środa, 30 grudnia 2015

Bucik do nauki wiazania sznurowadel DIY

Zanim zaczniecie przygotowywania do jutrzejszej nocy, mam nadzieje Was tutaj jeszcze zlapac i podzielic sie naszym malym edukacyjnym diy.
Tym razem jest to kartonowy bucik treningowy do nauki wiazania sznurowadel.

Potrzebujemy: kartonu, nozyczek, kleju, czernego flamastra, 2 sznurowadel w roznych kolorach, 6 metalowych 'oczek' i mlotka.



Na kartonie rysujemy ksztalt buta (ja najpierw narysowalam go na bialej kartce, ale to tylko strata czasu). Wycinamy 6 podeszw z kartonu, w jednej z nich wycinamy srodek. Piec podeszw, lacznie z nasza 'dziurawa' sklejamy razem za pomoca kleju. Jeden karton dekorujemy czarnym flamastrem w dowolny sposob, a za pomoca mlotka mocujemy w nim metalowe oczka. Dwa sznurowadla roznych kolorow przewlekamy przez dziurki, odcinamy, aby byly takiej samej dlugosci i zwiazujemy po wewnetrznej stronie bucika tak, by powstaly sznurowki dwukolorowe, ktore pomoga dziecku odroznic lewa strone od prawej i jedno uszko sznurowki od drugiego.
Karton z sznurowadlami przyklejamy do 5-warstwowej podeszwy i gotowe!

Pozostaje juz tylko wybrac metode wiazania sznurowadel, dzieki ktorej dziecko doskonale wprawi sie w sztuke wiazania sznurowadel.
Mikolajowi najbardziej podpasily zajecze uszka ;).



poniedziałek, 28 grudnia 2015

Wywiad z dzieckiem 2015

Pierwszy raz pojawil sie w zeszlym roku. Zostal nagrany, spisany i nawet opublikowany na blogu (klik). W tym roku rowniez nie moglo go zabraknac- wywiadu z dzieckiem, rok starszym, 4.5- letnim Mikolajem. Poczatkowo planowalam przeprowadzac wywiady w urodziny Mlodego, ale skoro pierwszy wypadl nam w okresie swiatecznym, niech tak pozostanie.

Odpowiedzi podobne do tych z zeszlego roku, nie zmienily sie upodobania kolorystyczne, ani tez kulinarne. 

Zmienily sie marzenia i plany na przyszlosc…

1. Kto jest Twoja ulubiona osoba na swiecie? Nie mam... Mateuszka i Ciebie... Ty...
2. Jaki jest Twoj ulubiony kolor? Niebieski
3. Jaki jest Twoj ulubiony program telewizyjny?
Tiny Pop
4. Jaki jest Twoj ulubiony ciuch?
Swetelek z balwankiem
5. Jaki jest Twoj ulubiony sport?
Pilka nozna
6. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
If you are happy and you know it...
7. Co lubisz jesc na sniadanie?
Jajko
8. Kto jest Twoim najlepszym przyjacielem?
Jacob B... (kolega ze szkoly). Gdy drugi raz zadalam to samo pytanie uslyszalam- Baldzo Ciebie kocham...
9. Kim chcialbys zostac jak dorosniesz?
Placowac w fablyce Lego
10. Jaka jest Twoja ulubiona ksiazka? Ta z cyfelkami

11. W czym jestes najlepszy?
Bawieniu i tym (wskazuje na stolik, na ktory przyniosl tasmy, papiery, nozyczki i ogolnie wszystko to, czego potrzebujemy do naszych art attackow)
12. Gdzie chcialbys jechac na wakacje?
Baldzo bym chcial do Wloch, bym chial wynajac dom we Wloszech
13. Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie?
O Rzymie
14. Jesli wygralbys bardzo bardzo duzo pieniedzy co bys sobie kupil?
Wszystkie lego.
15. Ktorego warzywa nie znosisz?
Pomidola
16. Jakie masz marzenie?
Chce plezenty
17. Jaki jest Twoj ulubiony smak lodow?
O smaku gumy do zucia
18. Kto jest Twoim najwiekszym bohaterem?
Nikt
19. Co lubisz robic z Twoimi najlepszymi kumplami?
Sie bawic.
20. Jaka jest Twoja ulubiona zabawka?
Lego





