wtorek, 29 kwietnia 2014

O tym jak piskle na chwile wyfrunelo z gniazna

Mowi sie, ze im wczesniej eksmitujemy dziecko z rodzicielskiego lozka, tym lepiej dla niego i dla nas. Mamy wtedy szanse na to, ze ominie nas przygoda z wieczornym placzem i histeriami. Mowi sie, ze to o proces dlugotrwaly, wymagajacy odpowiedniego przygotowania, cierpliwosci i konsekwencji ze strony rodzicow. Mowi sie rowniez, ze moze pojawic sie wtedy maminy niepokoj i tesknota, za tym do czego zdazylysmy juz przywyknac. 
I tak jak z pierwszymi dwoma punktami na razie nie mialam do czynienia, tak trzeciego udalo mi sie doswiadczyc na wlasnej skorze.

Miko ni stad ni zowad zakomunikowal nam wczorajszego wieczoru, ze spac z nami nie bedzie, a noc spedzi w swoim pokoju, bo stamtad ma blizej do zabawek. Troche zdziwila mnie ta deklaracja, bo tematu samodzielnego spania jeszcze nie poruszalismy, ale skoro sam wyszedl z propozycja to nie wypadalo sie sprzeciwiac. 
Wrzucil na posciel swoje ulubione pluszaki (Psiaka, Slonia, Slonika, Misia, Grubsona, Maxiego, Lwa, Waynusia i Brokula) i jak gdyby nigdy nic polozyl sie spac. Zamiast serwowac ataki histerii, zaczal spiewac na lezaco wszystkie znane mu piosenki poczawszy od “Bo nawet kiedy bede sam” Myslovitz, po “Deszcze niespokojne”. Koncert skonczyl po 23, kiedy to zdecydowal zamknac oczka.
Zasnal SAM.
Beze mnie.
Od Maja 2011 nieodlocznym punktem kazdego wieczoru bylo usypianie Mikusia, a wczoraj ten punkt mnie ominal. Dziwne uczucie. Nasz prawie trzyletni juz Syn spal u siebie, a my polozylismy sie do pustego i niewygrzanego przez Niego lozka.

Od polnocy wyczekiwalam charakterystycznego dzwieku bosych stop. Na marne. 
Za to po drugiej w nocy doczekalam sie placzu.
Pobieglam, przytulilam, zabralam do nas… a On co? Zaczal plakac, ze chce do siebie!
Po chwili zmienil zdanie. Przytulil sie i zasnal.

Jestem ciekawa czy dzisiaj bedzie miala miejsce powtorka z rozrywki, bo Stwor nadal na nogach...
A jak wyglada to u Was? Sypiacie z maluchami czy pozbyliscie sie tych ruchliwych elementow z swoich lozek? 

Zdjecie wyzej to Mikson i Jego najwieksza zajawka ostatnich dni- wlasna piaskownica, czyli cos czego na angielskich placach zabaw nie zastaniemy.
Zdjecie zrobione z mojej ulubionej czesci domu czyli conservatory (nie mam pojecia czy istnieje polski odpowiednik- oranzeria? szklarnia? cieplarnia?). 
Jest coraz lepiej... Zaczynam doceniac uroki podworka- dzisiaj malowalam na swiezym powietrzu wielka rame na zolto :) W jadalni rzadzi wlasnie zolc :)))

czwartek, 24 kwietnia 2014

Poczatki i konce

Zrobisz herbate? - Uslyszalam z rana i musze przyznac, ze bylo to jedno z ciezszych zadan, jakie
mialam do wykonania wczorajszego dnia. Kubki sa, ale gdzie czajnik? Herbata? Lyzeczki? Cholera! Niby to banalne, a ja stoje przed kilkoma jeszcze nierozpakowanymi kartonami i zastanawiam sie, gdzie moglo sie podziac to pozadane przeze mnie pudelko…   
Przy pakowaniu ostatnich kartonow nie zaprzatalam sobie glowy co, gdzie i jak- bylam zbyt zmeczona na jakaklowiek organizacje. Tam gdzie bylo miejsce, tam ladowaly “resztki”... 
Znalazlam wszystko. 

