poniedziałek, 31 marca 2014

Osobisty informator drogowy

Pasy zapiete?
Ruszamy!

Na dugim biegu dojezdzamy do zakretu.
Skrecamy i przed nami widzimy kolejny, w lewo.
Po tym manewrze, dobrze wiemy co nas czeka…
Jeszcze pare metrow… pare sekund… iiiii ... Jest! Maszyna ruszyla!

Za kazdym razem, w tym samym miejscu, na widok tego samego znaku drogowego, zaczyna sie drogowy koncert zyczen. 
A to jest znak, ze ida stalsi ludzie i cieba uwaziac…
A to jest znak, ze niedaleko jest szkola…
A to jest znak, ze jest niebespiecienstwo
A to jest znak, ze jest sygnalizacja swietna…
A to jest znak, ze bedzie kamela…
A to jest znak, ze bedzie przejscie dla pielwszych…
A to jest znak, ze nie mozna lobic takiego skletu w ksztalcie U…
A tamten? A tamten mamo?  Co to byl za znak? 
Nie wiem Misiu, nie widzialam. Jak wygladal? 
Oklagly, co to byl za znak mamo?! 
Nie wiem, nie zauwazylam go. 
Ale co to byl za znak??? 

Z zywym kodeksem ruchu drogowego zapietym w pasy na tylnim siedzeniu samochodu udaje nam sie dojechac do marketu.
Szukam wolnego miejsca i znowu Miko zaczyna swoja obserwacje. 
Tam jest znak, ze tam moze palkowac dziecko z lodzicami, a wiec parkujemy.
I wydawaloby sie, ze w markecie nie beda juz czychac na nas zadne znakowe niespodzianki, a jednak…
Juz w progu, na glownych drzwach mijamy przyklejone graficzne zakazy obowiazujace we wnetrzu, kolo ktorych Miko oczywiscie nie przedzie obojetnie. A w srodku? Tez sa… a jakze… Jego uwadze nie umknie zaden znak! 
O, tam jest wyjscie wykulacyjne. Jak bedzie pozal to cieba tam uciekac. A jaki jest numel na stlaz pozalna mamo? 

Po zakupach wracamy do domu. Dlugo nie czekam, by uslyszec kolejna dawke drogowej edukacji. 
A to jest, znak, ze bedzie ostly zaklet…
A to jest znak, ze nie mozna sie zatrzymywac…
A to jest zakaz wjazdu…
A to jest znak, ze bedzie zwezenie dlogi…
A to jest znak, ze nie mozna sklecac w lewo…
A to jest znak, ze jest londo…
A to jest stoooop! 
Rondo. Zatrzymujemy sie by po chwili uslyszec: Let's go, mamo! 
A to jest znak, ze tam nie moga wjezdzac duze ciezalowki…
A to jest znak, ze tu moga jezdzic lowely…
A to jest znak, ze mala dlozka przylaczy sie do duzej dlozki…
A to jest znak, ze sa hampsy… 

I juz prawie jestesmy w domu. Otwieram drzwi na klatke schodowa i wiem, ze zaraz zobacze Go wgapionego w tablice z ogloszeniami.
Nie myle sie. Widze i slysze: A to jest znak, ze nie mozna tutaj palic papieloskow... 

I tak za kazdym razem…

Mikolajowa kolekcja znakow, a wsrod nich nawet "hendmejdowy" zakaz siusiania w spodenki ;)
Pamiec fotograficzna Miko ma znakomita!
Skad ta milosc do wszlakich znakow? Nie mam pojecia.
Mysle, ze jakby zliczyc wszystkie, ktorych zna znaczenie nazbieraloby sie spokojnie okolo piecdziesieciu.
Jak tak dalej podzie chyba poslemy Go na kurs logorgaficznego pisma  chinskiego ;)

piątek, 21 marca 2014

Mamo, siuuusiuuuu!

Sa tacy, ktorzy na widok dziecka zalatwiajacego potrzebe fizjologiczna "pod chmurka", zaczynaja ostro komentowac: "Jestem za tym żeby takie mamuśki buliły ostre mandaty za sranie i szczanie ich dzieci po krzakach"*.
Bywaja i tacy, ktorzy wpadaja na genialne pomysly by dzieciom "po prostu nie dawać tyle picia przed wyjściem"*, wtedy nie beda swiecic dupskiem w parkach, bo przeciez "można przeżyć wypijając parę łyków wody zamiast całej szklanki"*.
A jest tez grupa (do ktorej zdecydowanie kwalifikuje sie ja), ktora nie tylko akceptuje siusiajace dzieci pod krzaczkiem, lecz takze je za to chwali. Nie jestem za tym by zalatwiac tak intymna potrzebe na srodku chodnika lub na oczach przechodniow, ale za tym by w miare mozliwosci znalezc dosc ustronne miejsce, po to aby malec mogl spokojnie sie zalatwic.
Dziwie sie nietolerancji w stosunki do dzieci, ktore dopiero ucza sie odczytywac swoje potrzeby...
Zapomnial wol jak cieleciem byl- chcialoby sie skwitowac, bo przeciez kazdy z nas przechodzil przez ten etap...

