Wystarczy obudzic sie wczesnie rano, zanim jeszcze dziecie otworzy oczy.
Wziac szybki prysznic, wypic na spokojnie kawe inke, wrzucic do torby niezbedne w podrozy rzeczy i zerknac na prognoze pogody.
Nastepnie obudzic szkraba i pomoc mu sie wyszykowac
wysluchujac jednoczesnie litanii jak to w brutalny sposob przerwalo sie sen w
najciekawszym momencie. Po zalozeniu butow
grzecznie ulokowac cztery litery wszystkich zainteresowanych w samochodzie,
zatankowac na pobliskiej stacji, wjechac po drodze na gotowe sniadanie, zjesc,
wypic herbe i z usmiechem na twarzy ruszyc przed siebie.
Spedzic okolo trzy i pol godziny na autostradzie, przjechac ponad 210 mil na poludnie wyspy, zrobic 2 postoje na serwisach, zatrzymac sie na Brent Cross, uzupelnienic braki zywieniowe w Burger Kingu, wsiasc spowrotem do auta i pojechac do Camden Town. W Camden polazic po ulicach, wtopic sie w tlum, pokazac Mlodemu ciekawa dzielnice, kupic na targowisku bluze oraz magnes w kiosku z bibelotami i pojechac dalej.
Na poludnie. Blizej centrum.
Znalezc parking, udac sie do najblizszej stacji metra, zaplacic £24 za dwie trawelki, towarzyszyc Mlodemu podczas pierwszej przejazdzki metrem, wysiasc na trzecim przystanku- na Piccadilly Circus. Na miejscu zrobic kilka fotek z reklama coca-coli w tle, ponarzekac na tlumy turystow i bez sentymentow opuscic tloczne miejsce. Na nogach, bez jakis tam wozkow.
Udac sie do parku St James, popodgladac troche obecne tam kaczki, powystawiac na slonce swoje gorne konczyny by po 5 minutach ponownie je schowac. Czynnosc powtorzyc okolo 14 razy i finalnie poczuc sie lekko podirytowanym.
Odwiedzic Big Bena, przejsc Westminister Bridge na druga strone Tamizy, usiasc na trawie pod London Eye, zjesc pyszne lody smietankowe, odpoczac by po chwili dojsc do jednego z mostow Golden Jubilee. Zadbac o zoladki w Eat, odwzajemnic serdeczny usmiech bezdomnego i ruszyc dupsko do British museum. Tam pocalowac jedynie klamke.
Spedzic okolo trzy i pol godziny na autostradzie, przjechac ponad 210 mil na poludnie wyspy, zrobic 2 postoje na serwisach, zatrzymac sie na Brent Cross, uzupelnienic braki zywieniowe w Burger Kingu, wsiasc spowrotem do auta i pojechac do Camden Town. W Camden polazic po ulicach, wtopic sie w tlum, pokazac Mlodemu ciekawa dzielnice, kupic na targowisku bluze oraz magnes w kiosku z bibelotami i pojechac dalej.
Na poludnie. Blizej centrum.
Znalezc parking, udac sie do najblizszej stacji metra, zaplacic £24 za dwie trawelki, towarzyszyc Mlodemu podczas pierwszej przejazdzki metrem, wysiasc na trzecim przystanku- na Piccadilly Circus. Na miejscu zrobic kilka fotek z reklama coca-coli w tle, ponarzekac na tlumy turystow i bez sentymentow opuscic tloczne miejsce. Na nogach, bez jakis tam wozkow.
Udac sie do parku St James, popodgladac troche obecne tam kaczki, powystawiac na slonce swoje gorne konczyny by po 5 minutach ponownie je schowac. Czynnosc powtorzyc okolo 14 razy i finalnie poczuc sie lekko podirytowanym.
Odwiedzic Big Bena, przejsc Westminister Bridge na druga strone Tamizy, usiasc na trawie pod London Eye, zjesc pyszne lody smietankowe, odpoczac by po chwili dojsc do jednego z mostow Golden Jubilee. Zadbac o zoladki w Eat, odwzajemnic serdeczny usmiech bezdomnego i ruszyc dupsko do British museum. Tam pocalowac jedynie klamke.
Wrocic pieszo do samochodu i skusic sie na prawie 2 godzinna przejazdzke po londynskich zatloczonych ulicach. Z okna samochodu obserowac ludzi, posluchac ulicznego gwaru i poczuc zapach wielkiego miasta. Wyjechac przed 22, po polnocy spotkac na autostradzie najwiekszego idiote dnia
cofajacego na srodkowym pasie, pogadac z Miksonem o 2 nad ranem o pierdolach, zrobic dwa postoje, zatankowac auto i grubo po 2 w nocy dojechac do celu.
Po wejsciu do domu walnac
sie na wyrko, pospac troche, dac sie obudzic po 8 i co najwazniejsze dowiedziec
sie z samego rana, ze “zmalnowalismy ten
wczolajszy dzien, bo w ogole sie nie bawilismy w lego”.
Coz... tak marnowac dni to my lubimy.Wczoraj za to zmarnowalismy w 100 % godzine naszego zycia i to marnowanie nie bylo juz tak przyjemne. Glosowalismy w wyborach prezydenckich.......... ale o nich to szkoda pisac.
zrodlo |
Ale fajnie zmarnowaliście ten dzień , już się nie moge doczekać kiedy my tak będziemy mogli ! Bo jak tylko mamuśka zda te egzaminy to będziemy jeździć po wyspie ! I nie potrzebne nam żadne Lanzarote , bo tutaj wszędzie jest tak nie daleko ;)
OdpowiedzUsuńMoże nawet do was przyjedziemy hihi
Wszystko jest blisko, tylko sloneczna pogoda daleko ;)
UsuńKiedy konczysz kurs? Trzymam kciuki zeby udalo sie wszystko zalatwic za pierwszym razem!