Na poczatku wydawalo sie, ze nie bedzie tak zle, bo przeciez wielka kope ubran przygotowalismy do charity, jeszcze wieksza niepotrzebnych rzeczy wyrzucilismy, a i tak nazbieralo sie gratow na 6 kursow samochodem osobowym i jeden vanem (w prawdzie nie pelne te kursy, ale jednak). 
Zabawki Mikolaja to najwiekszy pasozyt przestrzeni- chyba ma ich za duzo… 
Tak, zdecydowanie za duzo! 
Kiedy zdazylismy tego az tyle nagromadzic? Nie mam pojecia.  MA- SA- KRA!

Lekko zalamanym, podekscytowanym i masaktycznie zmeczonym udalo nam sie we wtorek zakonczyc pierwszy i zarazem najciezszy proces przepowadzki.  Czeka nas jeszcze wielkie sprzatanie poprzedniego mieszkania i rozpakowanie kilku tobolkow. 
Najprzyjemniejsza czesc, czyli zakupy w ikea mamy juz za soba. 

Pierwsza noc?  Minela spokojnie. Mikus spal z nami (zreszta jak zawsze). 
Obudzil sie po 7 i pierwsze co zrobil to pobiegl do swojego pokoiku. Potem stwierdzil, ze mimo lekkiej mzawki chce isc na podworko, co po zalozeniu kaloszy i przeciwdeszczowki uczynil.

Pierwszy sen? O dziwo byl i zapamietalam go. Snilo mi sie, ze kuplismy wlasnie ten dom…  
A ranek? Pomijajac walajace sie po podlodze torby, torebeczki, kartony, walizki i Bog wiec co jeszcze, nie bylo zle. Udalo mi sie wyszykowac do pracy i- uwaga, uwaga- znalezc nawet kosmetyczke! Dziewiec minut zajalo mi dotarcie na miejsce, gdzie wczesniej na ta bezsensowna czynnosc musialam poswiecic conajmniej pol godziny.

Pierwsze wrazenia? Mieszane... Na razie wszystko wydaje mi sie obce. Bardzo obce.
Chyba sie starzeje... 

niedziela, 20 kwietnia 2014

Ale jajca!

Gdzies miedzy pakowaniem, a rozpakowywaniem, przenoszeniem a przewozeniem,
znalezlismy czas na to, by zatroszczyc sie o tegoroczna wielkanocna dekoracje.
Mikolaj z wielkim zaangazowaniem malowal gipsowe jajca starajac sie przy tym, aby na swiatecznym stole nie zabraklo kolorow.
I mial racje, bo im wiecej barw w zyciu, tym lepiej!

Wam rowniez zyczymy kolorowych Swiat Wielkanocnych!
Niech beda zdrowe, spokojne i rodzinne,
a Wasze stoly niech sie uginaja od swiatecznych rarytasow!





niedziela, 13 kwietnia 2014

Rowerowa fiesta

Uciekajac myslami w przyszlosc, snuje plany o kawie w ogrodzie...
Nie moge sie juz doczekac przeprowadzki, a rownoczesnie zal mi miejsca, ktore juz niedlugo opuscimy. 
Dla Mikolaja to dom, w ktorym zna niemalze kazdy kat. Wie, jak dostac sie do ulubionych placow zabaw, biblioteki czy poczty... Wie, gdzie wypalaja pomalowana wlasnorecznie porcelane i gdzie wypieka sie najlepszy na swiecie chleb na zakwasie...
Mamy tutaj ulubiony sklep rybny, warzywniak i charity shop.
Kojarzymy sasiadow, listonosza i sprzedawcow z okolicznych sklepow.
Wiemy co, gdzie i jak- przynajmniej tak mi sie wydawalo do momentu, kiedy odkrylam, ze w centrum sportowym, mieszczacym sie w jednym z naszych ulubionych parkow, co piatek, w godzinach przedpoludniowych odbywa sie prawdziwa rowerowa fiesta!
Nie dosc, ze istnieje mozliwosc zobaczyc tam dziesiatki najrozniejszych rowerow sprowadzonych z calego swiata, to mozna sie nawet nimi przejechac! Nie bylibysmy soba, gdybysmy nie usadzili i naszych dupencji na kilku z nich... Czyste szalenstwo! Zaliczylismy kilkanascie okrazen w niecale dwie godziny (warto dodac, ze czasami jezdzilismy "na dwa rowery")!
Szkoda, ze dopiero kilka tygodni temu wyczailam tak rewelacyjna atrakcje, bo za kazdym razem radoche mamy nie z tej ziemi!
W sumie lepiej pozno niz wcale ;)




