środa, 7 grudnia 2016

Swiateczne zyczenia Mikolaja

W tym roku Mikus piszac list do sw. Mikolaja wykazal sie nie lada sprytem i dosc ekonomicznym podejsciem do calej tej sprawy. Mianowicie wpadl na wspanialy pomysl, aby poprosic Siwobrodego przede wszystkim o zabawki, ktorych my- starzy nie chcemy mu kupic ze wzgledu na ich wysoka cene.
Swoj wybor argumentowal tym, ze sw. Mikolaj ma fabryke wszystkich zabawek jakie mozna sobie wymarzyc, wiec jego budzet (w przeciwienstwie do naszego) napewno nie ucierpi, bo to w koncu to masowa produkcja (Shit! sami mu te bujdy wbilismy do glowy!).
Poprosil o swoje ukochane klocki lego, ktorych wartosc przekroczyla 2100 zlotych plus cena jeszcze jednego pudla, ktorego nie mogl znalezc w katalogu.
I tu pojawil sie problem, bo wymarzony zestaw, ktory znalazl sie na miejscu pierwszym jego listy kosztuje bagatela 779 zlotych!!!

Wczoraj powedrowal na poczte by wyslac swoj list. Wracal w ciszy zastanawiajac sie czy aby napewno na jego liscie zyczen znalazly sie wszystkie jego ulubione zestawy.
Stwierdzil nawet, ze zalamie sie jesli sw. Mikolaj nie przyniesie mu zestawu, ktory najbardziej chcialby dostac...

A wiec rodzice staneli na glowach, aby to marzenie spelnic i udalo sie!
Zdobylismy wymarzony zestaw klockow z listy za 200 zl taniej!
Dobra promocja w polaczeniu z Cyber Monday zrobila bardzo duza roznice :)
Takze bedzie wielka radosc, taka mamy nadzieje!

A jak tam u Was z prezentami?




piątek, 2 grudnia 2016

Nasz kalendarz adwentowy 2016

A juz bylam sklonna odpuscic robienie kalendarza adwentowego w tym roku...
Juz nawet zaczelam sie rozgladac za gotowcami w temacie lego lub co gorsza isc po linii najmniejszego oporu i odliczanie zaczac z jakimis czekoladkami.
Az wreszcie oprzytomnialam!
Wzielam sie za niego ostatniego dnia listopada i to naprawde poznym wieczorem. Siedzialam do 2 w nocy by tylko skonczyc na czas, by przede wszystkim nie zawiesc Mikolaja, ktory dopytywal sie o kalendarz juz od tygodnia...
Zdazylam!
W kilka godzin powstal kalendarz w wersji dla zapracowanych.
Zadanie na kazdy kolejny dzien z ewentualna niespodzianka wkladam do kartonu wieczorem. Zadania planuje dzien wczesniej, wiec mam nadzieje, ze problemow z ich realizacja miec nie bedziemy.
Kupilam tez kilka upominkow (2 ksiazki, naklejki, farby, slodycze), ale przyznam, ze wciaz brakuje mi troche. Coz, ten kalendarz daje mozliwosc uzupelniania listy prezentow na biezaco, wiec czas jest!




piątek, 18 listopada 2016

Camperem po Europie! cz.5 Wlochy

Po kilku wspanialych dniach spedzonych w Chorwacji przyszla pora na Wlochy.
Juz po raz kolejny, bo 3 w ciagu ostatnich 6 lat wyladowalismy w Torbole nad jeziorem Garda lezacego u podnoza Alp Trydenckich.
To zdecydowanie nasze ulubione miejsce w Europie! To miejsce, gdzie oddychamy pelna piersia!
Uwielbiamy tamtejszy klimat i charakterystyczny widok Gardy, ktory mimo, ze znamy juz bardzo dobrze, za kazdym razem wprawia nas w zachwyt.
Dzieki porannym wiatrom, ktore praktycznie momentalnie ustaja w okolicach poludnia polnocna czesc jeziora jest rajem dla fanow zeglowania deskowego i to wlasnie miedzy nimi mielismy okazje pomieszkac kilka dni. Kolorowe maszty do windserfingu mozna bylo znalezc wszedzie!
Samo miejsce kempingu tez bylo niczego sobie, bo praktycznie sasiadowalo z jeziorem. Od wody dzielilo nas doslownie kilkanascie metrow, bo udalo nam sie znalezc wolne miejsce tuz obok bramy na promenade .
Cieszylo nas, ze alpejski klimat przypadl do gustu Mikolajowi. Bardzo szybko zaklimatyzowal sie na kempingu i w rownie szybkim tempie znalazl sobie kilku niemieckich kolegow, z ktorymi szalal na rowerach po calym polu. Udowodnil, ze w przypadku dzieci nie istnieje termin bariery jezykowej. Chlopaki zapraszali sie wzajemnie do siebie, bawili na placu zabaw, a czasami nawet znikali gdzies na kwadrans... widac bylo, ze Miko dobrze sie tam czul.
Nad Garda czulismy sie jak w domu. Wiedzielismy gdzie robia najlepsza pizze i kebab, jak dojsc do sasiedniej Riva di Garda, na plac zabaw, do wloskiej lodziarni czy gdzie zrobic zakupy.
Wiedzielismy czego sie spodziewac, a spodziewalismy sie wszystkiego najlepszego, bo nad Garda czujemy, ze zyjemy! Love it ♡











We Wloszech udalo nam sie wreszcie odwiedzic Werone! Przejezdzalismy kolo niej juz trzy razy i zawsze jakos nie bylo nam do niej po drodze.
W miascie Romea i Julii nie spedzilismy zbyt duzo czasu i zapewne nie zaliczylismy wiekszosci zabytkow w miescie, ale te najwazniejsze udalo nam sie zobaczyc.

