyli po prostu jednej wielkiej chlapy.
A dzis mamy w planach zobaczyc Swietego Mikolaja z reniferami co przejezdza do nas na dzielnice!
Niech tylko przestanie padac!!!

wtorek, 18 grudnia 2012

Literkowo & balwankowo

W zeszlym tygodniu wykorzystujac szare pudlo, zrobilam Mikolajowi karty z literkami i tym samym rozpoczelismy przygode z alfabetem.
Na tym etapie rozwoju chce by Mikus traktowal te nauke wylacznie jako zabawe, takze nie naciskam zbytnio. Nie chce by sie zniechecil. 
Wybralam kilka kartonikow z literkami i powolutku uczumy sie ich brzmienia.
I tak na dzien dzisiejszy, moge sie pochwalic, ze nasz maly Geniusz z wybranych przeze mnie 7 liter (ABEIMTU), rozpoznaje A, B, I, M, O & T.
W przypadku spolglosek B, M, T na pytanie co to za literka, odpowiada z usmiechem kolejno BABA, MAMA, TATA. Czasami wczesniej wspomni, ze to EM czy TY a pozniej doda MAMA lub TATA.
Bedziemy trzymac sie tych literek przez dobrych kilka tygodni, a pozniej dodamy 2 lub 3 nowe kartoniki.
Kto wie, moze w miedzy czasie uda nam sie nauczyc pisac niektore z nich. 


Balwanki to nic innego jak kartoniki do podpisywania prezentow.
Nie doczekaly jednak Swiat i wykorzystane zostaly do zabawy.
Polega ona na przyklejaniu (tasma do malowania jest idealna) kolejnych balwankow na sciane, liczeniu ich, liczeniu ich guzikow, czapek itp.

Mr Loczek w towarzystwie balwanow

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Panna zielona

W Angli, niezbyt powszechnym zwyczajem jest dekorowanie choinki w ostatniej chwili przed Swietami. Pierwonie taki wlasnie mielismy plan, zrobic dokladnie tak, jak praktykowane jest to w naszych rodzinnych domach. Jak widac doczekac sie jednak nie moglismy!
Zielona panna jest juz z nami. Tata, nasz wczorajszy hero wybral najcudowniejsza choinke, ktora zawitala w naszych progach w niedzielne popoludnie.  
Drzewko pieknie pachnie w dziennym pokoju, a na nim wisza wykonane wlasnorecznie zawieszki.
Mikolaj na jej widok powtarzal tylko “wow” i “wow”. Wachal drzewko, ale dotknac nie chcial.
Niezbyt zainteresowany byl tez jej ubieraniem. Dla mnie to frajda, takze nie narzekalam i zadanie wykonalam sama. Dzis z rana za to, zaczelo interesowac Go sciaganie filcowych malpek…
Nieskromnie dodam, ze chyba pierwszy raz w zyciu czuje az tak wielka satysfakcje patrzac na choinke… Sporo pracy wlozylam w zrobienie tych ozdob, ale oplacilo sie! Klimat niesamowity! 



Piernikowy ambitny plan na weekend nie zostal zrealizowany, polegl w obliczu domowych porzadkow. Ale co sie odwlecze to nie uciecze.
Od jutra dzialam w kuchni! Na pierniki i pierogi nadchodzi najwyzsza pora. 

piątek, 14 grudnia 2012

Jeszcze raz DIY, tym razem masa solna!

U nas pada deszcz.
Mimo to, swiateczny klimat coraz bardziej jest widoczny na zewnatrz, a takze u nas w domu.
Girlanda w sypialni wisi juz nad oknem, a lampki w dziennym pokoju od zeszlego tygodnia wprowadzaja wieczorami fajna atmosfere... Ach, jeszcze tylko troche i bedziemy stroic choinke!
Szkoda tylko, ze snieg na Swieta moze okazac sie zbyt wygorowanym marzeniem...

Z masa solna musielismy czekac do czwartku.
Mikolaj dzielnie walkowal ciasto i mimo, ze trzeba bylo po Nim poprawiac to najwazniejsze, ze mial frajde z tego calego walkowania. 
Udalo mi sie zrobic szesc gwiazdek i aniolkow... jeszcze kilka z nich czeka cierpliwie na wyszlifowanie, a ja czekam na wolna chwile i checi aby sie za to zabrac.
Biorac pod uwage to, ze byla to moja druga przygoda z masa solna, efekt koncowy w zupelnosci mnie satysfakcjonuje.



Na tym konczymy nasze wlasnorecznie robione dekoracje choinkowe.
Troche ich uzbieralismy, bo az 31 sztuk. Mam nadzieje, ze starczy by przyozdobic wkrotce nasze drzewko.

Teraz mysle o pierniczkach - ambitny plan na nadchodzacy weekend.
Macie moze jakis wyprobowany i latwy przepis?

