środa, 30 stycznia 2013

Urodzinowa rozdawajka- CANDY!

Wielkimi krokami zbliza sie rocznica mojego istnienia w blogosferze.
Chcialabym podziekowac wszystkim czytelnikom, komentatorom i podgladaczom za to, ze ciagle napedzacie mnie do pisania.
Bez Was, zabawa w blogowanie nie mialaby sensu... 

Z tej okazji mam dla Was urodzinowe Candy!


Nagroda bedzie niespodzianka przygotowana pod katem osoby, 
ktora zostanie szczesliwie wylosowana.

Aby wziac udzial wystarczy zostawic komentarz pod tym postem
(osoby nieposiadajace bloga prosze o podanie adresu e-mail).

Bedzie mi milo, jesli podlinkujecie baner u siebie na blogu/fb oraz
 napiszecie w komentarzach co Wam sie podoba / nie podoba na blogu.
Za Wasze opinie z gory dziekuje.

Zgloszenia od dzis 30.01 do 14.02 godz. 23:59
Losowanie odbędzie sie nastepnego dnia.
ZAPRASZAM DO ZABAWY!

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Sniadanie Mistrza

Szesc roznych porankow
Szesc roznych sniadan
Jedno dziecko i jeden brzuszek


  • kellogg's rice krispies+mleko+bezpestkowe winogrona
  • kaszka manna z rodzynkami na mleku+kruszone ciacho+lyzeczka truskawkowego dzemu
  • cow & gate pszenne sniadanie+mleko+pol banana
  • rogalik na cieplo+dzem truskawkowy+mleko
  • kaszka manna na mleku+tarte jablko
  • platki kukurydziane+mleko+pol banana

niedziela, 27 stycznia 2013

20!

Dzis dzien szczegolny.
Nasz Syn przestaje byc "nastka" i konczy dzisiaj 20 miesiac zycia.
Niewiadomo, kiedy wyrosl z Niego taki przystojny kawaler, ktory ma swoje zdanie niemalze na kazdy temat.
Jego zasobu slow nie sposob nawet wypisac, bo Dziecie rozgadalo nam sie na dobre w ostatnim czasie. Powtarza praktycznie kazde slowko, a najlepsza w jego brzmieniu jest papryka, na ktora mowi "prrrr".
W nocnikowaniu sukcesow zadnych nie odnotowlalismy, aczkolwiek wczoraj wieczorem sam poprosil o usadzenie Go na doroslym wucecie.
Przepada za ksiazkami, a szczegolnie tymi w wersji pop-up. Lubi tez wyszukiwac w nich znajomych literek, takze literkowa edukacja nadal wrze. Do ABEIMOTU, dolaczyly niedawno K i S.
Jest puzzlomaniakiem, a Jego rekordem jest ulozenie obrazku z 6 elementow!
Furrore rowniez robia roznorakie samochodziki, zwlaszcza takie, ktorym mozna otworzyc drzwi i wpakowac jakiegos ludzika do srodka.
Gusta odnosnie telewizyjnych ubodoban sie nie zmienily, czyli nadal na topie sa Mali Einstaini i Klub Przyjaciol Myszki Miki.
Kulinarnie nie jest zbyt wybredny. Do frykasow, ktore zawsze smakuja mozna zaliczyc gruszke, buraki i ogorki kiszone. Nadal nie przepada zbytnio za chlebem, za to ostatnio polubil kurczaka i to pod kazda postacia.
Mikus w dalszym ciagu robi sobie drzemke w popoludniowych godzinach, choc zdarzaja sie czasami dni, kiedy z niej rezygnuje.
Ale z nocnych pielgrzymek do rodzicielskiego lozka nie rezygnuje nigdy.
Coraz czesciej na nasze spacery idziemy bez wozka, takze rosnie nam ten maly Skrzat.

Nasz 20-miesieczniak w liczbach:
waga: 13.4kg
wzrost: 87cm
zeby: 16 sztuk
Dzisiejszy wypad na plac zabaw.
Najcudowniejszy i najkochanszy!

sobota, 26 stycznia 2013

Rowerowa zabawa/ The Versatile Blogger

Drogie Mamy,
Zanim zaczniecie czytac wyjasnienie rowerowej zabawy, moze znajdziecie wolna minute i same narysujecie co nieco? Szczegoly TU.

Ponad trzysta osob (kobiety, mezczyzni, dzieci) poproszono o wziecie udzialu w eksperymencie, ktory polegal na narysowaniu roweru, a wyniki okazaly sie byc bardzo ciekawe.
Duzy procent rowerow, ktore stworzone byly przez facetow posiadala wiekszosc, jak nie wszystkie niezbedne czesci (2 kola, siodelko, kierownica, lancuch i pedaly). W przeciwienstwie do meskich rowerow, kobiece czasami ograniczaly sie do dwoch kolek. To spostrzezenie jednak nie powinno nikogo dziwic, poniewaz mezczyzni zwykle sa lepsi w tego typu przestrzennych zadaniach.
Kobiety czesto dodawaly swoim rowerom ekstra zycie, rysujac postacie na siodelkach czy roznorakie krajobrazy. Na pytanie dlaczego, odpowiadaly, ze powodem byl fakt iz rower w ich mniemaniu bez rowerzysty nie istnieje. 30 % kobiet udalo sie jednak narysowac perfekcyjnie rower z wszelkimi detalami.
Najbardziej zaskakujace w doswiadczeniu bylo jednak to, ze zaden z doroslych mezczyzn nie narysowal osoby na rowerze i widoku w tle. Badaniu poddaly sie 162 osoby plci meskiej i jedynym osobnikiem, ktory narysowal postac na siodelku byl 7 letni chlopiec. Na pytanie dlaczego ograniczali sie w swojej tworczosci, zwykle odpowiadali, ze zadanie dotyczylo narysowania roweru, a nie widokow itp. tlumaczac przy tym, ze mezczyzni sa bardziej posluszni od kobiet.


