wtorek, 30 czerwca 2015

Garsc anegdot 15

Do taty, przed wyjsciem do pracy
- Uuu, fajnie wygladasz. Beda Ci zazdloscic w placy.

- Mamo, a co to jest spiaczka?
- Spiaczka to taki stan, w ktorym czlowiek caly czas spi i zaden halas lub dotyk nie jest w stanie go obudzic.
- Mamo, a dlaczego tata lano zawsze ma spiaczke?

Skrecam kuchenny stol...Mikson troche przeszkadza mieszajac potrzebne sruby.
Prosze by odstawil wszystko na swoje miejsce.
Probuje...probuje... i sfrustrowany mowi:
- Niewiem, musze chyba Ciebie zatludnic do tego.

Praca- tym zalabiamy pieniazki zeby kupic nowe lego, nowsze, nowsze i najnowsze...

Miko "napalil" sie na samolot lego, ktory kosztuje ponad sto funtow(!!!).
Tlumacze, ze to kopa kasy, ale zawsze moze wziac swoja sarbonke i zaczac zbierac pensy, a z czasem, gdy juz nazbiera ponad £30, to moze ja dorzuce mu kolejne 30, tata 30 i bedzie mial na samolot.
Oczka mu sie lekko zaswiecily, wiec chyba trafilam z pomyslem.
Po jakims czasie przychodzi do mnie i pyta czy mu pozycze £30?
Pytam po co mu te pieniadze.
- Bo jak mi pozyczysz czydzisci funtow, to juz bede je mial i potem dasz mi czydzisci i tata i kupie samolot!

- Tego juz nie jem- powiedzial odsuwajac talerz ze skorkami od chleba.
- Od kiedy nie jesz skorek?
- Od czydziestu lat.

Mikolaj sie wkurzyl.
Mowie mu aby wzial na luz bo zlosc urodzie szkodzi.
- A co to znaczy?
- To znaczy, ze jak bedziesz sie tak denerwowal to bedziesz mial zmarszczki.
- A co to sa zmarszczki?
Na  przykladzie wlasnego czola tlumacze czym sa zmarszczki....
- Aaaaa. A kiedy mamo sie tak denerwowalas?

- Tatowie tez sa madrzy w loznych sytuacjach
- Tak, ktorych?
- W takich dzieciecych, kiedy tylko dzieci sa niegrzeczne.

- Wiesz jak zobaczyc raj w niebie?
- Nie wiem
- Przez teleskop

Pada deszcz i swieci slonce.
Miko widzac to dochodzi do wniosku, ze gdzies musi byc tecza i wpada na szalony pomysl:
- Idziemy na koniec teczy
- A po co?
- Po galnek ze zlotem klola!

Wiesz, najpielw sie lodzimy, pozniej tloche losniemy, tloche duzo, tloche duzo spimy, a pozniej umielamy.

Dzien przed pojsciem do przedszkola, podczas sniadania milo jest uslyszec taki komentarz z ust ukochanego Syna:
- Jeszcze jeden dzien w Wami.



Pierwszy tydzien w przedszkolu, ktory skonczyl sie duzo wczesniej niz sie tego spodziewalismy, przyniosl nam nie tylko sporo zadowolenia z Syna, ale i przedszkolny wirus, ktory rozlozyl w blyskawicznym tempie Mikolaja i starszyzne.
Udalo nam sie stanac juz na nogi- zyjemy!
… wrocilismy wiec do przedszkolnego zycia :)
 
Dzisiaj na wyspach mamy pradziwe lato!!! PATELNIA!!! Jest pieknie!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Pierwszy dzien w przedszkolu

Poszedl.
Juz albo dopiero.
Dzis po raz pierwszy w zyciu.
Z usmiechem na twarzy i plecakiem na plecach przekroczyl prog przedszkola.
Nie mogl sie juz doczekac!
Moj maly chlopiec.

A ja z niecierpliwoscia czekam na 6 po poludniu, kiedy bede mogla po niego pojechac.
Mam niesamowitego stresa, ale rownoczesnie ogromnie sie ciesze, ze Mlodziak bedzie mial kontakt z rowiesnikami i podszkoli sobie angielski.
Ciesze sie, ze czworo dzieci z jego grupy od wrzesnia idzie do tej samej szkoly co On.
Ciesze sie, ze przez ostatnie cztery lata nauczyl sie tak pieknie mowic po polsku.
I ciesze sie, ze moj dzielny Mikus tak wspaniale odnajduje sie w nowym otoczeniu.
Oby tak dalej.

