Ostatnio ponioslo nas do Lancaster. Bylismy tam
ponad 8 lat temu, przejazdem, w drodze do Szkocji. Juz wtedy miejsce to wydawalo
sie nam dosc przyjazne i takie wlasnie odczucia mamy po dluzszym postoju. Nad miastem goruje sredniowieczny
zamek, w ktorym aktualnie miesci sie sad, a do 2011 rowniez miescilo sie wiezienie o
zaostrzonym rygorze, w ktorym przesiadywali glownie gwalciciele, mordercy,
handlarze narkotykow i wszyscy inni, ktorym do wyjscia na wolnosc pozostalo
wiecej niz 18 miesiecy (ponoc mozna zwiedzac wnetrza zamku, ktos moze mial
okazje?). Na dziedzincu zamku byl wtedy organizowany swiateczny festyn… Dziwne miejsce na tego typu rozrywke… W centrum miasta trafilismy na
koncert, wiec ludzi bylo od groma! Byl tez gosciu w przebraniu Swietego
Mikolaja, ktory rozdawal dzieciom male gadzety. Wedlug Miko to ten prawdziwek!
W ten weekend bylo podobnie, w
prawdzie prognozy pogody zrobily nas troche w konia pokazujac slonce nad
morzem, ale umowmy sie, ze ominiemy ten drobny szczegol. Traflismy na przyplyw,
wiec o przekopywaniu piasku Miko mogl tylko pomarzyc. Po
dluzszym spacerze wzdluz plazy, skonczylismy w kasynie, gdzie z sakiewka
2-pensowek (Mikolaj rozbil swoja skarbonke w zeszlym tygodniu!), probowalismy
cos wygrac. I nawet nam sie to udalo, bo budynek opuszczalismy wzbogaceni o 4
breloczki, resoraka, lizaka i samochodowe mini witrazyki.
Blackpool tego dnia wydawal nam sie nie tylko bardziej szczesliwy
ale i bardziej polski niz dotychczas, bo rodzimy jezyk slychac bylo na kazdym
kroku, najczesciej na promenadzie wsrod grup osobnikow trzymajacych w rekach
butelki tyskiego. Niestety.
W niedziele za to bylo juz
bardziej lokalnie. Bujalismy sie po Burnley- malego miasteczka na polnoc od Manchesteru. Stoi
tam jeden college, ktory znam jak wlasna kieszen. Pracowalam nad jego projektem
ponad trzy lata, od koncepcji po wykonczeniowke. Ponad polowa rysunkow wyszla
spod “mojej reki”. Milo bylo go znowu
zobaczyc. To takie moje dziecko, troche ozieble, ale jednak dziecko.
A tak poza tymi malymi
wycieczkami, podrozuje tez w snach. Po raz drugi w tym tygodniu przysnil mi sie wypadek
samochodowy. Dwa razy wpadlam w
poslizg w
drodze do pracy. W pierwszym snie trafilam do szpitala, a auto mialo
calkowcie
rozwalony tyl. W drugim, samochod ktorym jechalam byl dmuchany (!!!),
wiec po
wypadku spuscilam z niego cale powietrze i zanioslam do pobliskiego
mechanika
blisko mojej pracy. Okazalo sie, ze zrobilam w nim cztery dziury (wtf?).
Po takiej kolizyjnej nocy czuje sie nieswojo. Nie miewam snow
proroczych, mam wiec nadzieje, ze i tym razem tak bylo.
urocze miejsca, nigdy nie bylam w tamtych rejonach. Stopniowo przesuwamy sie bardziej i bardziej na polnoc, czas by te polnoc pozwiedzac ;) Jestes architektem?
OdpowiedzUsuńZ nami to samo. Z kazda przeprowadzka przesuwamy sie coraz wyzej na mapie.
UsuńMam nadzieje, ze nie skonczymy w polnocnej Szkocji ;)
Tak, jestem :)
Pozytywnie Was nosi :))
OdpowiedzUsuńNas ciągle rozkłada i nici z planów zawsze... :(