1) kobieta 2) mezczyzna 3) kobieta 4) kobieta

Zrodlo:
"Child of Our Time" - Tessa Livingsote, Robert Winston

A skoro juz jestem przy zabawach, jakis czas temu trzy wspaniale blogerki Bee, Teczowa Mama oraz Ania wyroznily mnie w THE VERSATILE BLOGGER. Dziewczyny, dziekuje Wam bardzo, za te skrzdla!

Zasady:
  - podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu
  - umieścić link z nagrodą Versatile Blogger Award u siebie na blogu
  - ujawnić 7 faktów dotyczących siebie
  - nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
  - poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów

No wiec:

1. Kiedys myslalam, ze wystarczy chciec. Dzisiaj wiem, ze chciec to sobie moge, a duzo zalezy od innych.
2. Dawno temu chcialam zostac chirurgiem, dlatego w liceum wybralam biologiczno- chemiczny profil. W klasie maturalnej zmienilam kompletnie zdanie na temat tego co chcialabym robic w przyszlosci.
3. Marze o domku na wsi, w niewielkiej odleglosci od lasu/ jeziora/stawu. No dobra, ewentualnie moze byc apartamentowiec w centrum miasta i jego ostatnie pietro z widokiem na cala okolice ;)
4.  Jestem mankutem.
I tutaj krotka anegdotka: Jak mialam lat kilka, wuj moj zapytal, ktora reka pisze. Ja z usmiechem wyrysowanym na twarzy odpowiedzialam: “Jestem mintajem”. Do dzisiaj pamietam atak smiechu, jaki zafundowalam mojemu rozmowcy.
5. Ostatnio puls mojego serca wskazuje definitywnie na jakas martwice. Od dobrych kilku tygodni nie przekracza ok 60/m.
6. Jestem za legalizacja zwiazkow partnerskich! Wczorajszy dzien w sejmie to po prostu jedna wielka porazka! Wstyd.... szkoda, ze Polska nadal rzadza kretyni.....
A na koniec cos ekstra...
7. Dawno, dawno temu, siedem razy z rzedu bralam udzial w Poznanskiej Pieszej Pielgrzymce na Jasna Gore. Wszystkie siedem zakonczone sukcesem. Na dzien dzisiejszy moje podejscie do koscielnych spraw troche sie rozni od tygo sprzed kilkunastu. Duzo sie zmienio...

A nominuje kazdego, kto ma ochote na maly internetowy ekshibicjonizm ;)

wtorek, 22 stycznia 2013

Anegdoty z zycia wziete

Jestesmy w sklepie. Ustawiamy sie w kolejce do kasy.
Przed nami kobieta z wielkim wozkiem i tysiacem produktow.
Miko na jego widok mowi: “woooooooooooow!”
Kobieta na widok Miko zaczyna sie smiac, bo takie wow to naprawde cos!

Skaleczylam sie w palec.
Polala sie krew. Szukam plastrow, a Mikus bacznie obserwuje cala sytuacje.
Tlumacze, ze mama zrobila “babe” i teraz leci jej krewka.
On patrzy i z niedowierzaniem mowi: “Nieeeeeee”
Przesuwam blizej palec i tlumacze, ze to krew. 
On kreci glowka i powtarza: “Nieeeeeeee, fabka” (czyt. farbka)

Jestesmy na spacerze.
Miko idzie o wlasnych silach. Mijamy faceta, ktory siedzi w glebokiej dziurze i naprawia co nieco w podchodnikowej infrastrukturze.  
Miko zatrzymuje sie, patrzy na goscia i z widocznym zaklopotaniem na twarzy mowi: “O  Ooooooo” (chyba myslal, ze gosciu wpadl do tej dziury przez przypadek). Facet podnosi wzrok i w smiech.

Wczesny ranek. Siedzimy w domu. Od kilku dobrych minut Mikus w ciszy wypatruje czegos przez okno.
Odwraca sie i z radoscia krzyczy: “Mama, A A”!
Patrze, pytam co i jak, a On wskazuje na znak z nazwa ulicy…a tam litera A. Zdolniacha!

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Panie i Panowie- buntu czas zaczac!