Trzymajcie kciuki!!!

piątek, 19 czerwca 2015

Bylo sobie lato

Pozna wiosna przyszlo do nas lato.
Zaswiecilo slonce, zrobilo sie przyjemnie, termometry wskazaly 23 stopnie, a my cieszylismy sie na to wszystko jak dzieci.
Ach jak pieknie wtedy bylo...
Zyc sie chcialo, wstawac z rana chcialo, sniadanie przy otwartych drzwiach na ogrod sie jadlo, letnie ciuchy ponakladalo, nawet basen nadmuchac sie chcialo i siedzac na kocu lancze konsumowalo...
Ach jak pieknie wtedy bylo...
Ale po 3 dniach nasza sielanka sie skonczyla, a prognozy pogody sprawdzily sie zapowiadajac u nas pechowa 13! Tak, TRZYNASCIE STOPNI!
W drugiej polowie czerwca!!!
No sorry, pozna wiosna/ poczatek lata to pora roku, ktora chyba najbardziej mnie doluje w UK. Zamiast cieszyc sie na widok wspanialej pogody za oknem, patrzymy na szarzyzne.
Najgorsze jest to, ze konca jej narazie nie widac! 
Ogrzewanie mamy wlaczone! WTF?

Basen rozlozylismy jednego dnia, drugiego juz skladalismy. Niestety. Ale co sie Miko wymoczyl to jego ;) Zlapalismy troche opalenizny i nacieszylismy sie ogrodem.

Wode z basenu zawsze mozna przelac do plastikowego pojemnika i moczyc sobie w niej np.....yyyy...nogi? ;) 

Czekajcie.... cos mi to przypomina..... Peppa? Tak moje dziecko bawi sie po 5 minutach dostepu do kranu i przyczepionego do niego weza  ;)

Everything is awesome! LEEEEEGOOOO! Ksiazka z aktywnosciami, a w niej znajome twarze ludzikow, kolorowanki i masa naklejek, ktore potrafia zajac Mlodego na bardzo dlugo:)

Prawie "nasze" dwa przemile dachowce. Jeden szary i mlody (sadzac po zachowaniu) i bialo- szary (starszak, pilnuje szczaniaka). Koty sasiadow. Ktorych? Nie wiemy dokladnie. Odwiedzaja nas czesto, a nawet bardzo czesto ;)  Fajne sa! PS. Kosiarka kupiona, wiec trawa skoszona ;)

Mini maszyny budowlane w piaskownicy sprawdzaja sie najlepiej. Miko dzieki nim buduje cale miasta, a w nich mosty, centra handlowe i nawet budynki. Ostatnio nawet Wenecje wybudowal! :)

Banki mydlane to cos co Mikolaje lubia najbardziej.... lapac i sprawiac by pekaly. 

Emmet x 4 :), w tym jeden troche oszukany (ten w kasku), ktorego stworzylismy zanim kupilismy tego oryginalnego:) Duzy jest tak naprawde zegarem, sredni dlugopisem, a male wykorzystujemy do naszych wspolnych zabaw :)

Legomania u nas w domu to choroba zarazliwa. To wciaga!!! Ale kochamy, no kochamy strasznie te klocki- sa niesamowicie kreatywne, kolorowe i zajmujace... nie tylko dla dzieci ;) Na zdjeciu nasze Lego miasteczko, w ktorym  dzialy sie rzeczy niesamowite!

Znalazlam! Dwa miesiace szukalam jakiegos fajnego pomyslu na szybkie i smaczne sniadanie! Kanapki jedzone na szybko w drodze do pracy przestaly mnie jakos cieszyc, a do jaglanki czy platkow nie moglam sie przekonac. Od ponad tygodnia z rana racze sie owsianka (zalana woda) z nasionami chia, cynamonem, greckim jogurtem, platkami migdalowymi i owocami- pyyyyycha! Czasem dorzucam jeszcze nasiona slonecznika. Gabi- serdeczne dzieki!

A to juz Mikolajowa uczta sniadaniowa. W przeciwienstwie do mnie, Miko jest fanem kaszy jaglanej, wcina ja az mu sie uszy trzesa :) Tutaj w towarzystwie rodzynek i jagod.

Gdzies w Lake District. Na takiej farmie to moglabym mieszkac, tylko pewnie lacze internetowe wtedy byloby slabe ;) Zdjecie zrobione 3 tygodnie temu, podczas wycieczki z babcia M. :)

Na koniec morze, ktore odwiedzilismy jakis czas temu. To zdjecie i kilka innych mialo pojawic sie w poscie o majowym, zimnym morzu... ale z braku czasu nie wyszlo. Jak zwykle zreszta.

