Nasze domowe rozmowy na temat pracy przybraly ostatnio calkiem niespodziewany obrot- inny niz ten, do ktorego zdazylismy sie przyzwyczaic. Jako, ze Syn przestal zadawac nam pytania po co rodzice chodza do pracy, tudziez dlaczego popracowac musza w domu, nalezalo sie spodziewac od Niego pewnego rodzaju akceptacji istniejacego stanu rzaczy, albo tez... narodzin malego materialisty!
I tak oto nadal dyskutujemy sobie o tym, jak istotna role w zyciu odgrywa praca, tylko troche inaczej...
- Mamusiu, a jutlo idziesz do placki?
- Nie Misiu, jutro caly dzien jestem w domu.
- A bedziesz placowac w domu?
- Nie, nie bede, bedziemy mogli sie bawic prawie caly dzien.
Ryk. Rozpacz. Lzy.
Probuje uspokoic... pytam co sie stalo, dlaczego placze. Przez lzy Mlody odpowiada...
- Bo ja kocham pieniaszki...
Kolejna sytuacja...
- Mamusiu, a gdzie jest Tatus?
- W pracy
- Aha, to dobrze, ze zalabia pieniaszki.
I jeszcze jedna...
- Mamusiu, a kiedy idziesz do placki?
- W poniedzialek
- To dobrze, bedziemy mieli pieniaszki na jedzonko z kfc...
Widzac jak wielka miloscia nasz Syn zaczal palac do pieniadza, zaproponowalismy mu, zeby sam poszedl do pracy..
Stwierdzil, ze pojdzie jak bedzie dorosly.
Na pytanie, czy wtedy nam cos kupi, odpwiedzial, ze tak: "mlozonki z lidla".
i teraz nastaje trudny czas dla rodziców, żeby syna prawidłowo przez zawiłości materializmu przeprowadzić
OdpowiedzUsuńMam w planach wygrac z tym materializmem ;)
UsuńDobry jest ;)
OdpowiedzUsuńHaha ubawiłam się! :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, takie czasy hehe :D
OdpowiedzUsuńStrach sie bac, co bedzie pozniej ;)
Usuńhahahahaha skad mu sie te mrozonki wziely? :)
OdpowiedzUsuńNie mam pojecia :)))) Ostatnio dosc czesto w lidlu robimy zakupy, wiec moze stad ;) Ale jakimis wielkimi fanami mrozonek to raczej nie jestesmy ;)
Usuń:))
OdpowiedzUsuń