Jakis czas temu przeczytalam wypowiedz pewnej mamy, ktorej udalo sie urodzic dziecko silami natury. Uwazala, ze kobiety po cesarskim cieciu nie powinny w ogole wypowiadac sie na temat porodu, bo tak wlasciwie malo o nim wiedza. Przyznam sie bez bicia, ze przez krotki czas po porodzie tez tak twierdzilam (ale ta opinia nie przeszkadzala mi myslec o CC przy kolejnym dziecku). Z perspektywy czasu jednak mysle, ze moje zachowanie bylo wywolane pewna heroiczna postawa… ze udalo mi sie… ze mimo tego wielkiego bolu dalam rade urodzic mojego pieroworodnego Syna i to tylko “na gazie”... Wstyd mi teraz troche za to niepoprawne myslenie dyskryminujace pewna czesc mam, ale ciesze sie, ze doroslam do zmiany mojej opinii, a za moja szczerosc przepraszam.
Otoz to, w jaki sposob urodzilysmy nasze dzieci kompletnie nie ma znaczenia! SN czy CC- co za roznica? I tak wszystko wyjdzie w praniu, bo dlugofalowy proces wychowania  jaki nas czeka ukaze wszystkie nasze wady i zalety. To jak kilkunastoletnie studia z pedagogiki polaczonej z psychologia, z wieloma kolokwiumami, masa egzaminow. Tylko na koniec zmiast pisania, nasza prace mamy juz gotowa – mamy uksztaltowanego przez nas mlodego czlowieka.
I jesli pozytywnie zaliczalismy kolejne sprawdziany to czlowiek ten bedzie madry i inteligentny o wysokim poczuciu wlasnej wartosci, ale przede wszystkim szczesliwy. Jedno nalezy pamietac, na poprawki egzaminow nie mamy co liczyc… szanse mamy tylko jedna.
Na kazdym z rodzicow lezy przeogromna odpowiedzialnosc, bo to od nas zalezy kim bedzie nasze dziecko.
To olbrzymia lekcja dla nas, lekcja rodzicielskiej cierpliwosci i wyrozumialosci oraz fizycznej wytrzymalosci.
I w sumie caly ten proces idzie wmiare gladko do momentu, kiedy nasz szkrab nie zrozumie znaczenia slowa “nie”.
Wtedy zaczyna sie maly hardcore… Panie i Panowie- buntu czas zaczac!

Jak grom z jasnego nieba pojawil sie u nas niesforny bohater.
Bohater mimo, ze malych rozmiarow i anielskiej urody, do domu wprowadzil niewielki chaos wybierajac sobie slowo “NIE” jako to najbardziej kochane. Juz od dobrych kilku dni nie sposob nie zauwazyc charakterystycznych zachowan dla okresu noszacego hucznie brzmiaca nazwe buntu dwulatka, ktory tylko teoretycznie ma byc okresem przejsciowym, a w rzeczywistosci przeistacza sie w bunt trzylatka, czterolatka, pieciolatka, potem jeszcze inne by wkoncu w wejsc w okres mlodzienczego buntu, w ktorym to nasze dziecko osiagnie pelnoletnosc i w nosie bedzie mialo nasze uwagi czy zakazy.
Na dzien dzisiejszy czestotliwosc wystepowania “atakow nieniowania” nie jest bardzo czesta, aczkolwiek na tyle czesta by zdac sobie sprawe z tego, ze czas zabawy sie skonczyl, a teraz wypadaloby zaczac powaznie wychowywac.
Szkrab co chwila mnie testuje, a ja walcze jak moge… cierpliwie tlumacze, znosze krzyki i czasami histeryczne placze, bo czegos nie wolno. I przyznam szczerze, ze cierpliwosci czasami brakuje, kiedy to dziecie po raz senty swymi malutkimi paluszkami wlacza i wylacza guziczki telewizora/x boxa czy atakuje klawiature laptopa… Prosby i tlumaczenie czasami odnosza skutek przeciwny od oczekiwanego…
Czasami sie zatrzymuje i zastanawiam, gdzie sie podzial moj anielski Mikus?

PS Detale rowerowej zabawy wkrotce. FAIL- nie udalo mi sie przygotowac postu. 

piątek, 18 stycznia 2013

No i jest wreszcie!

Jeszcze kilka dni temu szalelismy na placu zabaw, a dzis w nocy, po ciuchutku, ale raczej spodziewanie nareszcie do nas dotarla!
Ona- nasza piekna, biala i dlugo wyczekiwana ZIMA! Cudownie bylo odslonic zaluzje z rana- mamy pierwszy snieg, minusowa temperature i nadal (!) niestety szarzyzne na niebie, ale to nadzwyczajniej w swiecie dzisiaj nam nie przeszkadza. Pozytywne prognozy na najbizsze dni sprawiaja, ze morda nie przestaje sie usmiechac, czyli sniegu bedzie coraz wiecej! I to nam sie podoba, a nie tam jakichs marny jesienny styczen!
Pierwsze szalenstwa mamy juz za soba. Przedpoludniowa pora razem z Miko wybralismy sie na zwiady. Syn jakiegos wiekszego szoku nie przezyl, smiesznie jednak reagowal na to, gdy snieg zatrzymywal sie na czubeczkach jego butkow- od razu byly czyszczone rekawiczkami. Lepilismy kulki male i duze, no i zabawa byla przednia! Po godzinie, z czerwonymi policzkami i prawie odmarznietymi maminymi lapskami (odpowiednie rekawiczki to podstawa!) wrocilismy do domu.
Na popoludnie mamy ambitniejszy plan- razem z tata idziemy lepic balwana, ot co!
To bedzie super balwan, z marchewka i tego typu innymi atrakcjami!


A to juz zadanie domowe dla Was.
Jedyne co potrzeba to wolna minuta, kawalek papieru i cos do pisania... no i checi tez by sie przydaly.
Odliczajac 60 sekund, narysuj rower.
Pozniej spojrz na zdjecie ponizej i zastanow sie, osoby jakiej plci narysowaly kolejne rowery.
Szczegoly (mam nadzieje) w nastepnym poscie.