czwartek, 18 czerwca 2015

Czasoprzestrzen- DIY

Czas pedzi do przodu, ucieka przez palce, goni nas i nigdy nie zawraca.
Czasami niemiłosiernie sie dłuży, wlecze i slimaczy.
Zdarza mu sie tez nas obdzielac, obdzierac lub leczyc….
Jedno jest pewne, cokolwiek by robil, zawsze przemija, czasem wydawaloby sie,ze nierowno, bo czy mozna porownac godzine spedzona w korku z godzina w parku rozrywki?
Raczej nie. 
Jak wiec wytlumaczyc dziecku tak abstrakcyjne pojecie czasu, skoro godziny zdaja sie byc niejednakowe? Cos, co tak naprawde jest zludzeniem, ktoremu podporzadkowalismy cala swoja wspolczesna egzystencje? Cos, czego nie mozemy dotknac, zobaczyc ani poczuc, ale mimo wszystko jego istnieje wydaje sie byc tak realne?
Ciezki temat do ogarniecia... 
Troszczac sie o spokojny sen Syna, filozoficznych rozwazan nawet nie zaczynalismy. Wolalam skupic sie na tej bardziej namacalnej, fizycznej istocie czasu. 
Posluzyl nam do tego zegar, oczywiscie zrobiony wlasnorecznie przez nas w domu.


Potrzebujemy:
Kartonu of kors ;), nozyczek, czarnego markera, kolorowej tasmy, paskow lub arkuszu magnesu, muliny/sznurka/gumki, kleju, tasmy dwustronnej, 2 guzikow, 2 metalowych "oczek" do dziurek i ewentualnie wydrukowanej tarczy zegara.

Z kartonu wycinamy dwa duze kola (do ich odrysowania uzylam woka), mala i duza wskazowke i dowolna ilosc malych kolek o srednicy okolo 3 centymetrow. Na mniejszych kartonikach rysujemy markerem czynnosci, ktore wykonujemy z dzieckiem kazdego dnia. Na odwrocie kazdego z nich, za pomoca dwustronnej tasmy przyklejamy kawalek magnesu.
Dwa wieksze kola razem sklejamy (tylko po to, by zegar nam sie nie rozwalil po godzienie zabawy). Tarcze zegara drukujemy (nasza znalazlam tutaj- klik), wycinamy i przyklejamy na kartonie (mozemy ja tez narysowac). Na wskazowki przyklejamy kolorowa tasme. Dokladnie na srodku naszego zegara robimy maly otwor. Zaczynajac od tylu przekladamy przez niego sznurek, na ktory nawlekamy kolejno dwie wskazowki i guzik. Do odwrotu tarczy wracamy ta sama droga czyli druga dziurka guzika, wskazowkami i tarcza zegara. Z tylu ponownie nawlekamy guzik i zawiazujemy supelek.
Na marginesie naszej tarczy, przyklejamy za pomoca dwustronnej tasmy kawalki magnesu, dzieki ktorym "przyczepienie" wybranych, malych kolek nie bedzie stanowilo dla dziecka juz zadnego problemu.
Miedzy 11, a 1 godzina robimy dwie dziurki, przez ktory przewlekamy sznurek, ktory posluzy nam do powieszenia naszego sprzetu na scianie.


Ciekawostka:
Jesli interesuje Was Jak dzieci rozumieja czas, zajrzyjcie tutaj- klik  

Podczas pracy nad naszym zegarem zapytalam Mikolaja, co to jest czas.
Odpowiedzial mi, ze czas to przeciez godziny. Ciagnac rozmowe dalej, zapytalam co to sa w takim razie godziny, zdziwiony rzucil, ze "to sa cyferki, to takie odliczanie kiedy bedzie polnoc."

czwartek, 11 czerwca 2015

Uczen szkoly podstawowej

Wyniki rekrutacji czterolatkow do szkol podstawowych ogloszono w kwietniu. Dla nas byly one powodem do radosci, bo Miko zakwalifikowal sie do szkoly, ktora byla naszym bezkonkurencyjnym faworytem- placowka niedosc, ze znajduje sie niedaleko miejsca gdzie mieszkamy, to cieszy sie naprawde dobra opinia w okolicy (jak sie pozniej dowiedzialam jest dosc pozadana uczelnia- na rok 2015/2016 bylo az(!) 6 dzieci na jedno miejsce).
Na poczatku wrzesnia czeka nas wielka rewolucja
Ogromne przezycie dla Mikolaja i dla nas- rodzicow.
Za 2 i pol miesiaca nasz maly ludek ubrany w niebieska bluze z logo szkoly i ciemne spodnie wyprasowane na kancik przekroczy prog budynku szkolnego; a ja, znajac zycie, przez pierwsze dni w czasie miedzy zamknieciem, a otwarciem drzwi dla opiekunow bede chodzic jak bomba zegarowa  zamartwiajac sie czy Mlody poradzi sobie emocjonalnie i jezykowo. 
Na sama mysl zaczynam sie denerwowac, choc wiem, ze Mikolaj to bystrzak niesamowity i da sobie rade.

