poniedziałek, 27 marca 2017

Camperem po Europie! cz.9 Portugalia

Myslac o naszej wizycie w Portugalii zdecydowanie czuje niedosyt!
Zbyt krotko tam bylismy! Trzeba tam wrocic, to pewne! I to na dluzej!
W Lizbonie zatrzymalismy sie w hotelu... to byl nasz pierwszy nocleg, gdzie mielismy szanse polozyc sie spac w normalnym lozku. I co? Nie moglismy zasnac do 3 nad ranem! Nie wyspalismy sie! W hotelu brakowalo nam swiezego powietrza, czulismy sie jakbysmy byli zamknieci w klatce (zreszta to uczucie towarzyszylo nam przez kilka pierwszych nocy po powrocie z podrozy do Polski). Przyzwyczailismy sie do spania na pace naszej klaustrofobicznej toyoty i przede wszystkim do wolnosci jaka daje zycie na kempingach.

Lizbona to troche jak San Francisco i Rio Janerio ( albo Swiebodzin ;P) w jednym, zobaczymy tu bowiem kopie slynnego mostu Golden Gate i znajdujacy sie na poludniowym brzegu Tagu pomnik Chrystusa Krola, ktory do zludzenia przypomina brazylijski posag Chrystusa Zbawiciela.
Procz tego Lizbona ma wiele do zaoferowania! Przede wszystkim niepowtarzalny, melancholijny klimat!
Wspominajac Lizbone widze przede wszystkim tlumy turystow (nie wierzcie zdjeciom!), przepiekne azulejos, slynne portugalskie tramwaje, pochylone pod widocznym katem ulice i tuk tuki czyli tamtejsze 'riksze'.
Co jeszcze zapamietamy?
Mlodocianego kierowce taksowki, ktory wiozl nas na dworzec kolejowy i w tym samym czasie wrzucal posty na facebook'a, portugalska plonaca kielbaske, ktora Miko sobie zamowil w restauracji i o dziwo prawie cala zjadl; sliskie chodniki, spora ilosc pieknych, ale zniszczonych kamienic (okolice dworca kolejowego) i zadziwiajaca duza liczbe panow w srednim wieku siedzacych w wejsciach do swoich kamienic z alkiem w reku ( by to ujrzec wystarczylo troche zboczyc z glownej ulicy).
Szkoda tylko, ze nie dalismy rady zobaczyc wszystkiego z czego slynie Lizbona... Zabraklo nam tez czasu na to by w niej zabladzic, bo jak wiadomo, aby dobrze zwiedzic miasto trzeba sie w nim najpierw zgubic...
Nastepnym razem... kiedys tam ;)

















Lizbonskie azulejos czyli pieknie malowane plytki ceramiczne.
Mistrzostwo swiata! Przepiekne! Mozna je bylo zobaczyc wszedzie, na elewacjach, we wnetrzach kosciolow, restauracjach, stacjach metra, na posadzkach...



Lizbona byla naszym ostatnim przystankiem.
Od konca naszej podrozy dzielily nas juz tylko ponad 3200 kilometrow drogi powrotnej, ktora rozbilismy na 3 dni (z dwoma przystankami we Francji: w Boyenne i Metz, ktore mielismy okazje zwiedzic w 2015). Opaleni, szczesliwi i potwornie zmeczeni dojechalismy do Polski.

Zostaly wspaniale wspomnienia i plany nastepnych podrozy.
Chcielibysmy objechac Polske dookola, to po pierwsze. Po drugie, marzy nam sie podroz do Skandynawii, objechac morze Baltyckie haczac o Saint Petersburg w Rosji, Norwegie, Szwecje, Finlandie, Danie i Niemcy.
A z 'mniejszych' planow na ten rok, planujemy majowy wypad do Legolandu w Danii z przystankiem w Berlinie i wycieczke do Wilna. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy...

czwartek, 23 marca 2017

Fotograficznie niesystematycznie

Cos ostatnio malo robie zdjec i przyznam szczerze, ze wcale mi z tym nie jest dobrze. Usprawiedliwiam sie brakiem czasu, brakiem slonca i Bog wie czym jeszcze, ale pora to zmienic! Idzie wiosna, wiec aparat pojdzie w ruch!
Poki co, fotorelacja tego co u nas, w telegraficznym skrocie.


Taka zdolna prababcie ma Mikolaj!


Mikolajowa mapa podrozy po Europie. Granatowe kropeczki oznaczaja miejsca, gdzie byl; zielone tam, gdzie dojechali rodzice; a zolte oznaczaja miejsca, ktore chcielibysmy w niedalekiej przyszlosci odwiedzic. Czerwona, nielubiana przez nas kropka, to miejsce na belgijskiej autostradzie, gdzie o malo sie nie rozbilismy (klik).


Party w miasteczku lego, no bo jak to ma byc? My sie bawimy, wiec ludzikom lego tez sie nalezy odrobina zabawy!