środa, 16 stycznia 2013

Aniol

"Pewnego razu było dziecko gotowe, żeby się urodzić. Więc któregoś dnia zapytało Boga: - Mówią, że chcesz mnie jutro posłać na ziemię, ale jak ja mam tam żyć, skoro jestem takie małe i bezbronne? - Spomiędzy wielu aniołów wybiorę jednego dla ciebie. On będzie na ciebie czekał i zaopiekuje się tobą. - Ale powiedz mi, tu w Niebie nie robiłem nic innego tylko śpiewałem i uśmiechałem się, to mi wystarczało, by być szczęśliwym? - Twój anioł będzie ci śpiewał i będzie się także uśmiechał do ciebie każdego dnia. I będziesz czuł jego anielską miłość i będziesz szczęśliwy. - A jak będę rozumiał, kiedy ludzie będą do mnie mówić, jeśli nie znam języka, którym posługują się ludzie? - Twój anioł powie ci więcej pięknych i słodkich słów niż kiedykolwiek słyszałeś, i z wielką cierpliwością i troską będzie uczył Cię mówić. - A co będę miał zrobić, kiedy będę chciał porozmawiać z Tobą? - Twój anioł złoży twoje ręce i nauczy cię jak się modlić. - Słyszałem, że na ziemi są też źli ludzie. Kto mnie ochroni? - Twój anioł będzie cię chronić, nawet jeśli miałby ryzykować własnym życiem. - Ale będę zawsze smutny, ponieważ nie będę Cię więcej widział. - Twój anioł będzie wciąż mówił tobie o Mnie i nauczy cię, jak do mnie wrócić, chociaż ja i tak będę zawsze najbliżej ciebie. W tym czasie w Niebie panował duży spokój, ale już dochodziły głosy z ziemi i Dziecię w pośpiechu cicho zapytało: - O, Boże, jeśli już zaraz mam tam podążyć powiedz mi, proszę, imię mojego anioła. - Imię twojego anioła nie ma znaczenia, będziesz do niego wołał: "MAMUSIU"."


Rozczulil mnie troche ten tekst...
U nas piekna pogoda, niebieskie niebo, slonce... RAJ na ziemi!
Dobrego dnia Mamuski!

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Moj matczyny (nie)perfekcjonizm

Mialam kiedys plan.
Plan bycia mama idealna, idealna pod kazdym wzgledem.
Chcialam byc kobieta wzorowana na modelu, ktory lansowany byl przez poradniki dla swiezo upieczonych mam- mama zawsze wypoczeta, usmiechnieta, kreatywna, cierpliwa i taka, ktorej nic nie zaskoczy. 
Myslalam, ze mimo posiadania dziecka bede wzorowa pania domu, ktorej problemu nie bedzie stanowilo codzienne ugotowanie zdrowego obiadu (rzecz jasna z eko produktow) i utrzymanie mieszkania w nienagannym porzadku.
Myslalam, ze zajecie sie dzieckiem miedzy kuchnia, a pokojem to pestka; a codzienny spacer nawet w deszczu to podstawa. 
Duzo rozmyslalam, jakim chce byc rodzicem i mialam wrazenie, ze do tej roli jestem dobrze przygotowana.

Bedac w ciazy skutecznie wzbogacalam swoja biblioteczke o poradniki, ktore mialy zglebic moja wiedze na temat tego co sie dzieje i co bedzie sie dzialo z moim brzdacem. Edukowalam sie z kazda jedna przekladana przeze mnie strona.
Pamietam jak przed pojsciem na urlop macierzynski, szefowa landscaping'u podeszla do mojego biurka i z usmiechem rzekla, ze daje sobie reke odciac, ze bede perfekcyjna mama, a moje dziecko bedzie chodzilo mi jak w zegarku.
Tymczasem rzeczywistosc okazala sie miec niewiele wspolnego z teoria i przepowiedniami znajomych (mam wrazenie, ze to ja czasami chodze jak w zegarku).
Macierzynstwo opisywane w moich pseudoporadnikach okazalo sie byc jedna wielka bujda, a zlote mysli mozna bylo od razu wyrzucic do kosza… moj perfekcjonizm rowniez.  
Pamietam tez jak kiedys moja siostra- mama 3 brzdacow, powiedziala, ze chcialaby jechac sama na wakacje. Wtedy pomyslalam, ze jak to? Bez dzieci? Przeciez maluchy mialyby taka frajde… Tak sama? Nie rozumialam jej. Po narodzinach Syna zmienilo sie moje podejscie do wielu spraw i nareszcie zrozumialam mamy.

I tak, na dzien dzisiejszy, daje ogladac mojemu dziecku bajki, serwuje mu czasami parowki (tak...tak...moje dziecko je parowki; Herda- ponad 70% wieprzowiny w skladzie) i raz na jakis czas slodycze, pozwalam mu na nocne pielgrzymki do naszego lozka (co gorsza, mimo moich narzekan na Jego "rozwalanie", lubie kiedy z nami spi), moj Syn siusia nadal w pieluchy, bo tak naprawde nie chce mi sie sadzac Go co 10 minut na nocnik (chyba poczekam z tym do lata, kiedy bedzie cieplo), zdarza mi sie postepowac niepedagogicznie i podniesc glos na dziecko (i nie cierpie tej bezsilnosci we mnie), nie odkurzam podlog, nie sprzatam i nie prasuje codziennie, czasami skladam suche pranie dopiero wtedy, gdy musze powiesic nowe do suszenia; czasami puszczam bajke Malemu, zeby miec choc chwile dla siebie (toaleta itp), czasami ide spac zamiast posiedziec troche z J, bo czasami tez padam na twarz… i czasami chcialabym jechac na wakacje, choc na jeden dzien - sama.

I wiecie co? 
Wiem tez, ze mimo tego braku profesjonalizmu z mojej strony, dla mojego dziecka i tak jestem najpiekniejsza, naukochansza, po prostu idealna mama. 
Bo to najwspanialszy Ludzik na ziemi!