Jak na razie nie spotkalam sie z negatywnymi komentarzami (procz tych w internecie) odnosnie siusiania pod chmurka. Wiekszosc osob rozumie, ze w okresie odpieluszkowania maluchy nie sa wstanie trzymac moczu dluzej niz 5 minut, a o toalety w parkach raczej trudno.
Z tego co widze, Miko zwykle czeka do ostatniej chwili by powiadomic mnie o tym, ze chce siusiu.
A ja?
A ja wtedy pekam z dumy, ze moj maly Stwor potrafi wyczuc ten moment nawet jak jestesmy na spacerze czy jedziemy samochodem. I to nic, ze na pupie nadal w razie awarii mamy pieluche, zatrzymujemy wehikul, zalatwiamy to co do zalatwienia mamy i jedziemy dalej.
Pekam z dumy nawet o 4 nad ranem, kiedy slysze glosne "Mamo, siuuuusiuuuu". I choc chcialoby sie wtedy dac przyzwolenie na siusniecie w pieluche, to wstajemy! Nieprzytomni, ale jednak wstajemy, bo w tej kwestii konsekwentnym byc trzeba. 

Jeszcze troche i na pieluszki bedziemy patrzec z sentymentem...

A Wy, jaki macie stosunek do siusiania pod chmurka?
Wasze maluchy zalatwiaja potrzebe pod krzaczkiem czy raczej w pospiechu szukacie restauracji/knajpy?
A moze zabieracie ze soba nocnik na spacery?
Spotkalyscie sie z negatywnymi komentarzami na ten temat?

* komentarze pozyczone z forum gazeta.pl

czwartek, 13 marca 2014

Garsc anegdot 5

- Mikus zaspiewasz mi piosenke "Cudownych rodzicow mam"?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo moi lodzice nie sa cudowni.
- A jacy sa Twoi rodzice?
- Inni, yyyyy... dzikuscy!

Miko, gdzie jest piekna, sloneczna wiosna?
- Poszla odpoczac tloche do Polski.

- Mamo, kto mieszka w tym domu?
- Nie wiem, pewnie jakis Pan i Pani
- Tak, to jest dom obojowy.

W drodze po zakupy.
- Mamo, gdzie idziemy? 
- hmm, musimy zrobic zakupy i isc na poczte.
- To napielw pojdziemy na plac zabaw, a pozniej obobwiaski (obowiazki), ok?
 
Miko w parku odgarnia patykiem pozostalosci po zaslorocznej jesieni i zaczyna swoje spiewy. 
- tututututututu, hula hula, jestesmy spszatakami! 

Na parkingu.
- Mikus, spojrz jakie fajne auto. Chce takie!
- Mamo musisz wyslac esemeska, to wyglasz takie.

Na dzien dobry.
- Czesc!
- Czesc Mikus.
- To juz koniec lozmowy.

Miko sie wkurza na matke...
- Mamo, bo zalaz polecisz do kosmosu i przykleisz sie klejem do ksiezyca!!!

- Miko, zdradz mi sekret. Jak bedziesz juz dorosly, to kim bedziesz? Gdzie bedziesz pracowal?
- Nigdzie.
- Nigdzie? To co bedziesz robil?
- W domu bede.
- A co bedziesz w tym domu robil?
- Bede sie bawil.
- Jak bedziesz dorosly tak jak mama i tata to bedziesz sie caly czas bawil? A skad bedziesz bral pieniazki?
- Tata bedzie kupowal mi jakies zabawki, a pieniazki powrzucam do skalbonki.


Ostatnie dni minely nam pod haslem pieknej i slonecznej wiosny!
Byly place zabaw, jazdy na hulajnodze, "rolowanie" z malych i ciut wiekszych wzniesien, uzupelnianie wiosennej garderoby, przymiarki do pierwszego powazniejszego roweru, krotkie rekawki, pierwsze "wolne" w nowej pracy i prawie 18 stopni na plusie.
Mialo byc tez pierwsze zoo w tym roku, ale niestety po przyjezdzie do Chester okazalo sie, ze zapowiadane przez bbc slonce, to raczej bujna wyobraznia "pogodynek", anizeli rzeczywistosc.
Ale, ale... co sie odwlecze, to nie uciecze.
A jak u Was? Odwiedzila Was wiosna?  