Troche rozczarowala mnie tegoroczna zima. Byl snieg, ale zmarzniety, ktory nadawal sie tylko na sanki. Brakowalo nam takiego typowo do lepienia balwanow... ale jak juz sie pojawial, korzystalismy na maxa!
To balwan balkonowy ;)


Dawno, dawno temu (jakies 30 lat temu), mialam swoje osobiste krosno. Nawet nie pamietam skad... Nieduze, takie wielkosci formatu A3. Uwielbialam na nim robic roznorakie obrusiki czy serwetki.
Jakis czas temu Miko poprosil mnie abym uszyla troche ciuchow dla jego Misia. Pojedyncze skarpetki idealnie sie do tego nadaly. Kiedy poprosil o szalik, zaproponowalam mu, aby zrobil go sam. Zrobilam mu prowizoryczne krosno z kartonu, dalam welne i szalik z kazda kolejna minuta zwiekszal swoja dlugosc.
Z maja mala pomoca Miko stworzyl swoj pierwszy twor na krosnie! Super aktywnosc!


Z gorki na pazurki!!!


Tak mi sie ostatnio chcialo slodkiego... A ze w lodowce mialam ciasto francuskie, skusilam sie na rozyczki z jablek. Mi smakowaly na cieplo, mniej na zimno. Mikolajowi tylko na cieplo, a J. po jednej stwierdzil, ze lepiej wygladaja niz smakuja. Takze, ten tego... przedstawiam Wam moje pierwsze i zarazem ostatnie jablkowe rozyczki :)


Sezon na place zabaw uroczyscie uwazam za otwarty! Sporo tych placow zabaw mamy w okolicy, najwiekszy okolo 5 minut od domu, najciekawszy (przez otaczajaca zielen) w parku Sady Zoliborskie.
Jeszcze tylko troche i ruszymy rowery! Nie moge sie juz doczekac takiej prawdziwej wiosny, naszej pierwszej w Polsce po 11 latach nieobecnosci...


Mikolaj doczekal sie odpowiedzi na swoj list od jego bylej szkoly. Az mu sie oczka zaswiecily jak po wyciagnieciu koperty ze skrzynki okazalo sie, ze jest zaadresowany na niego. Nie ukrywam, ze mnie tez ucieszyla ta korespondencja :)


Ostatnimi czasy Miko walkuje nuty... Wczesniej nie byl swiadomy tego, ze pozycja nuty na pieciolinie odpowiada danemu dzwiekowi. Podzielilam sie wiec z nim moja mikro wiedza z tej dziedziny i tym samym rozpoczelam mikolajowe muzyczne szalenstwo. Syn zamienil sie nam w kompozytora!
Najpierw probuje zagrac melodie, ktora wpadnie mu w ucho na keyboardzie, a pozniej zapisuje ja w zeszycie do nut (czasami prosi o pomoc przy rysowaniu nut, podajac nazwe dzwieku). Zrobilam mu sciage z gama C-Dur i rodzajami nut, a On z nich korzysta i ku mojemu zdziwieniu wie nawet jak! Tworzy, a my sluchamy ;)


Ta pieknosc to ja!


Kaligrafia literek... Tutaj pojawil nam sie maly zgrzyt, bo polskie literki inaczej piszemy niz w Anglii. Tutejsze literki maja wiecej zawijasow, a do tego wszystkie sie lacza ze soba tworzac wyraz... Przed nami sporo pracy, bo Miko nie do konca ma ochote zmieniac swoje przyzwyczajenia.


Kosmos malowany farbami! Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz.... wymienia kolejno Mikolaj.
Do dzialania zainspirowala nas ksiazka "Ksiega kosmosu" znaleziona w bibliotece. Po jej przeczytaniu Miko zapragnal miec swoj wlasny uklad sloneczny, wiec wzielismy sie do pracy.

czwartek, 16 marca 2017

Z wizyta w Ciechocinku i Toruniu

W ubiegly weekend z mysla o sprawieniu przyjemnosci naszym nozdrzom wybralismy sie do Ciechocinka- najslynniejszego polskiego uzdrowiska.
Jego symbolem sa najokazalsze w Europie, prawie 200-letnie trzy drewniane teznie o
lacznej dlugosci ponad 1700 metrow sluzace do pozyskiwania soli z solanki, ktore dzieki odparowywaniu wody zapewniaja kuracjuszom (i nie tylko) wspanialy mikroklimat. To wlasnie one zrobily na mnie najwieksze wrazenie. Atrakcja warta uwagi!  
Sam Ciechocinek wielkiego szalu nie robi. Rzucaja sie w oczy stragany (kazdy inny), ogolny uliczny misz masz, do uszu dociera disco polo... ale to nie wszystko. Nie sposob nie zauwazyc zadbanych parkow, skwerkow, fontann, perelek architektonicznych i niestety niszczejacego miedzy tezniami zabytkowego basenu termalnosolankowego. Jak mozna bylo do czegos takiego dopuscic? Niewiem. Szkoda, ze miasto nie znalazlo funduszy na remont tak ciekawego obiektu i to w tak wspanialej lokalizacji...













Wieczorem pojechalismy do Torunia.
Wspaniale miasto! Skojarzylo nam sie z angielskim York'iem. Przepiekna starowka, niesamowity klimat i najlepsze na swiecie pierniki! Zdecydowanie musimy tam wrocic i spedzic wiecej czasu, bo w Toruniu jest co zwiedzac. 






Zaopatrzylismy sie w trzy paczki pierniczkow, ktorych konsumpcje zaczelismy po powrocie do Warszawy... Mikolaj stwierdzil, ze w tym roku juz nie musimy robic domowych piernikow na Swieta Bozego Narodzenia, bo te torunskie sa duzo lepsze i po prostu pojedziemy po nie do Torunia!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...