Znowu chorujemy... Od kilku dni razem z Mikolajem jedziemy na amoksycylinie. Brak apetytu, wysoka goraczka, bol zeber, kaszel, katar...tak chyba moglabym opisac minione Swieta. Zdecydowanie czuje niedosyt...

poniedziałek, 21 grudnia 2015

W skrocie

Dlugo nie pisalam…
W ogole od kilku dobrych miesiecy zaniedbuje bloga, za co przepraszam, szczegolnie tych, co zagladaja do nas regularnie od samego poczatku.
Zastanawiam sie czasem czy nie wykorzystac tej mojej fatalnej frekfencji do wycofania sie z prowadzenia bloga…
Troche byloby szkoda, z drugiej jednak strony wyglada na to, ze obecnosc deficytu czasu w moim zyciu nie jest juz niczym nadzwyczajnym, wiec na jakakolwiek poprawe nie ma co liczyc...


Zdecydowalismy, ze tegoroczne Swieta spedzimy na wyspach, takze juz od jakiegos czasu trwaja w domu przygotowania. Choinka w tym roku zawitala u nas wyjatkowo wczesnie, bo juz 9 grudnia. W tym samym czasie pojawila sie tez reszta dekoracji, nie pojawil sie niestety jeszcze swiateczny nastroj, ale nadzieja, ze i on sie pojawi nadal jest. 
 Ponad dwa tygodnie temu udalo nam sie zrobic pierniczki i to z dwoch porcji!). Prawie caly dzien nam zlecial na pieczeniu i kolejny na dekorowaniu. Teraz, schowane w wielki pudlo cierpliwie czekaja na swiateczne obzarstwo. 

W drugim tygodniu grudnia Mikus mial w szkole swoje pierwsze Nativity Performances (Jaselka). Juz od listopada podspiewywal swiateczne piosenki, ktore z cala grupa przygotowywali na przedstawienie (przy okazji i ja nauczylam sie ich spiewac). 
Cala grupa 4-5 latkow przebrana byla za baranki, wsrod nich moj malutki Mikus siedzacy w pierwszym rzedzie... nawet nie wiedzialalam, ze w porownaniu z innymi dziecmi  z jego klasy On taki malutki... 
Rozczulilo mnie to przedstawienie totalnie... Dobrze, ze tego dnia mialam katar, wiec pod pretekstem wytarcia nosa siegalam caly czas po chusteczke... 
Najwspanialsze przedstawienie na jakim kiedykolwiek bylam... 

Podczas naszej nieobecnosci zaliczylismy tez wizyte w- jak to mowi Miko- szpitalu oczkowym.
Dzielny ten nasz maluszek... Takiego pacjenta to mozna tylko pozazdroscic!
Po dwoch dniach od wizyty i ja odwiedzilam okuliste... przyplatala mi sie jakas infekcja oczu, prawdopodobnie przytargalam ja ze szpitalnej poczekalni, na ktorej spedzilismy (jak to zwykle bywa) dobre 3-4 godziny. 

Nie bylabym soba, gdybym nie pochwalila sie szkolnymi osiagnieciami Mikolaja! 
Kilka tygodni temu Mikus przyniosl ze szkoly swoja pierwsza, dlugo wyczekiwana zlota naklejke, dzieki ktorej znalazl  sie w szkolnej gazetce w rubryce 'Golden Book'... Nie musze chyba tlumaczyc, jak jestem z niego dumna. Miko chlonie angielski jak gabka. Podczas rozmow potrafi juz ukladac naprawde dlugie i czasami skomplikowane zdania.
Zauwazylam nawet, ze czasami podczas zabawy preferuje bardziej angielski anizeli polski, co wcale nie oznacza, ze jego pierwszy jezyk na tym cierpi. 
Niedawno zaczal w szkole kolejny poziom nauki czytania. W towarzystwie Kipper'a i jego rodzinki  nasz 4,5- letni Mikus powoli zaczyna skladac literki w wyrazy. To jest niesamowite

A tak poza tym, to tegoroczna zima na wyspach w ogole nie przypomina zimy... 
Na termometrach praktycznie od poczatku grudnia mamy ponad 10 stopni na plusie. Zimowe kurtki sa za cieple, a szale i rekawiczki zbedne! 
Coz, mimo tego wciaz mam nadzieje na snieg... 