A! W poniedzialek ostatni raz ide do pracy, a pozniej czeka mnie 3- tygodniowa laba!
Ciesze sie niesamowicie, ze od przyszlego tygodnia nie musze sie z niczym spieszyc i  beda mogla troche sie wyluzowac. Mam tez nadzieje, ze coraz czesciej z rana bedzie na mnie czekala taka niespodzianka jak dzisiaj- Mikus obudzil sie dopiero przed 9! O takim wylegiwaniu w lozku jeszcze niedawno moglam sobie tylko pomarzyc, dzis to marzenie stalo sie realne! Oby czesciej Synku, oby czesciej! 

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Filcowo czyli ozdoby na choinke z filcu DIY

Filcowe szalenstwo trwa!
Na chwile obecna udalo mi sie zrobic 10 sztuk czegos, co tradycyjnej bombki raczej nie przypomina.
Filcu jeszcze mam na 5 sztuk, takze jak tylko palce odpoczna od wbijania igly, wroce do szycia, bo lwy i sowy czekaja juz powycinane!
Mikolaj na widok tych tworow, bierze koszyczek i wklada je wszystkie do srodka… Rozpoznaje bez problemu malpke i ptaszka, a to niezwykle cieszy mamine serducho i mobilizuje do dalszej pracy.

A tymczasem wielkimi krokami przychodzi czas na mase solna.
Pomysl juz jest, teraz tylko trzeba znalezc kilka godzin i jazda!
Mam tylko nadzieje, ze z wykonaniem nie bede musiala czekac do czwartku…



niedziela, 9 grudnia 2012

O niezwyklej ksiazce

O tak, bo ta kniga na miano niezwyklej napewno zasluguje!
Od blisko 3 miesiecy czekala w moim amazonowym koszyku na odpowiednia chwile.
A odpowiednia chwila pojawila sie wraz imieninami Mikolajka i ze spadkiem ceny o ponad polowe!
To nasza pierwsza ksiazka typu pop-up, z kupnem ktorej wstrzymywalam sie troche ze wzgledu na wiek Synka, ale musze stwierdzic, ze czas najwyzszy na tego typu atrakcje!
Cudowne ilustracje, powalajaca papierowa inzynieria oraz niebanalna historia zlozyla sie na genialna calosc. Okazala sie byc super ciekawa dla Malucha bo i drzwi w domku mozna otworzyc, i lodke zbudowac, a nawet pingwinka na spacer wyprowadzic.
Co ja Wam zreszta bede pisac... ksiazka jest naprawde warta kupna!






Autor i Ilustrator: Oliver Jeffers
Papierowa Inzynieria: Corina Fletcher
Ksiazka: tu

piątek, 7 grudnia 2012

Mikolajowe Swieto + Swiateczne ozdoby na choinke DIY

Mimo, ze nasz Mikolaj ani brodaty, ani tez zbyt wiekowy nie jest, to wczorajszy dzien byl dla Niego dniem szczegolnym nie tylko z powodu Mikolajek ale i z racji obchodzonych imienin!
Byly zyczenia, byly usciski, calusow tez nie zabraklo...ale zabraklo prezentow!
Zli rodzice....
Prezenty przyjda dzisiaj, zamowione on line nie doszly na czas....
Mam nadzieje, ze mimo malego poslizgu w czasie, najdrozszy Solenizant wybaczy nam to male niedociagniecie.
Wszystkiego najlepszego Synku!

Juz od dobrych kilku dni dosc intensywnie rozmyslam o ozdobach swiatecznych. Z racji tego, ze owych nie posiadamy (wczesniej bedac tylko we dwojke nie stroilismy drzewka lub tez spedzalismy Swieta w Polsce), nie moglam zdecydowac sie na styl, w jakim przystroimy choinke w tym roku.
W zeszly weekend odwiedzilismy Ikee i juz trzmalam w rekach duze pudlo ozdob.... ale los chcial, ze nie dotarlam z nimi do kasy.
W glowie pojawil sie dosc ambitny plan- zrobimy nasze wlasne oryginalne ozdoby!
Pamietam za malolata jak tworzylam z rodzenstwem pod okiem Mamy czy Taty swiateczne ozdoby z papieru i bibuly. Jakaz to byla dla nas frajda wieszac je pozniej na choince!
I jaki sentyment czulo sie do tych tworow po kilku latach...
Takze dzisiaj od samego rana wzielismy sie z Mikolajem do roboty!
Potrzebne materialy:


Po instrukcje, jak zrobic takie gwiazdki, odsylam do Urwiskowo.
Efekt koncowy:


Na dzisiejszy dzien, gwiazdeczki (sztuk 6) wyladowaly w kartonie. Czekaja cierpliwie na dzien zakupu choinki.
Teraz przyszla kolej na filc.... juz powstaly pierwsze twory, ale o tym w nastepnym poscie!