Miko idzie do Reception, czyli odpowiednika polskiej zerowki, ktorej w praktyce daleko do prawdziwej szkoly. Program nauczania nastawiony jest przede wszystkim na socjalizacje, wspiera samodzielnosc, kreatywnosc i pracowitosc czterolatkow. Dzieci nie siedza w laweczkach z olowkami w rece walkujac gramatyke, ale przez wiekszosc dnia poprzez zabawe zdobywaja wiedze i praktyczne umiejetnosci. Ucza sie spiewac, malowac, liczyc, literowac, pisac i nawet czytac (!), bawia na placu zabaw, organizowane maja wycieczki czy odkrywaja tajemnice ogrodnictwa, malarstwa itd. Nie dostaja ocen, wiec miedzy dziecmi nie ma zadnej rywalizacji.
Reception troche przypomina wiec przedszkole... Troche. 

Nowe wyzwania stanely rowniez przede mna. 
Trzy tygodnie temu dostalam w pracy nowy projekt- rozbudowa szkoly. 
Szefo pokazal mi plany, elewacje... Siedzialam, patrzylam i co zobaczylam? 
Przyszla szkole Mikolaja!!! 
Chyba lepszego zbiegu okolicznosci nie moglam sobie wymarzyc. 
Jestem juz po pierwszym spotkaniu z dyrektorka szkoly, szkice koncepcyjne tez juz gotowe, takze bedzie sie dzialo! Rozbudowa ma zaczac sie w kwietniu przyszlego roku, czyli w czasie, kiedy moj maly babel bedzie sie juz edukowal. Z takim entuzjazmem chyba nigdy nie pracowalam nad zadnym projektem. Nie moge sie juz doczekac mozliwosci podgladania Go w akcji podczas inspekcji budowlanych :))) 

Poki co, za 3 tygodnie czeka nas spotkanie zapoznawczo-organizacyjne. 
Dzieci beda mialy okazje sie poznac, a rodzice dowiedziec 'co, gdzie i jak'... takze c.d.n ;)

wtorek, 2 czerwca 2015

Cztery

Cztery lata temu z wielkim niepokojem myslalam o wyzwaniach, ktore stawialo przede mna macierzynstwo. Balam sie nowej rzeczywitosci i odpowiedzialnosci, ktora spoczela na moich barkach, za kogos, dla kogo w jednej chwili stalam sie calym swiatem.
Cztery lata temu, mimo permanentnego zmeczenia towarzyszacego mi przez kilka dobrych miesiecy i odczuwalnego deficytu snu, rozpoczelam najbardziej fantastyczna przygode w moim zyciu- zostalam Mama.

Dzisiaj, patrzac w przeszlosc, mam wrazenie, ze to bylo wczoraj. Ze tak niedawno opuszczalam szpital z mala, prawie 4 kilogramowa kruszynka… Ze jeszcze wczoraj patrzylam z niedowierzaniem na Jego malenkie stopki i raczki, obserwowalam jak stawia pierwsze kroki, sluchalam pierwszego “ma-ma”, ubieralam w bodziaki, przewijalam i karmilam papkami.

A minely juz cztery lata…
Ta malenka kruszynka w zeszlym tygodniu skonczyla 4 lata, a ja wciaz nieustannie patrze na Niego z niedowierzaniem, jaki jest wspanialy, bo dla nas bezsprzecznie jest najwspanialszym, najpiekniejszym i najmadrzejszym dzieckiem we wszechswiecie.


Dzien urodzin byl dniem szczegolnym.
Byly balony (pompowanne do poznych godzin nocnych dnia poprzedniego), ‘legusowe’ girlandy, niejedno glosne sto lat, kolorowy tort i wspaniale towarzystwo jednej z Babc, ktora przyleciala specjalnie na Mikolajowe swieto.
Z rana przywitalismy naszego solenizanta slodkim sniadaniem niespodzianka- truskawkowymi mufinami udekorowanymi ludzikami z lego, ktore trzymaly w kubeczkach cztery swieczki.
Nie zabraklo tez ‘legusowych’ prezentow (i to jakich!!!). W prawdzie wiekszosc z nich Miko otrzymal przed urodzinami, ale pamietnego ranka z pustymi raczkami nie pozostal. Popoludniu ponownie uszczesliwialismy swoje brzuchy kolorowym, urodzinowym tortem.
Dzien napewno na dlugo pozostanie w naszej pamieci. 

A dzisiaj nam smutno.  
Po kilkunastu dniach pobytu w UK odleciala do Polski Babcia. Zdecydowanie zbyt krotkich dniach... Teraz dom wydaje sie byc taki pusty…
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...