No, a teraz mozecie mnie zlinczowac za te parowki i cala reszte! 

czwartek, 10 stycznia 2013

W tym domu teraz mieszka KTOS

Jeszcze zanim wskoczyl do wanny przemknal mi szybko przed nosem.
Popatrzylam na Niego jak boso biega po korytarzu.
Taki maly Ktos, kto zmienil nam zycie…

Wprowadzil sie do nas nie pytajac o zgode
Nie placi za czynsz, nie dorzuca do rachunkow
Gotowaniem tez sie nie przejmuje, ani porzadkami
Bez pytania reorganizuje cale umeblowanie mieszkania
Robi co mu sie zywnie podoba, nie przejmujac sie czy tak wypada czy tez nie.
I biega tylko szczesliwy z usmiechem na twarzy
Taki maly Ktos…
Ktos, kogo jeszcze jakis czas temu z nami nie bylo
Ktos, kto teraz tyle dla nas znaczy.

Wodne chlups dobieglo do mych uszu…
A potem ten szalony i znany mi smiech…
Poszlam do lazienki i juz znalam powod tych radosci.
Ktos przygotowywal sie do kapieli.
Masa zabawek nurkowala w wannie i cierpliwe wyczekiwala swojego wlasciciela.

środa, 9 stycznia 2013

Moje Essentials, czyli kilka slow o kilku gadzetach

Zanim urodzi sie to nasze wyczekiwane dziecie, kazda z nas mysli, ze potrzeba nam tysiaca rzeczy by moc godnie sie tym malym ssakiem zajac.
Nic bardziej mylnego! Praktyka czyni mistrza!
Uwazam, ze kazda mama po dobrych kilku/ kilkunastu miesiacach od porodu moze nazwac sie mistrzynia w dziedzinie mamkowania. Wie co, gdzie i jak. Wie tez co okazalo sie byc jej zbedne podczas opieki nad dzieckiem i co wrecz ratowalo jej zycie.

Ja mam kilka swoich perelek, ktore bezsprzecznie na 5 gwiazdek zasluguje i bez ktorych nie wyobrazam sobie normalnego funkcjonowania w pierwszych miesiecach bycia mama.
  • NOSIDELKO - Nic tylko oprawic, powiesic na scianie z wielkim napisem – “cudo, ktore uratowalo moj kregoslup”! Na jego temat moge sie wypowiadac tylko i wylacznie w superlatywach! Uzywane w domu i na zewnatrz do okolo 12 miesiaca zycia. Najlepszy zakup dziecieco-wyprawkowy. Mielismy to cudo, ktore jak najbardziej polecam.
  • SILIKONOWE NAKLADKI - Ulala… o placzu, poczatkowym trudzie karmienia piersia pisalam juz kiedys... Wtedy byly dla mnie jak zbawienie. Kosztuja grosze, a dzieki nim ssak bez problemu bedzie mogl sie przyssac, a i mamine cycore bezpieczniejsze (chyba ugryzniecie przez ssaka kazdej z mam sie zdarzylo).
  • SIEDZONKO DO WANIENKI -  Kolejny rewelacyjny wynalazek! Bez niego byloby ciezko, a razem jakze przyjemnie! Kapiel bez dodatkowej asekuracji rodzica nam nie straszna. Dzidzia wygodnie sobie siedzi niczym krol na swoim tronie, a rodzic myje zrelaksowany bez obawy, ze dzieciatko zsunie sie pod wode. Mieslismy to, ktore bylo idealnie wyprofilowane i sprawdzalo sie rewelacyjnie.
  • DOZOWNIK DO MM  - Dawno dawno temu, kiedy to jeszcze Syn mleko w srodku nocy pijal, matka na polprzytomna wstawala by dziecku poidlo zrobic. Skupic sie bylo ciezko, ale z pomoca przychodzil jej dozownik, ktory odpowiednia dawke mm posiadal i mama nawet z zamknietymi oczami mogla mleko przygotowac. Na noc- niezastapiony!
  • TERMOS - tak jak wyzej, butelka z ciepla woda w termosie to podstawa! Oczywiscie mozna go zastapic podgrzewaczem itd… ale ja w zupelnosci usatysfakcjonowana bylam naszym cudem. Nadal w uzyciu, gdy gdzies wybywamy i pora na dzieciecy posilek wypada poza domem.
  • STERYLIZATOR - nawet gdy Syn cycorem byl karmiony, sterylizator byl w uzytku, bo tu laktator, tu pojemniczki, tu to czy tamto - zawsze cos bylo do gotowania. Moj dostalam uzywany od kolezanki i nadal codziennie pakuje w niego butle to wyparzania. Polecam, aczkolwiek pewnie i bez niego mozna sobie dac rade.
A te niepotrzbne gadzety?
Moim zdaniem jest ich multum! Nizej trzy, ktore pierwsze przyszly mi do glowy.
  •  SMIETNIK NA PIELUSZKI – no dobra, pachnie- to chyba jedyna jego zaleta. Dziecku zmienia sie pieluszki co chwila, wiec tak czy siak codzienne oproznianie pojemnikow na smieci jest wrecz wskazane. Po co przetrzymywac je przez kilka dni w perfumowanym plastikowym pojemniku? Nie wiem.
  • URZADZENIA DO GOTOWANIA OBIADKOW – po co komu to cudo? Jesli decydujemy sie pichcic dla malca, to i tak trwa to tylko okolo 6-7 miesiecy. Po co wydawac fortune na urzadzenie, ktore bedzie nam wadzilo po pol roku uzywania? Gotuje sie szybciej, ale czy faktycznie potrzeba nam tego by zaoszczedzic 15 minut?
  • ELEKTRONICZNA BABY SITTER – gadzet fajny, bo i widzimy i slyszymy naszego dzidzia oddalonego od nas kilkanascie metrow, ale czy naprawde warto? Mam wrazenie, ze nie. Dziecko jak sie obudzi, nie omieszka dac nam o tym znac i nie powstrzyma go zadna akustyczna izolacja - nie boj zaby! A tlumacz placzu? O rzesz Ty! Lepiej chyba poznac swoje dziecko anizeli elektronicznie sprawdzac dlaczego otwarlo w danej chwili paszcze.
  • ITD... ale kazda mama swoje racje ma i kazdej co innego trzeba...