Pozdrawiam Was serdecznie!

czwartek, 3 grudnia 2015

Adwentowe odliczanie czas zaczac! 2015

Pozwolcie, ze na poczatku zacytuje sama siebie: "Chcialabym aby nie byl zbyt duzy, neutralny, z swiatecznym akcentem i w miare mozliwosci mobilny (...)"
Jaki jest, sami widzicie!
Ani do malych nie nalezy, ani nie jest neutralny, ani tez zbyt swiateczny, a przez jego gabaryty (A1) napewno nie mozna go uznac za mobilny.
Ale wazne, ze jest! Jeszcze wazniejsze, ze nam sie podoba.



Ten kalendarz jest troche inny od poprzednich, bardziej przemyslany, dajacy mozliwosc pewnych manewrow jesli chodzi o zadania, czego przyznam szczerze, brakowalo mi w kalendarzach z poprzednich lat.
Tegoroczny kalendarz zrobiony jest z 22 pudelek po zapalkach standardowej wielkosci i 2 wiekszych. Kazdy z nich zostal oblepiony bialym papierem i przyklejony do podkladu introligatorskiego.
Kazde pudelko dostalo tez swoja "elewacje" ozdobiona papierem i tagiem numerycznym (papier znaleziony tutaj). W domkoch znajduja sie zadania na kazdy dzien, ktore (jesli przyjdzie taka potrzeba) moge zamieniac.
Miedzy domkami przylepilismy bialo-czarne zwierzaki, na ktore chorowalam juz w zeszlego roku (znalezione tez na raumdinge). 
Na male upominki przygotowalam biala koperte, ktora kazdego wieczoru wieszam na odpowiednim domku. Sa czekoladki, stemple, ludzik lego i playmobil, kolorowy 'sztuczny' piasek, pisaki i inne bajery ;)

Ale, ale... w domu procz Mikolajowego kalendarza mamy jeszcze dwa przygotowane przez Miko, o ktorych trzeba wspomniec! Jeden dla mnie , drugi dla J.
Mikolaj sam obklejal kartoniki, w ktore powkladal nam zadania na kazdy dzien, a ze Mlodziak samodzielnie jeszcze nie potrafi skladac literek w wyrazy, zadania nam narysowal.
Odliczamy wiec do Swiat cala trojka!


wtorek, 1 grudnia 2015

Na izbie przyjec vol.2

Tym razem angielski NHS spisal sie na medal, moze dlatego, ze tym razem bylo z nami duzo gorzej niz poprzednio (klik), kiedy przekraczalismy prog izby przyjec.
Po wstepnej ocenie stanu zdrowia nie odeslano nas na poczekalnie, a bezposrednio do gabinetu lekarskiego gdzie juz po kilku minutach Mikolaj z zalozona maska tlenowa cierpliwie czekal na poprawe.
Walka z prawie 41 stopniowa goraczka, ktorej nam niestety nie udalo sie zbic w domu dla szpitalnego personelu okazala sie pestka... i chwala im za to, a wlasciwie ibuprofenowi!
A Mikus?
Byl dzielny jak lew!
Nawet rentgen nie zrobil na nim wiekszego wrazenia, za to jazde wozkiem inwalidzkim po szpitalnych korytarzach chyba wszyscy bedziemy dlugo wspominac. 

Na szczescie Miko wraca do zdrowia.


Takze jak widac wyzej znowu chorujemy i to hurtowo.
Ja tez churlam jak stary gruzlik... mam dosc.
Byle do wiosny.

sobota, 14 listopada 2015

Kalendarz adwentowy- tegoroczne inspiracje

Dwa tygodnie przed pierwszym grudnia, czyli z lekkim opoznieniem w porownaniu do zeszlego roku (klik) spiesze do Was z inspiracjami kalendarzy adwentowych, ktore tej jesieni zawladnely moja glowa.
Mozecie mi wierzyc, ale mimo tak wielu pomyslow wciaz mam dylemat jak w tym roku bedzie wygladal nasz kalendarz.
Chcialabym aby nie byl zbyt duzy, neutralny, z swiatecznym akcentem i w miare mozliwosci mobilny, bo zastanawiamy sie nad grudniowa podroza do Polski.
Bardzo podoba mi sie motyw bialo-czarnych zwierzat, szarego pakowego papieru i wykorzystanie naturalnych materialow jak zywe galazki swierku czy najzwyklejszych na swiecie badyli ;)
Po co siegne, okaze sie juz niedlugo.








Wszystkie zdjecia znalezione na Pinterest
Linki do takich jak nizej i innych numerycznych tagow, ktore moga Wam sie przydac przy tworzeniu kalendarza adwentowego znajdziecie u mnie na Pinterest.