niedziela, 9 marca 2014

Podroz w czasie

Chcielibyscie moc podrozowac w czasie i trafic do Paryza sprzed piecdziesieciu lat? 
Ja bardzo i przyznac sie musze, ze w towarzystwie Mikolaja przenosze sie tam prawie codziennie dzieki ksiazce Miroslava Saska "Oto jest Paryz".
Jestem pewna, ze wiekszosc z Was slyszalo o tym fenomenalnym albumie i wielu ma go w swoich biblioteczkach, bo ksiazka mimo, ze opisuje lata 60, to nadal bez problemu moze sluzyc jako przewodnik po wspolczesnym Paryzu.
Miko zakochal sie w niej po uszy i choc ani razu nie byl w stolicy Francji, to zdaje sie, ze zna go juz prawie jak wlasna kieszen. Jest zachwycony! Ja zreszta rowniez... w koncu dzieki niej mam w domu malucha, ktory podczas rysowania komentuje swoje rysunki slowami "O, lysuje jak da Vinci".


Od 1959 roku, czyli czasu, kiedy pierwszy raz wydano ksiazke, w Paryzu bardzo duzo sie zmienilo.  Nie ma juz bukinistow, konsjeszek, nie ma tez masy kotow i niebieskich skrzynek pocztowych... Na prozno szukac atmosfery tamtych lat...
Za to po dzis dzien mozemy zachwycac sie piekna katedra Notre Dame, lukami triumfalnymi, wieza Eiffla, Palacem Inwalidow, Sacre Coeur i wieloma innymi perelkami architektonicznymi, ktorych opis i genialne ilustracje znajdziemy w ksiazce.
Polecamy i to bardzo!






Oto jest Paryz
Tekst i Ilustracje: Miroslav Sasek
Wydawnictwo Dwie Siostry

PS Przy okazji, mam do Was pytanie... 
Poszukuje ciekawie ilustrowanych ksiazek dla dzieci o Warszawie i Moskwie. 
Jesli chodzi o polska stolice, chyba zdecyduje sie na "Jestem miasto Warszawa" Aleksandry Szkody (Czuly Barbarzynca, 2012), ale jesli znacie inne pozycje przedstawiajace warszawskie klimaty godne polecenia dajcie koniecznie znac. 
Z Moskwa  za to mam problem... Sporo czasu spedzilam przed monitorem w poszukiwaniu czegos interesujacego i nic nie znalazlam. Polecicie cos?

środa, 5 marca 2014

Hartowanie obowiazkowe

Sloneczne marcowe popoludnie...
Tuz po zejsciu z piaszczystych wydm kochajaca mama, chcaca zapewnic swoim pociechom- sztuk trzy- dobra zabawe, pozbawia je butow i skarpet.
Dzieci jak szalone wskakuja bosymi stopami w lodowata, morska wode. Smiechow i chichow nie ma konca.
Wesola rodzinke ponownie spotykamy przed wyjazdem do domu- zajmowali sasiednie miejsce parkingowe. W ich samochodzie, na tylnim siedzeniu zwijala sie z bolu kilkuletnia dziewczynka.
Krzyczala i prosila o pomoc... ze zimno, ze boli...
Jej sinych stop chyba dlugo nie zapomne...

Gdzie sie konczy hartowanie, a gdzie zaczyna glupota?

Noworodki z gola glowka przy kilku stopniach na plusie widuje praktycznie codziennie.
Nikogo nie dziwia maluchy bez skarpetek czy trzylatki wybiegajace na boisko w krotkich spodniach i t-shircie. Starszaki tez jakby pozapominaly o zimowych kurtkach i odziane jedynie w swoje mundurki paraduja dzielnie do szkoly.
A rodzice?
Otuleni w cieple plaszcze, z czapkami i grubmi szalikami pchaja dumnie te wozki z "rozneglizowanymi" bobasami. Zdarzaja sie i takie jednostki, co zimowe warsty wierzchnie zastepuja letnia sukienka czy japonkami  Dla nich to normalne, ja na ich widok dostaje gesiej skorki.
Wiekszosc Brytyjczykow praktykuje "zimny chow", ktory z tego co obserwuje charakteryzuje sie jedynie dlugim gilem pod nosem, rumiencami i niekonczacym sie kaszlem.