A Wy, drogie mamy tez macie swoje perelki, bez ktorch ani rusz?

wtorek, 8 stycznia 2013

Skypowo – kontaktowo

Chyba moge polasic sie na stwierdzenie, ze skype odgrywa w naszym zyciu bardzo wazna role.
Jest czyms miedzy rozmowa telefoniczna, a niedzielnym obiadem u Rodzicow.
Daje nam namiastke tego, czego czasami najbardziej potrzebujemy - kontakt z najblizszymi.
Miko smieje sie, bawi, placze, jednym slowem rosnie w internetowych oczach Dziadkow.
Juz na sam widok skype, Mlodziak podchodzi do komputera i z usmiechem wola “aba, aba” (halo, halo).
A gdy polaczenie zostanie rozpoczete, potrafi skupic uwage na tym, co Dziadkowie maja do powiedzenia, odpowiedziec na pare pytan, pochwalic sie nowymi zabawkami czy pomachac na do wiedzenia. Bardzo cenimy sobie skype i cieszymy sie, ze zyjemy w tych internetowych czasach, gdzie mimo odleglosci mozemy zapewnic dziecku jakikolwiek kontakt z najblizszymi.
Nie wiem czy Mikolaj do konca rozumie, ze Dziadkowie to prawdziwe osoby z krwi i kosci, ale mam nadzieje, ze nie patrzy na Nich jak na interaktywna kreskowke…

A! Mam kolejne postanowienie noworoczne do wykonania i to juz w styczniu – wywolac zdjecia, wrzucic do albumu i opowiadac Mikusiowi na dobranoc opowiesci o Babciach, Dziadku, Ciotkach i Wujkach. 

A u nas tymczasem ponownie na kilka dni zrobilo sie swiatecznie i magicznie.
Byly przygotowania, byla konsumpcja i polowiczne lenistwo.
Nawet prezenty byly dla Mikusia - ten to ma dobrze!
Ach, jak fajnie przezyc to jeszcze raz! 

Podczas przygotowan w kuchni, Mikus wiernie dotrzymywal towarzystwa mamie.
Wspieral jak mogl! I mnie, i Justyne Kowalczyk! 

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Swiat sie kreci wokol mnie czyli dzieciecy egocentryzm

Czy dziecko w wieku przedszkolnym mysli o dobrach osob trzecich?
Piaget (1896-1980; psycholog, biolog i epistemolog szwajcarski, od 1921 pracujacy nad badaniami z zakresu psychologi dziecka), odpowiedzialby na to pytanie przeczaco.
Jego zdaniem, dzieci do 7 roku zycia charakteryzuja sie bardzo egocentrycznym spojrzeniem na swiat.

Wedlug teorii Piaget'a egocentryzm to naturalna faza rozwojowa wystepujaca u dzieci miedzy drugim, a siodmym rokiem zycia. Poczucie to maleje wraz z wiekiem, aby wkoncu osiagnac rzeczywisty poziom umyslowego i moralnego rozumienia swiata, gdzie dorosly juz czlowiek potrafi znalezc odpowiendnie dla siebie miejsce i osiagnac tak zwany poziom egocentryzmu umiarkowanego. Dzieciecy egocentryzm polega na niezdolnosci wyobrazenia sobie dwoch fizycznych wymiarow rownoczenie i niemoznosci zrozumienia czyjegos punktu widzenia.
Nie jest to forma egoizmu, gdzie maluchy motywowane sa wylacznie wlasnym interesem, jest to raczej brak wyobrazni, ze istnieja ludzie, ktorzy widza i czuja inaczej niz one same.

W 1956 roku, w jednym z badan prowadzonych przez Piaget’a dotyczacych okreslenia stopnia egocentryzmu we wczesnym etapie rozwoju, pokazano dzieciom trojwymiarowy model sceny gorskiej. Maluchy ogladaly go z jednego miejsca. Na makiecie zostala umieszczona maskotka, ktorej zmieniano co jakis czas miejsce. Zadaniem dziecka bylo zdecydowac, co widzial mis. Do odpowiedzi sluzylo im kilka rysunkow przedstawiajacych rozne widoki, z ktorych dziecko mialo wybrac jedno. Wiekszosc maluchow do czwartego roku zycia nie rozumialo pytania. Reakcja dzieci w wieku od czterech do siedmiu lat była dosc spojna- najczesciej wybieranym przez nich rysunkiem byl ten, ktory przedstawial obraz zgodny z tym, co widzieli oni sami, niezaleznie od tego, gdzie umieszczona byla maskotka.


Ostatnie badania jednak pokazuja, ze dzieci w wieku od trzech do czterech potrafia wyobrazic sobie inny punkt widzenia niz ich wlasny. Maluchom przedstawiono trojwymiarowe modele A, B i C- scene z trzema gorami. W zabawkowym aucie umieszczono mala lalke, ktora podrozowala dookola kazdej makiety. Kiedy samochodzik sie zatrzymywal, dziecko pytane bylo co widzi lalka. W wiekszosci przypadkow odpowiedzi byly prawidlowe, jedynie gorska scena okazala sie byc dosc problematyczna, a odpowiedzi nietrafione.


