środa, 7 maja 2014

Zycie jak w Madrycie ;)

Minely dwa tygodnie odkad sie przeprowadzilismy. 
Procz nowego miejsca zamieszkania, zyskalismy rowniez przemila sasiadke, ktora mimo dziesiatek naszych przypomnien, nadal mowi o Mikolaju “she”. Sedziwy wiek Pani zza plotu usprawiedliwia jej pomylki, wiec sie nie foszymy, a usmiechamy od ucha do ucha. Inni sasiedzi na razie nie sa mi znani, aczkolwiek z poruszajacych sie cieni w oknach wnioskuje, ze istnieja i maja sie dobrze.  

Staramy sie funkcjonowac jak wczesniej. 
“Staramy”- w tym przypadku to dosc ekstremalne slowo, bo zycie tutaj ma kompletnie inny wymiar
Jest inaczej.  
Powoli przyzwyczajam sie do zycia tutaj, ale nadal mam sporo do opanowania.  
W Chorlton slychac bylo ludzi, podczas gdy teraz moge liczyc na swiergot ptakow i szelest lisci. 
Od czasu do czasu przejedzie tez jakis samochod, ale ogolnie jest cisza i choc wiem, ze ma ona same plusy, to jeszcze nie potrafie sie nia w pelni cieszyc. 

Ucze sie tez planowac zakupy, co czasami wymaga ode mnie sporej gimnastyki.  
Tutaj nie ma szans na spacer po sklepach, bo najblizszy oddalony jest jakies 45minut na nogach. O obiadzie trzeba wiec myslec dzien wstecz (praktyka czyni mistrza ;)), za to wyjscie na swieze powietrze przestalo byc juz logistycznym wyzwaniem. Wystarczy otworzyc drzwi…

Mikolaj otwera je kilkanascie razy dzinnie. Jest przeszczesliwy!
Mimo kiepskiej pogody spedza na podworku po 3-4 godziny kazdego dnia. Uwielbia swoja piaskownice i jazde na hulajnodze wyznaczonymi przez siebie trasami. Maluje kreda znaki drogowe na chodniku i gra w mini kosza.

Mi za to zaczely kielkowac kwiaty, ktore posadzilam z Miko dwa tygodnie temu. Zasialam tez rozmaryn, tymianek, kolendre, koper i pietruszke.
Pijam kawe na ogrodzie lub w zawsze cieplym conservatory. 
Nie zaczynam dnia od wlaczenia komputera, ale od radia.
Kuplismy pierwszego w zyciu grila i tym samym rozpoczelismy sezon na barbeque.
Udalo nam sie tez troche pojezdzic po okolicach, obejsc jedno z przepieknych jezior (w okolicach mamy ich z 10!), wjechac na szczyty wzniesien, ktore widzimy z okien i nacieszyc oczy wieczorna panorama Manchesteru. 
Zaczelismy tez segregowac smieci i przyznam sie, ze sprawia mi to spora przyjemnosc- Mikolajowi zreszta tez (wiem, wiem- chore to troche).
Czekam jeszcze na naprawe hamulcow w moim rowerze… wtedy zaczne jezdzic nim do pracy, a dystans do sklepu przestanie mnie juz tak przerazac.

Podsumowujac, nie jest zle :)

PS. Szykuje sie do zakupu maszyny do szycia. Zastanawialam sie nad ta z Ikea- ma ktos? Polecacie? 

24 komentarze:

  1. Nie jest źle, jak sama napisałaś ;))
    To już wielki sukces do pełnego zadowolenia. Będzie dobrze, będzie lepiej ;)
    Najwazniejsze że Mikołajowi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikolaj wniebowziety! Byly dni, ze plakal, kiedy wyjezdzalismy stad y posprzatac stare mieszkanie. Na szczesicie ten etap mamy juz za soba ;)

      Usuń
  2. własny ogród – mmm... zazdroszczę :) wszystkiego dobrego dla Was! Na razie – z tego, co piszesz – jest baaaardzo pozytywnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No taki wlasny to on znowu nie jest, a tylko wynajety, ale dobre i to ;)
      Dziekuje!