PS. Szok! Przezylam szok wielki, gdy przedwczoraj kupujac farbe w spray'u, Pani przy kasie spojrzala na mnie z byka i zapytala: "Are you 21, Love?"
Jakze cudownie uslyszec jest takie pytanie majac na karku lat 32!!!
Pieknie podziekowalam za komplement i z bananem na twarzy, podniesionym poziomem endorfiny oraz blyskiem w oku opuscilam grzecznie sklep.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Smakosze

Przyjemnosc z gotowania czerpiemy od zawsze. Lubimy pichcic, smakowac i sprawiac rozkosz naszym brzuchom. Staramy sie zawsze, aby nasze posilki odzwierciedlaly roznorodnosc smakow i kuchni, ktore dane bylo nam poznac.
Nie zawsze nam to wychodzi, bo czasami z braku czasu po prostu idziemy na latwizne i wkladamy “gotowca” do piekarnika czy jemy cos poza domem.
J. czesciej eksperymentuje, gotuje z rozmachem. Do Jego specjalow napewno moge zaliczyc kilka chinskich dan oraz kurczak curry.
Ja moznaby powiedziec gotuje bez fantazji, po polsku, tradycyjnie. Lubie spedzac czas w kuchni, pichcic cos dla najblizszych, a jeszcze bardziej lubie uczucie, kiedy dana potrawa mi “wychodzi” i smakuje moim chlopakom.
Mimo, ze to J. jest tym od serwowania swiatowej kuchni, ja tez mam kilka swoich zagranicznych “pewniakow”, ktore zawsze z checia konsumujemy.
Jednym z nich jest sos, ktory smakuje doskonale zarowno z wolowym stekiem, jak i gotowanym ryzem.
Przepis zdobylam mieszkajac we Francji. Spedzilam tam w sumie ponad pol roku opiekujac sie pewnym malym chlopcem.
To wlasnie wtedy po raz pierwszy sprobowalam krewetek, malz, kalamar, kupy slimaka itp…
Sos, o ktorym mowa czesto robiony byl w domu przez rodzicow chlopca.
Banalnie prosty, ale smakuje wybornie!
Dla wielbicieli plesniowych serow i wina, po prostu niebo w gebie!

SOS GODNY SKOSZTOWANIA
  • ok 70-80g plesniowego sera
  • wedzony boczek- kilka plastrow
  • biale wino- 150-170ml (ja uzylam Chardonnay)
  • 2-3 lyzki smietany
  • lyzka oliwy z oliwek

Boczek kroimy w paseczki (okolo 5mm grube). Smazymy na oliwie przez okolo 10 minut, pozniej zalewamy odrobina wina. Gdy alkohol wyparuje, powtarzamy czynnosc jeszcze dwukrotnie. Dodajemy ser pokrojony w kawalki. Mieszamy az calkowicie stopi sie na patelni i otrzymamy jednolita konsystencje.
Dodajemy reszte wina, smietane i jeszcze chwile mieszamy. I gotowe! 
Przyjemnosci!

sobota, 1 grudnia 2012

Dlugi dystans

Powietrze zaczyna pachniec inaczej...
Coraz czesciej widzimy blekitne niebo, a od kilku dni nocne minusowe temperatury nie sa niczym nadzwyczajnym. Rumience na twarzy i para z ust tez nas juz nie dziwi. 
To moze oznaczac tylko jedno: Zima zbliza sie do nas wielkimi krokami!
Ciesze sie z tego powodu jak nigdy dotad. Jeszcze tylko sniegu brakuje, ale czekam cierpliwie.
Dzisiaj, korzystajac ze slonecznej aury,  zaliczylismy dosc dlugi spacer z Mikusiem bez wozka.
Przeszlismy (i tutaj uwaga!!!) ponad 2.5km!!!
Mikolaj szedl dzielnie na swoich nozkach, dotrzymujac kroku rodzicom (na rekach byl maksymalnie 300m). To Jego rekord! Podziwiamy Go bardzo za wytrwalosc! 

Slonce wygonilo nas z domu juz po 13. Pojechalismy do Dunham Massey, do miejsca gdzie nikt nie dziwi sie, ze jelen lub sarna mija nas na sciezce. Mikolaj lekko oniesmielony, aczkolwiek oczarowany wdziekiem zwierzat, nazwal je :"ME" (czyt. lew). Probowalismy wyprowadzic Go z bledu, ale Mlodziak i tak postawil na swoim. Jak Me, to Me i tyle!


Poznym popoludniem, kiedy juz zmierzch zagoscil na dobre, pojechalismy nasza swieta trojca do centrum na Christmas Market. Bylo tak zimno, ze nawet Mikus zdecydowal sie na zalozenie rekawiczek. Ogladal (juz z poziomu wozka) tlumy ludzi spacerujacych po ulicach i wszechobecne lampki, az wykonczony atrakcjami zasnal...
Specyficzna atmosfera, przystrojone miasto, dziewczecy chorek spiewajacy swiateczne piesni, ludzie w Mikolajowych czapkach i inne tego typu akcenty zrobily swoje!
Bronilam sie jak moglam, ale poczulam to cos! Swieta ida!!!
W tym roku beda wyjatkowe. Ostatnie spedzilismy w Polsce, ale tym razem zostajemy na wyspach. Beda to nasze pierwsze Swieta tylko razem w trojke.

PS Na Markecie nie obylo sie oczywiscie od bratwursta w bulce. Uwielbiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...