Nasza dzielna Toyote zaparkowalismy w poblizu bramy prowadzacej na glowny plac w Weronie, Portoni della Bra. To wlasnie tam, parkujac na niestrzezonym parkingu probowano nam przebic jedna z przednich opon. Na pamiatke zloczynca zostawil nam wizytowke z kontaktem, gdzie skupuja uzywane auta. Na szczescie nasze toyka poradzila sobie z nozownikiem, a po nieudolnym ataku pozostalo tylko niegrozne naciecie na oponie.

Pierwsze co rzucilo nam sie w oczy po przejsciu przez brame to dobrze zachowany rzymski amfiteatr, ktory mimo swojego wieku nadal sprawuje swoja funkcje. W zeszlym roku mielismy plan aby zajechac tam na jakas sztuke, jednak ceny biletow skutecznie zniechecily nas do ukulturalniania sie podczas tamtych wakacji. Next time...
Najwiekszym jednak zainteresowaniem wsrod wszystkich turystow Werony cieszy sie Dom Julii, ktory i my postanowilismy odwiedzic.
Aby zobaczyc legendarny balkonik bohaterki szekspirowskiego dramatu trzeba przejsc przez kilkumetrowy podcien, ktorego wszystkie sciany ozdobione byly wyznaniami milosci.
Mimo mozliwosci, na balkonik nie weszlismy, bo ilosc turystow na dziedzincu byla po prostu zastraszajaca. Udalo sie zrobic za to zdjecie przypadkowej czarnoskorej Julii, ktora z owej przyjemnosci skorzystala.
W Weronie zjedlismy przepyszne lody, wypilismy dobra kawe i ruszylismy dalej na zachod, do Francji.













niedziela, 13 listopada 2016

Camperem po Europie! cz.4 Chorwacja

Po przejechaniu ponad 400 km zatrzymalismy sie w miasteczku o nazwie Krk mieszczacym sie na najwiekszej wyspie Chorwacji o tej samej dzwiecznej nazwie. Wyspa jest najchetniej odwiedzana wyspa kraju o czym moglismy sie przekonac juz na samym poczatku naszej chorwackiej przygody. Kamping, na ktorym planowalismy sie zatrzymac niestety nie mial miejsc, drugi z naszej listy rowniez.
Jak sie zdarzylismy zorientowac, na calej wyspie obowiazywal zakaz kamperowania poza polami kempingowymi, a ze wieczor zblizal sie wielkimi krokami to i nawet pojawil sie pierwszy wakacyjny stres. Ostatecznie wyladowalismy na kempingu na wzgorzu, bez plazy, ale za to z basenami, przepieknymi nadmorskimi krajobrazami i darmowymi drinkami na pocieszenie. Od centrum Krk i morza dzielilo nas okolo 20-25minut drogi pieszo i gdyby sie fakt, ze 80% tej drogi byla z gorki, a w przypadku drogi powrotnej pod gore byloby naprawde niezle.
Pole znajdowalo sie w gaju oliwnym, wiec cien, ktory jest naszym warunkiem koniecznym przy wyborze miejsca byl. Standard toalet i prysznicow znosny, sklep jako tako zaopatrzony, dobra restauracja, plac zabaw i 3 baseny- spoko... skupilismy sie wiec na relaksie i ewentualnym marudzeniu na to nieszczesne wzgorze i... pogode, ktora wedlug prognoz (i obserwacji na niebie) miala nam sie troche popsuc. Na szczescie w tym przypadku synoptycy racji nie mieli.

Polubilismy Krk i jego milych mieszkancow. Zachwycila nas krystalicznie czysta woda (Blekitna flaga!) i typowo srodziemnomorski wyglad miasta. Plaze kamieniste, ale przyjemne i nieprzeludnione.
Warto dodac, ze dogadanie sie z Chorwatami nie stanowilo zadnego problemu. Spora liczba chorwackich slow jest bardzo podobna do poolskich, wiec nawet jesli udalo nam sie wylapac ich kilka to z kontekstu mozna bylo zrozumiec znaczenie.

Co jeszcze zapamietamy?
Przepyszne smazone kalamary i malenkie rybki, ktore praktycznie codziennie jedlismy... chorwacka 'chwale', czyli tamtejsze dziekuje... no i polskiego turyste, ktory desperacko szukal smalcu w spozywczym sklepie w 30 stopniowy upal.

Ostatniego dnia w Chorwacji pojechalismy do Baski (3,4,5 zdjecie od dolu) lezacej na poludnio-zachodnim wybrzezu wyspy. To co tam zobaczylismy przeszlo nasze najsmielsze oczekiwania.
Plaza, ktora rowniez zostala wyrozniona Blekitna Flaga to ponoc jedna z najpiekniejszych plaz na swiecie i nie ma co sie dziwic, bo turkusowe wody w Basce powalaja na kolana.




















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...