Pomysly na zadania do kalendarza znajdziecie tutaj.

środa, 11 listopada 2015

W obiektywie

Co u nas?

Za dzielne wkroczenie w szkolne realia obecalismy Mikolajowi rowek.
Zakup okazal sie strzalem w dziesiatke, bo rowerek stal sie nowa pasja Mlodziaka.
Mimo, ze coraz zimniej na dworze, wyciagamy go tak czesto jak to mozliwe.


Jakis czas temu udalo nam sie dotrzec do Jorvik- muzeum Vikingow w York, ktore polecam kazdemu, kto choc troche interesuje sie historia Vikingow. Po obejrzeniu trzech sezonow 'Vikings' jestem ich wielka fanka! Ogladal ktos?
W sklepie znajdujacym sie w muzeum kupilismy makiete miasteczka, ktora sklejalismy przez kilka wieczorow. Warto bylo!


W York bylismy juz wiele razy, ale zawsze brakowalo nam czasu na Muzeum Kolejowe.
Podczas ostatniej wizyty postanowilismy zmienic tez stan rzeczy i wygospodarowalismy czas na odwiedzenie wlasnie tego muzeum. Swietne miejsce!


Pazdziernik w tym roku byl dla nas dosc laskawy jesli chodzi o pogode.
Marchewkowka na swierzym powietrzu smakuje jeszcze lepiej!


Miko planuje kolejne objazdowe wakacje!
Przez Hiszpanie, Portugalie, Francje, Wlochy, Szwajcarie i Niemcy do Polski... zapowiada sie ciekawie ;)


Mmmmmmule.... mniami!
Te ze zdjecia zrobione przez babcie M. Niebo w gebie!


A to juz nasza listopadowa eskapada do Castleton.
Pogoda nas rozpieszczala! Kurtki okazaly sie zbedne :)


Listopadowy, rodzinny Sunday roast najlepiej smakuje po dlugim spacerze....


Mikolajowe marzenie spelnione! Przedstawiam Wam czworke naszych nowych lokatorow.
Spokojni, cisi, aczkolwiek ciezcy do uchwycenia w obiektywie.


Pogoda w Bonfire night nie dopisala, za to nastepnego dnia wieczorem widocznosc byla rewelacyjna! Nadal na horyzoncie widac bylo fajerwerki!


Pierwsze chorobsko w roku szkolnym mamy juz za soba...
3 dni na 'chorobowym' z 40- stopniowa goraczka nie byly lekkie...
Na jutro planujemy powrot do szkoly.

piątek, 30 października 2015

Dynia 2015

Halloween juz jutro, pora wiec zaczac przygotowywac nie tylko stroje ale i straszne dekoracje.
My zaczelismy w srode od tradycyjnego wycinania dyni.
W tym roku, majac wciaz w pamieci nasza zeszloroczna dyniowa kleske - klik , postanowilismy byc bardziej przezorni i duza dynie zakupilismy juz dwa tygodnie temu, takze jedynym problemem byla decyzja odnosnie tego, co tez bedziemy w niej wycinali.
Mikolaj od poczatku sklanial sie ku 'scary house'.
Jak chlopak chcial, tak tez ma!




Nasze dynie z poprzednich lat:  klik i klik

PS. To cos kolo komina po prawej stronie to nie dym, to nietoperz ;)

sobota, 24 października 2015

Ahoy Piraci!

Ostatniego dnia przed przerwa jesienna (czyli wczoraj), dla klasy Mikolaja zorganizowane zostalo w szkole piracko-ksiezniczkowe party. Pomysl rewelacyjny i mimo, ze w naszym domu fascynacja piratami minela jakis czas temu, to Miko od tygodnia chodzil podeskcytowany i odliczal dni do imprezy. 
Mialam dylemat czy kupic gotowy piracki stroj czy moze go zrobic, a moze kupic stroj i dorobic dodatki?  
Po przejrzeniu kreacji dostepnych na rynku (lo matko, ile tego jest!), postawilam na najbardziej ambitna opcje, czyli zdecydowalam, ze pirackie wdzianko zrobie w domu- taki mialam przynajmniej plan. Moj entuzjazm zostal ostudzony na dzien przed impreza, kiedy to po pieciu dniach poszukiwania top'u z dlugim rekawem w czerwono- biale paski, nie znalazlam ani jego, ani nic co byloby w stanie go zastapic... Wtedy podjelam desperacka decyzje o zakupie gotwego stroju… Niestety. 
Mikolaj w pirackim przebraniu 'made in china' wygladal rewelacyjnie, a dodatki, ktore udalo nam sie wczesniej wspolnie przygotowac i bez ktorych prawdziwemu piratowi nie wypada sie pokazywac niedosc, ze byly jedyne w swoim rodzaju, to wbrew moim obawom idealnie dopelnily calosc. 
Duma nas rozpierala! 