Inne z badan podwazajacych twierdzenia Piaget’a pokazalo, ze nawet dzieci miedzy pierwszym, a trzecim rokiem zycia  nie sa calkowicie egocentryczne jak dowodzily to wczesniejsze teorie. Maluchy otrzymaly w rece fotografie, a pozniej zostaly poproszone o podanie jej swojej matce, ktora siedziala naprzeciwko nich. Duza wiekszosc dwu i pol oraz trzy- latkow obrocila obrazek i nastepnie podala matce (takze wzgledem siebie fotografie widzieli do gory nogami). Badanie dowodzi temu, ze dzieci w tym wieku maja jakies pojecie o roznicy kata widzenia jednego czlowieka wzgledem drugiego.

Jeszcze prostszym i szybszym sposobem na sprawdzenie jaki to egocentyczny jest nasz maluch jest eksperyment z jedzeniem. Usiadzmy w towarzystwie dziecka z uprzednio przygotowanym talerzem czegos co dziecko lubi konsumowac i czegos co nie bardzo trafia w jego gusta, ale nam bardzo smakuje. Spytajmy malucha co lubi jesc i pozwolmy mu troche skosztowac. Opowiedzmy mu jak lubimy rzecz znajdujaca sie na drugim talerzu i zjedzmy odrobine na jego oczach pokazujac jak bardzo nam smakuje. Nastepnie poprosmy dziecko by podalo nam potrawe, ktora my uwielbiamy.

Co podalo?

Moje podalo przysmak, ktorego on sam nie lubi… zwykle tak robi ;)
To co jest be, to dla mamy i taty, takze wynik badania niezbyt miarodajny.

Zrodlo:
"Psychology" Fourth edition - Henry Gleitman
"Child of Our Time" - Tessa Livingsote, Robert Winston

sobota, 5 stycznia 2013

Dziwny post o dziwnych emigracyjnych przemysleniach

Na zewnatrz mamy blekitne niebo i piekne slonce.
Przedpoludniowy spacer zaliczony. Teraz Syn spi, a ja sie zastanawiam...
Zanim pozegnalismy stary rok, mielismy okazje poskajpowac troche ze znajomymi, ktorzy jeszcze jakis czas temu mianem emigrantow mozna bylo okreslic, jednak od jakiegos czasu zamieszkuja w ojczyznie.
Jest im tam dobrze, ale... no wlasnie, zawsze musi byc jakies "ale". Po roku nadal cos ich negatywnie potrafi zaskoczyc...
W tym tygodniu odwiedzila mnie kolezanka po fachu, studiowalysmy razem.
Wrocila do Polski 2 lata temu, na wyspy ponownie planuje przeprowadzke w tym roku.
Przyznam szczerze, ze jej wizyta, a wlasciwie informacje, ktore nam przekazala troche mnie zasmucily. Co jakis czas sprawdzam jak wyglada rynek pracy w PL, przegladam internetowe serwisy zeby zorientowac sie co i jak. Zwykle po takim krotkim styknieciu sie z polska rzeczywistoscia, lekko zniesmaczona, odkladam kompa na bok. Pracy w architekturze brak, a wlasciwie duzy BRAK!
Byc moze nic sie nie zmienilo i praca jest, ale dla synow, corek i innych krewnych wlascicieli pracowni. Byc moze niemozliwym jest znalezienie pracy bez znajomosci? Nie wiem... kolezanka szukala... jedna z bardziej absurdalnych odpowiedzi, jakie otrzymala to propozycja stazu na czas okreslony na 2 miesiace za 500 zlotych miesiecznie.
I po tej calej wizycie jakis taki strach mnie ogarnal... a co jesli moje optymistyczne nastawienie wcale sie nie urzeczywistni na polskim gruncie? A co jesli wysle 200 cv i kazda jedna pracownia bedzie miala mnie gleboko w swoim dupsku? Co wtedy? Zmieniac fach?
Prawda taka, ze nie wiem jak sie zyje w Polsce. Opuscilam ten kraj jako swiezynka po studiach i nie mialam mozliwosci posmakowac normalnego zycia. Studeckie podobalo sie bardzo, ale wiadomo to nie to samo.
Wspomnienia o Ojczyznie tez tak naprawde malo maja wspolnego z prawdziwa egzystencja.
Mysle o kopie znajomych, pieknej pogodzie, wolnosci i szalenstwach, a zapominam, ze to juz przeszlosc... Boje sie, ze moj sen o Ojczystej Ziemi obiecanej to jakas bujda, ktorej dalam szanse sie zrodzic w mojej glowie...

Za kazdym razem zegnajac sie z PL, obiecuje sobie, ze niedlugo tam wroce na stale...
I niech to bedzie jedno, jak nie jedyne z moich noworocznych postanowien... a jesli nie to, to niech przynajmniej uda sie okreslic wreszcie co i jak z tym zyciem dalej robic.

czwartek, 3 stycznia 2013

Rusz dupsko

  • Przez kilka godzin nie rob zadnych fizycznych czynnosci (mysle, ze to akurat przyjdzie wiekszosci z nas z latwoscia po swiateczno-noworocznym obrzarstwie)
  • Przygotuj zegarek, a w druga reke chwyc kawalek papieru i cos do pisania
  • Masz trzy litery: Z, K i H (litery o wysokiej, sredniej i niskiej czestotliwosci wystepowania w polskim alfabecie)
  • Na kazda litere poswiec jedna minute wypisujac tak wiele slow rozpoczynajacych sie na dana spolgloske, ile wpadnie Ci do glowy
  • Teraz czas na 25 minutowe energiczne cwiczenia, po ktorych zafunduj sobie 15-minutowy odpoczynek
  • Wez dlugopis i kartke. Masz kolejne trzy litery N, D i Ż. Analogicznie postepuj jak w przypadku poprzednich spolglosek. 