      Usuń
  3. Hehe, mi też segregacja sprawiała przyjemność... przez 2 miesiące. No ale my w Polsce jesteśmy i to po ustawie śmieciowej, wspaniałej, ehh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak bedzie ze mna :) Na razie z wyrysowanyna duma na twarzy wynosze te nasze posegregowane odpady, ale nigdy nic nie wiadomo ;) Mikolaj na haslo "Smieci" zaklada buty i pieknie splaszcza wszystkie plastiki, co do splaszczenia sie nadaja ;)

      Usuń
  4. Zmiana otoczenia to fajny pretekst do zmian na lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! Planuje wykorzystac ten pretekst na maxa! :)

      Usuń
  5. Jejku,jak wspaniałe! Ja po przeprowadzce 3 miesiąc i ciagle bardzo złe.... Wszystko wskazuje na to,iż to nie nasze miejsce na ziemi i trzeba będzie szukać kiedyś kolejnego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tez kilka minusow, min elektryczna kuchenka, ktorej szczerze nie znosze (!!!), no ale probuje sie powoli do niej przekonac... ;)
      Wam zycze znalezienia tego wlasciwego miejsca, gdzie bedziecie sie czuc jak u siebie.

      Usuń
  6. Kawalek ogrodka za oknem to jest raj ;)
    A jako stara krawcowa doradze , ze maszyna kazda dobra , taka domowa na domowe szycie nada sie wsam raz ;) Tylko dobrze jak by miala dodatkowe stopki np do zamkow , bo to sie przydaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! To teraz juz wiem skad u Ciebie ta smykalka do krawieckich cudeniek (konkretnie chodzi mi o ten przepiekny segregator na lozeczko, ktorym kiedys sie pochwalilas na blogu).

      Usuń
  7. Własny ogródek przy domku, to jest to o czym marzę ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy bardzo podobne marzenia :)
      Tez marze o takim... takim wlasnym.

      Usuń
  8. Pięknie :) cisza i spokój :) i ta kawa na ogródku...zazdraszczam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na cisze i spokoj mamy nawet dowody ;)
      Wczoraj przypadkowo zostawilam klucze w drzwiach od zewnetrznej strony... rano wciaz tam byly, wszystkie sprzety w srodku rowniez ;)
      A na kawe zapraszam!!!

      Usuń
    2. Oj...żebyś się nie zdziwiła jak kiedyś zapukam :) bo od lat planujemy wycieczkę "na wyspy" :)

      Usuń
    3. Super!!! koniecznie daj znac, jak bedziecie blisko realizacji planu :)
      Z przyjemnoscia otworze Wam drzwi i oprowadze po Manchesterze :)

      Usuń
  9. Rozmarzyłam się. Ty wiesz... ta trawa i kawa. Już pisałam. Ale znowu mnie naszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz nie bede szczuc, przynajmniej sie postaram ;)
      Albo wiesz co? Wpadaj do nas na kawe!!!

      Usuń
  10. rzeczywiscie daleeeko macie do sklepu! a ja myslalam, ze my mamy daleko (5-6 minut pieszo), ale i tak wolimy jechac rzadziej do wiekszego marketu, bo taniej wychodzi, wiec zawsze planujemy obiady i zakupy na caly tydzien. Alez Ci zazdroszcze tego ogrodka i konserwatorium!!! BAJKA po prostu!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do najblizszego off licence mamy moze z 10 minut na nogach, ale tam raczej nic na obiad sie nie kupi, wiec taka wizyta raczej nie ma sensu.
      W poprzednim mieszkaniu mielismy bardzo blisko do morrisons (do tego miesny, rybny, warzywniaki itp) i po zakupy mozna bylo wyskoczyc nawet z Mikolajem bez wozka... tutaj nie dosc, ze market 45 min od domu, to zamrazalnik maly.... No nic, musimy zainwestowac w zamrazalke ;)
      A propos konserwatorium, to UWIELBIAM o kazdej porze dnia i nocy!!!

      Usuń
  11. Wow, super i gratuluje! My tez szukamy domu. Nie do konca na wsi ale dalej od zgielku. Nawet o tym wlasnie posta pisze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! W sumie my na wsi nie mieszkamy, a na polnocy Bolton- to miasto sasiadujace z Manchesterem. Stad troche dalej do centrum i wszelkich manchesterowskich rozrywek, do ktorych troche sie juz przyzwyczailismy.
      Pwodzenia przy szukaniu domu! :)

      Usuń

DZIEKUJE ZA KOMENTARZ!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...