Szable zrobilam z 4 warstw kartonu, ktore skleilam razem klejem. Dwie zewnetrzne warstwy pomalowalismy na brazowo i czarnym grubym pisakiem narysowalismy linie imitujace drewno. Oslonka na dlon w ksztalcie litry C, zrobiona jest z 3 warstw kartonu sklejonych szybko schnacym klejem. W dwoch rownoleglych plaszczyznac oslonki zrobilam prostokatne otwory, przez ktore przelozylam szable. Nastepnie wszystko razem skleilam, a otwory ukrylam pod malymi kawalkami papieru pomalowanego na brazowo.
Do istniejacego ‘paska’ w naszej kupnej kreacji doszylam kawalek filcu., ktory wykorzystalismy do powiedzenia pirackiej broni.
 

Kapelusz to rowniez nasza sprawka. Ten, ktory dolaczony byl do kostiumu nie prezentowal sie zbyt dobrze.
Czarna farba pomalowalismy wyciete z kartonu dwa ksztalty przypominajace kapelusz. Gdy wyschly zaczelismy przymiarki coby nasz kapelusz nie okazal sie zbyt duzy. W zaznaczonych uprzednio miejscach skleilam razem dwie czesci. 
I tutaj wskazowka dla Was- aby kapelusz po sklejeniu nadal mial character piracki, anizeli papieski, pamietajcie aby przednia jego czesc po sklejeniu pozostala jak najbardziej prosta/ byla jak najmniej zaokraglona.  
Z bialego papieru wycielam czache i przykleilam na przedniej czesci kapelusza. 
Krawedzie ozdobilam zlota tasma. Na dolna krawedz wnetrza kapelusza przykleilam warstwe czarnego filcu, by Miko nie szorowal sobie czola kartonem, a w narozniku dokleilam dwa warkoczyki uplecione z czrnej welny.

Mapa powstala na specjalne zyczenie Mikolaja.
Bialy papier ‘pobrudzilismy’ herbaciana esensja, wysuszylismy i narysowalismy wskazowki, gdzie znajduje sie piracki skarb.

Broda, oj broda… Z nia zdecydowanie bylo najwiecej roboty. 
Z czarnego filcu wycielam ksztal brody i wasow nie zapominajac o otworze dla buzi. Po obu stronach filcu przyszylam gumke. 
Czarna welne przewlekalam przez filc zwiazujac kazdy kawalek welny z kolejnym. W odstepach 1-1.5 centymetra zrobilam rzedy ‘zarostu’, tak aby nasza broda byla dosc gesta. Wasy przycielam na okolo 1 cm by welna nie wedrowala do buzi.

Z tego co opowiada Mikolaj, wnioskuje, ze pierwsza impreze szkolna mozemy uznac za udana!
Bedzie mial chlopac co wspominac :)

poniedziałek, 19 października 2015

Kiedy chodzi za Toba slodkie

No wlasnie, kiedy chodzi za Wami slodkie i nie chce dac za wygrana, co robicie?
My z przyjemnoscia przegrywamy.
Sa jednak sytuacje, kiedy o nasza przegrana wcale nie jest tak latwo, bo okazuje sie, ze po przeszukaniu kuchennych szafek, nasze pragnienie nadal nie zostaje zaspokojone.
Wtedy z Miksonem chwytamy za drewniane walki.
Z naszego walkowania, ktore notabene nie trwa zbyt dlugo, wychodza pyszne, chrupiace i blyskawiczne ciasteczka, na ktore recepture chce Wam dzisiaj zdradzic.

Potrzebujemy:
1 jajko
1,5 szklanki maki
0,5 szklanki cukru pudru
10 dag masla
1 lyzeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

Dla urozmaicenia mozemy dodac: olejek migdalowy, barwniki spozywcze, rodzynki, czekolade, kakao, wiorki kokosowe, cynamon, platki migdalowe i wszystko to, na co macie ochote!