Wiekszosc badanych stwierdza, ze jest wstanie wypisac duzo wiecej slow po cwiczeniach, sugerujac przy tym, ze mieli wrazenie, ze ich mozg pracuje duzo szybciej niz przed fizyczna aktywnoscia. 
Za sprawa cwieczen nie tylko spokojniej spimy, pracujemy czy poprawiamy nastroj, ale rowniez doskonalamy dzialanie naszego umyslu.

Chodzenie, skakanie, podskakiwanie, tanczenie, kopanie, rzucanie, lapanie, koziolkowanie, okrecanie sie, czolganie, balansowanie, kulanie, wspinanie... Cos Wam to mowi?
Wiecie juz o kim mowa? O naszych brzdacach w wieku okolo 2 lat.
Ruszaja sie tak szybko, ze czasami ciezko to wszystko ogarnac para oczu w jakie zostalismy wyposazeni. Ruch w procesie wczesnego rozwoju umiejetnosci fizycznych i spolecznych odgrywa fundamentalna role. To wlasnie dzieki temu nasze dzieci wzmacniaja miesnie, skutecznie reguluja procesy metaboliczne, zmniejszaja ryzyko chorob serca, a takze rozwijaja intelektualnie, poznaja otoczenie i komunikuja sie ze swiatem.
Pierwsze 2 lata zycia naszych dzieci mozna okreslic jako aktywna faze zycia, kiedy to kosci, miesnie jak rowniez umysl rosna w fascynujacym tempie. Praktycznie codziennie zdobywaja kilka nowych umiejetnosci, udoskonalaja stare wprowadzajac w uzycie nadgarstek, lokiec i ramie, a przy tym wykorzystuja swoja moc i dokladnosc. Gdy tylko osiagaja swoj cel, uwalniaja swoj mozg i koncentruja sie na nowym zadaniu.
Drugi i trzeci rok zycia maluchow to kamien milowy jesli chodzi o aktywnosc. Taka ilosc energii dzieci ponownie beda produkowaly dopiero w wieku lat szesciu, ale juz nigdy nie beda robic tak spektakularnych postepow. Aktywnosc chlopcow i dziewczynek zbytnio sie nie rozni, wiekszy wplyw na ilosc wykonywanych ruchow w tym wieku ma masa dziecka anizeli plec.

Ponizej polecam cwiczenia opracowane przez Katarzyne Sempolska, ekspert Instytutu Pampers, ktore mozemy wykonac razem z naszym maluchem, a przy okazji stworzyc dziecku okazje do poznania wlasnego ciala, usprawnienia motoryki, poczucia swojej siły, sprawnosci i w zwiazku z tym mozliwosci ruchowych:

  • Ćwiczenie „Bujanie na plecach” Siadamy w siadzie płaskim, a dziecko staje za naszymi plecami – wtedy chwytamy malucha za nadgarstki. Pochylamy się do przodu i jednocześnie unosimy dziecko na swoich plecach. Powtarzamy to ćwiczenie do momentu, do którego sprawia dziecku radość.  
  • Ćwiczenie „Hops do góry” W pozycji stojącej chwytamy malucha pod bokach ciała. Teraz energicznie podnosimy je do góry, a opuszczając – dajemy mu całusa. Wykonujemy 10 powtórzeń tego ćwiczenia.
  • Ćwiczenie „Tik - tak” Stojąc w lekkim rozkroku, pochylamy się, chwytamy dziecko pod paszki i unosimy je nad ziemię. Następnie kołyszemy na boki i podnosimy do góry do rytmu wypowiadanego wierszyka. Ćwiczenie to stymuluje układ przedsionkowy odpowiedzialny za utrzymanie równowagi i koordynację ruchową.
  • Ćwiczenie „Tunel” Robimy tunel ze swojego ciała np. ustawiając klęk podparty, podpór przodem, tyłem albo bokiem. Dziecko ma za zadanie przejść za każdym razem w innym tunelu. Zaczynamy od tunelów z dużymi „otworami”, a potem utrudniamy zadanie i proponujemy maluchowi przeciskanie się przez ciaśniejszy tunel.
  • Ćwiczenie z kocykiem „Naleśnik” Kładziemy dziecko na kocyku i zaczynamy zawijać je w kocyk – tak, jak zawija się naleśniki. Gdy maluch już stanie się „nadzieniem”, delikatnie dociskamy ciało dziecka. Pobudzamy w ten sposób receptory czucia głębokiego. Ich prawidłowe działanie jest jednym z warunków odpowiedniego funkcjonowania narządu ruchu. 
  • Ćwiczenie z dużą piłką „Turlanie” Wszystkie dzieci uwielbiają zabawy z piłką. Ten kolorowy przybór aktywizuje je do toczenia piłki, rzucania jej, a także do uderzania rączkami. Dziecko dostaje dużą piłkę, a my zachęcamy je najpierw do turlania piłki dowolnie, a potem do pchania lub rzucania jej oburącz do nas.

Do dziela Mamuski! Na zdrowie nam to wyjdzie!
Nie tylko skorzystaja na tym nasze ciala, ale i umysly.
Ja tez musze sie zmobilizowac bo jakas taka ciezka tej zimy sie robie...

Zrodlo:
"Child of Our Time" - Tessa Livingsote, Robert Winston
Cwiczenia pochodza ze strony www.ibeauty.pl

A tak w ogole, witam w 2013!!! 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...