niedziela, 6 kwietnia 2014

Ida zmiany

Ida zmiany, a wraz z nimi, a wlasciwie przed nimi, totalny zawrot glowy.
Czeka nas przeprowadzka.
Juz wkrotce opuscimy dzielnice, ktora okupowalismy przez ostatnie szesc lat.
Dzielnice, ktora pozwolila nam myslec o sobie jak o domu, do ktorej zdozylismy sie juz przyzwyczaic i bardzo polubic.
Nasze cale dotychczasowe zycie spakujemy w kilkanascie duzych kartonow i przewieziemy 30 kilometrow dalej w nieznane miejsce, gdzie nazwy ulic nic nam nie powiedza, o kawiarenki raczej trudno, a widoki z okien na razie nie przywolaja nam zadnych wspomnien.
Przed Mikolajem pierwsza i zapewne nieostatnia przeprowadzka w zyciu.
On nie moze sie doczekac, my zreszta tez.
Bedzie duzo wiecej miejsca, bedzie normalny ogrodek i miejsce na zasianie ziol i kwiatow.
Beda nowi sasiedzi, nowe obowiazki i nowa trasa do pracy.
I bedzie tez wymarzona trampolina dla Mikusia!!!
Smiejemy sie, ze wyprowadzamy sie na wies, bo do centrum Manchesteru bedziemy miec 25 kilometrow, a na najblizsza lake jakies 5 minut na pieszo...

Zanim to jednak nastapi bedzie troche stresu przeplatanego z ekscyacja i nieuniknionym zmeczeniem...no i Wielkanoc jeszcze na starych smieciach...

sobota, 5 kwietnia 2014

Brokulowe mufiny

Na pomysl bardziej slonych anizeli slodkich mufinek wpadl Miko.
To On pewnego dnia wyszedl z propozycja by zamiast marchewki do ciasta, dodac zielone brokuly.
Pomysl, mimo ze dosc szalony, wydal mi sie bardzo interesujacy, wiec nie zwlekajac zbyt dlugo zajrzalam do wujka googla. Jak sie okazalo, grono wielbicieli wypiekow brokulowych na Mikusiu sie nie konczy i bez problemu znalazlam przepis.
Kupilismy brakujace produkty i po jakims czasie na stole mielismy pieknie prezentujace sie warzywne mufiny.


Co potrzebujemy? (8 sztuk)
- 110g maki kukurydzianej (coarse cornmeal)
-  80g maki
- 200 ml mleka
- 1 lyzeczka drobno mielonego cukru
- 1 lyzeczka proszku do pieczenia
- pol lyzeczki soli
- plaska lyzeczka kurkumy
- szczypta pieprzu cayenne
- 1 jajko
- 50 ml oleju roslinnego
- 30g startego na grubych oczkach zoltego sera
- 8 malych rozyczek brokula

Make kukurydziana, make zwykla, cukier, proszek do pieczenia, sol, kurkume i pieprz mieszamy w duzej misce. Dodajemy mleko, jajko, olej i dobrze mieszamy.
Na koniec dodajemy ser.
Rozyczki brokula blanszujemy przez 3 minuty, nastepnie schladzamy pod zimna  woda i suszymy na kuchennym reczniku.

Ciasto wlewamy do mufinkowych foremek.
W srodku kazdej ustawiamy po jednej rozyczce brokula.
Pieczemy przez 20 minut w 180 stopniach.


Proste? O tak, bo takie przepisy najbardziej lubimy.
Szybkie? Jasne! Kilka minut na wymieszanie produktow plus 20 na pieczenie i gotowe!
Smaczne? Ocencie sami! Nam najbardziej smakowaly jeszcze cieple... Idealne na drugie sniadanie!

Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...