Wszystkie skladniki razem mieszamy, walkujemy na okolo 3-5mm, wycinamy dowolne ksztalty i pieczemy w temperaturze 190 stopni do momentu az sie zrumienia (7-10 minut).
Ciacha idealnie poprawiaja humor w depresyjne, pazdziernikowe, szare popoludnie ;)









środa, 14 października 2015

Nasz podboj Italii 2015- Mediolan, Lucerna (CH), Reims (FR)

Do Mediolanu zajechalismy doslownie na chwile, przejazdem, na jedna noc.
Miasto mielismy okazje zwiedzic piec lat temu, wiec nie bylo nam spieszno na powtorke z rozrywki. Za to EXPO, ktore jeszcze przez dwa tygodnie bedzie odbywalo sie w tym miejscu bardzo nas kusilo... Plan na wieczor wiec byl, checi rowniez, tylko sil braklo... Pyszna kolacja przywieziona z najblizszej restauracji (hotelowa byla nieczynna- skandal ;) ) przez J. do hotelowego pokoju zamiast zmobilizowac do wyjscia, skutecznie obudzila w kazdym z nas lenia. W Mediolanie wiec zajelismy sie nic- nierobieniem. Leniuchowalismy...

Nastepnego dnia pojechalismy do Lucerny.
Musze Wam sie przyznac, ze podczas tej podrozy pierwszy raz odwiedzilismy Szwajcarie i wiem jedno- musimy tam koniecznie wrocic!
Przepiekne krajobrazy, rzeskie powietrze, zachwycajace gorskie panoramy, charakterystyczna szwajcarska achitektura, spienione potoki i wodospady, alpejskie laki, fantastyczne tarasy, krystalicznie czyste wody i szwajcarskie franki- tak wlasnie bede wspominac Szwajcarie.
Troche malo nas tam bylo, moze i nawet za malo, aczkolwiek wystarczajaco by troche zobaczyc i chciec tam wrocic po wiecej.
W Lucernie procz spaceru po malowniczym starym miescie pelnym placow, udalo nam sie zobaczyc najstarszy w Europie drewniany most Kapliczny- Kappelbrucke. Podczas naszej wizyty fragment mostu byl w remoncie, wiec niestety nie przeszlismy go calego, ale wejscie mamy zaliczone.
Duze wrazenie na mnie zrobilo rowniez znajdujace sie tuz nad jeziorem Czterech Kantonow- Centrum kulturalno- kongresowe KKL zaprojektowane przez Jeana Nouvela. Jego wysunietego, ogromnego i plaskiego dachu nie da sie zapomniec- cenna inspiracja!









Troche Szwajcarii z samochodu...







Z Lucerny udalismy sie do Francji, a dokladnie do Reims- stolicy Szampanii, gdzie mielismy zabukowany nocleg.
W drodze do Wloch spalismy w tym samym hotelu co tym razem, wiec latwiej bylo nam dotrzec do celu. Dzieki temu ominela nas przygoda z bladzeniem po miescie, ktora zaliczylismy za pierwszym razem (mielismy niezaktualizowana nawigacje!).
Procz nocnych poszukiwan hotelu, zaliczylismy rowniez dzienny spacer po starowce i wyzyte w jednym z reimowskich muzeow. Muzeum znajduje sie w dawnym budynku szkolnym, w ktorym 70 lat temu, 7 Maja, o 2:41 nad ranem Niemcy podpisaly pierwsza (bo byla jeszcze druga) bezwarunkowa kapitulacje, ktora konczyla II Wojne Swiatowa. Dokument przewidywal przerwanie walk dnia nastepnego o 23:01...
Stol, krzesla, oryginalne mapy, zapiski...
Caly pokoj tak jak wygladal wtedy, wyglada i dzisiaj... Warto tam zajrzec.



Reims bylo ostatnim naszym przystankiem...
Po nim zostala nam juz tylko wizyta w markecie po francuskie rarytasy, kilka godzin drogi do Calais, widok imigrackiego miasteczka i jego mieszkancow chodzacych miedzy zakorkowanymi samochodami, przeprawa promem i okolo 5godzin jazdy autostrada do domu.
Cudowne byly te wakacje.

Zostalo mi jeszcze jedno niesamowite miesjce we Francji, ktore chcialabym Wam pokazac, ale o nim napisze kiedy indziej.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...