Staram sie ubierac Mikolaja z glowa, przede wszystkim nie przegrzewam.
Pierwszej zimy Jego zycia, kiedy byl kilkumiesieczniakiem, stosowalam regule +1, czyli ubieralam mu jedna, dodatkowa warstwe wiecej niz mialam ja.
Teraz, kiedy jest juz prawie trzylatkiem, w ubieraniu praktykujemy jedna i niezawoda zasade- zaklada tyle warst, ile my.
Zdarza mu sie zima biegac bez czapki i zdarza mu sie tez przy dziesieciu stopniach na plusie spacerowac bez kurtki, ale za to z dwoma rekawami- klik.
To takie hartowanie w wersji mini, ktore zamiast czerwonego nochala, przynosi oczekiwany efekt- zdrowego malucha. Od urodzenia Miko byl tylko dwa razy lekko przeziebiony, co nie wymagalo interwencji lekarza.

Jestem ciekawa, czy Wy sciagacie dzieciom skarpetki podczas zimowego spaceru...
Co myslicie o takim zdeterminowaniu w hartowaniu maluchow?
Popieracie?

poniedziałek, 3 marca 2014

Odrobina slonecznej Italii w zimie

Szukacie pomyslu na obiad?
A co powiecie na drobiowe rolady ze szpinakiem w szynce parmenskiej?
Brzmi ciekawie?
Zdradze Wam sekret... smakuje rownie smacznie jak i brzmi.
U nas serwowane byly z sosem pieczarkowym i zapiekanymi ziemniakami. 


Co potrzebujemy: 
1 podwojny filet z kurczaka
5-6 plasterkow szynki parmenskiej
szpinak
natka pietruszki
3 zabki czosnku
3 lyzki startego na drobnych oczkach parmezanu
25 g masla (okolo 1.5 centymentra kostki)
50 ml mleka
2 lyzki maki
galka muszkatolowa
pieprz

1. Maslo topimy w ganuszku, dodajemy make i caly czas mieszajac robimy zasmazke. Po chwili dolewamy mleko, dodajemy troche galki muszkatolowej i pieprzu. Doprowadzamy do wrzenia.
2. Na patelni rozgrzewamy odrobine oliwy z oliwek, dodajemy wczesniej obrany i posiekany czosnek. Smazymy przez okolo minute.
3. Do czosnku dodajemy drobno pokrojony szpinak i natke pietruszki. Smazymy do momentu az liscie "zwiedna".
4. Zawartosc patelni laczymy z wczesniej przygotowanym sosem beszamelowym i parmezanem.
5. Filety z kurczaka dzielimy na kilka czesci (3-4). Kazda z nich rozbijamy tluczkiem.
6. Na filety nakladamy farsz i zwijamy w rolade. Nastepnie owijamy je szynka parmenska.
7. Gotowe rolady zawijamy w folie spozywcza i wkladamy do lodowki na 1-2 godziny.
8. Smazamy z kazdej strony po 5 minut (x4). Na koniec wkladamy do piekarnika na 15 minut lub dusimy pod przykryciem.  

Sos pieczarkowy

Co potrzebujemy: 
250 gr pieczarek
2 srednie cebule
natka pietruszki
50 ml smietany
50 ml czerwonego wina
drobiowa kostka rosolowa
kucharek/vegeta
pieprz
oliwa z oliwek

1. Pokrojona w kostke cebule smazymy do momentu az sie zeszkli.
2. Pieczarki obieramy, kroimy w paseczki i dodajemy razem z natka pietruszki i przyprawami do cebuli. Smazymy przez okolo 10 minut.
3. Wlewamy wino i dusimy przez kolejne 8-10 minut az wyparuje.
4. Dodajemy smietane. Mieszamy i gotujemy okolo 5 minut.

Smacznego!

PS. Efektem koncowym niestety nie moge sie pochwalic... zbyt glodni bylismy.
Musicie uwiezyc mi na slowo- obiad na talerzu wygladal bardzo atrakcyjnie.
Na zdjeciu nizej, jeszcze na patelni...

niedziela, 2 marca 2014

W marcu jak w garncu

Kto nas zna, ten wie, ze dobra pogoda polaczona z wolnym dniem oznaczac moze dla nas jedno- domowa absencje! Z powodu braku prywatnego ogrodka, wybywamy z mieszkania tak czesto jak sie da. Niewazne czy jest to lokalny park czy wycieczka gdzies dalej, wazne by udalo sie nam przedawkowac o2 do tego stopnia by zasnac wieczorem jak dziecko.
Tym razem postawilismy na wypad nad morze... jakze inne morze niz te nam dobrze znane, bo bezwietrzne i mega sloneczne. Mlody pozbawiony kurtki, a wyposarzony w swoja lopate rozkopal polowe plazy, nazbieral wiaderko muszli, zdobyl w polowie piaszczysta wydme i wybiegal sie za caly tydzien!
Dobrze, ze dzien wykorzystalismy do maksimum, bo dzisiaj na prozno szukac oznak wiosny na niebie.
Coz, w marcu jak w garncu.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...