Ja zdawalam w 2007, nie bylo zle :)
Instruktor mnie pogania , więc jak się zbiore w sobie to może jeszcze w maju a jak nie to przed wakacjami napewno ! ;)
UsuńTrzymam moooocno kciuki! :)
UsuńDobre :)))) u nas tez takie zdanie pada :))) kolejnym razem lego do pudełka i z wami w podróż :p
OdpowiedzUsuńCo to to nie :) Juz widze to lego porozsypywane wszedzie w aucie i te okrzyki, ze sie usiadlo na klocki, a jak wiadomo one potrafia niezle zranic ;)
UsuńZamiast pudla wzielismy ze soba katalog lego, ktory zajal Mikolaja na jakas godzine :)
Mam wrazenie, ze czesciej zwiedzacie Londyn niz ja ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRaz do roku obowiazkowo musimy byc w Londynie.... wiec chyba jednak z Toba przegrywamy ;) Pozdrawiam!
UsuńCzadowe marnowanie dnia :-)
OdpowiedzUsuńNam tez sie bardzo podobalo. Oby czesciej :)
UsuńTeż bym chciała tak zmarnować dzień ;) U Was takie kolejki były na głosowaniu? U nas w lokalach wyborczych raczej pustawo było...
OdpowiedzUsuńW dzien wyborow w manchesterze odbywal sie maraton, stad tez te tlumy na zdjeciu, ale kolejka do glosowania tez byla.... W godzinach szczytu nawet po 45 minut ludzie stali. My do konsulatu pojechalismy na pol godziny przed zamknieciem, takze kolejki nas ominely :)
UsuńAaaach, ja tez tak chce!!! dla nas mniej osiagalne, bo nie mamy auta :/ w dodatku jestem zajechana nie tylko kupowaniem domu (formalnosci) ale i przygotowuje sie do kolejnego interview. A tak mi sie marzy jakis wypad w swiat... na koniec maja planujemy Alton Towers i Legoland. ciekawe czy wypali
OdpowiedzUsuńPociagiem tez sie dojedzie prawie wszedzie, tyle ze juz czlowiek mniej mobilny...
UsuńMy tez planujemy odwiedzic Alton Towers, tylko ze dajemy sobie na to troche wiecej czasu ;) Jak dojedziemy do konca roku to bedzie dobrze ;) Mamy jedna darmowa wejsciowke z platkow sniadaniowych, takze bedzie trzeba ja wykorzystac.
Do ktorego Legolandu sie wybieracie? Windsor czy Manchester?
Trzymam mocno kciuki za wszelkie formalnosci! Jestem pewna, ze wszystko pojdzie po Waszej mysli :)
No i zdradz co za interview??? W tym samym szpitalu? Brawo dla Ciebie! xx
haha :)) my tez mamy wejsciowki z platkow sniadaniowych :) A do legolandu planowalismy jechac do Windsor, a tu mi ktos kilka dni temu powiedzial ze w Manchester jest cos podobnego a to od nas bardzo blisko, wiec kto wie czy do Manchesteru nie wybierzemy sie wczesniej. Dzieki , poki co formalnosci ida zaskakujaco dobrze :) Interview na mamografie - lepsze pieniadze, praca od 9-5, pon-pt, i mega mozliwosci rozwoju. Bo praca na shifty jakos nie lezy w mojej naturze... ;)
UsuńPieknie! Malymi krokami, ale zawsze do przodu! Trzymam kciuki za interview!
UsuńDomyslam sie, ze praca na shifty z 2 dzieci nie nalezy do latwych... Musisz byc mistrzynia w planowaniu :)
Powodzenia!
PS. Gdzie mieszkacie? Wstyd, ale nie wiem....
Dzieki :) interview juz za mna, trwalo cale 2 godziny!!! wyniki za tydzien. my mieszkamy teraz w Newcastle under Lyme. wczesniej bylismy w Devonie, tuz nad morzem, pozniej w Birmingham a teraz w takiej dziurze ;) a Wy??? ja tez nie wiem ;) wiem tylko ze z drugiej strony Manchesteru :)
UsuńAle Was nosi po tej wyspie :)
UsuńMy od roku w Bolton, to na polnoc od Man, wczesniej przez 9 lat w Manchesterze, z roczna przerwa na poczatku na Liverpool :)
No to teraz trzymam mocno kciuki za wyniki rozmowy :)
dzieki :)
UsuńWspaniale – dzień pełen wrażeń , ale niestety nie wszystko naszym dzieciom odpowiada . Twoje dziecko inaczej wyobraża sobie – „ wspaniale spędzić czas” – może w tym czasie potrzebował swojej ulubionej zabawy. Warto przed taka wyprawą przygotować dzieci , wcześniej rozmawiając o tym . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOlu, jakbys zapytala Mikolaja co lubi najbardziej na swiecie, odpowie Ci, ze na pierwszym miejscu zabawe, potem podroze, robienie zdjec i granie. Gdy gdzies wyjezdzamy, nigdy nie narzeka i pierwszy pcha sie do samochodu. Odwiedzajac jakies miejsca, zawsze bierzemy pod uwage to, ze organizm kilkulatka potrzebuje wiecej odpoczynku anizeli nasze- stare. Tak tez bylo w Londynie. Mikolaj cieszyl sie na ta wycieczke (jak i na kazda inna), a ze nastepnego dnia puscil taki tekst, to wcale nie oznacza, ze byl na sile uszczesliwiany. On po prostu kocha do szalenstwa swoje lego. Kilka dni temu dostal z wyprzedzeniem wielki zestaw na urodzinki i teskno mu bylo za nim ;)
Usuń