czwartek, 2 kwietnia 2015

Emigrowac

W snach powracają do mnie lata na obczyźnie.
I tylko wtedy wiem, ile cierpiałem.
Nasze minione życie jest zakryte,
Albo zamurowane, jak to robią pszczoły,
Zalepiając woskiem miejsca uszkodzone.

Kto potrafiłby istnieć zachowując pamięć
Wszystkich poniżeń naszej wyniosłej ambicji,
I pobłażliwych spojrzeń na biedaka,
Który myśli, że, tak jak w domu, jest tutaj coś wart?

Gdybym dla młodych układał świadectwo,
Nie wspomniałbym ni słowem o sukcesie.
Który owszem, bywa, i jest gorzki.


Jakis czas temu natknelam sie na wiersz Czeslawa Milosza "Emigrowac".
Wiersz, ktorego nie potrafie zapomniec... 
Mimo, ze krotki to niesamowicie prawdziwy, ponadczasowy i dosc uporczywie wiercacy dziure w mojej glowie. 
Miloszowe wersy daja do zrozumienia, ze towarzyszace emigrantom poczucie wyobcowania na obczyznie, to rzecz naturalna. Po prawie dziesieciu latach zycia poza Polska, dla tutejszych nadal jestem obca i obca zawsze pozostane, a moje tradycje wyniesione z rodzinnego srodowiska zawsze beda egzotyczne dla tutejszej ludnosci.
Taka egzystencja czasami boli... bo tutaj trzeba przyzwyczaic sie do faktu, ze dla wiekszosci i tak bedzie sie czlowiekiem drugiej kategorii. 
Tutaj jestem przede wszystkim emigrantka... potem Kamila, pracownikiem, matka, klientem itd…
Wiersz w dziwny sposob mnie tez uspokaja, ze tak dobrze znane mi uczucie samotnosci nie jest niczym niestandardowym… ze ten typ emigrancki tak po prostu ma... 
...ze chyba nie da sie inaczej, jesli czuje sie choc minimalna przynaleznosc do polskiej ojczyzny. 

Smutne to troche, ale prawdziwe. 
A Wy jak  interpretujecie poezje Milosza?

22 komentarze:

  1. We mnie jeszcze sa swieze wspomnienia uczuc z Polski - tak mocne ocenianie cie przez otoczenie, presje rodzinne, niesprawiedliwosc z kazdej strony, brak pespektyw, nierzadko glod (nie z wyboru), generalny brak poczucia bezpieczenstwa. I chociaz bardzo ciesze sie na zblizajace sie wakacje w moim rodzinnym miescie, to nie idealizuje przeszlosci, swojego kraju. Moze to jeszcze nie ten czas? A moze po prostu mamy zupelnie inne doswiadczenia zyciowe :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nie idealizuje swojej ojczyzny. Wiem, ze zycie w Pl czasami do latwych nie nalezy... ale osobiscie nie mialam okazji sie o tym przekonac jako dorosla osoba. Zycie, kiedy zylam na wlasnym garnuszku (w trakcie studiow pracowalam, wiec nie potrzebowalam finansowego wsparcia rodzicow) i ktore pamietam to zycie studenckie, ktore dla kazdego jest wspanialym okresem.
      Jednak pamietam jak w rodzinnym domu brakowalo nam czasami do 1-ego, pamietam walke z systemem, pamietam zus i inne polskie wynalazki... i mysle ze nawet jakbym miala okazje pozyc dluzej w PL, powalczyc tam o prace, marzenia, lepszy byt i wyemigrowac kilka lat pozniej to i tak towarzyszyloby mi na obczyznie poczucie wyobcowania. Nie czuje sie czescia tego kraju i mysle, ze nawet gdybym miala brytyjskie obywatelstwo to nic by sie nie zmienilo w tej materii.
      Ciesze sie, ze Ty czujesz sie rowna Anglikom, to duzy sukces. Pytanie tylko, czy oni odbieraja Cie za rowna? Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ja staram sie nie czuc gorsza od nikogo - ani Anglikow, ani zadnej innej narodowosci. Nie czuje sie tez gorsza. To prawda, nie mam z tym krajem wspolnej tozsamosci narodowej, historii. Tylko moze nie ma to dla mnie az takiego znaczenia? Pamietam jak tesknilam na poczatku, jak idealizowalam Polske, a po popatrzeniu na wszystko z dystansem doszlo do mnie, jak bardzo wlasna ojczyzna krzywdzi jej obywateli...Tak, to tutaj w tym kraju, jako obca, dostalam wiecej sympatii, szans i szacunku niz we wlasnym kraju. Smutne, ale prawdziwe. Doceniam to. Tak rzadko zostalam tutaj potraktowana jako ta obca, ze juz nawet nie pamietam tych sytuacji. W Polsce z chamstwem mialam do czynienia tak czesto (wlasciwie na co dzien), ze uznalam go za norme...
      Nie, nigdy nie bede tu u siebie. Ale nie ma to dla mnie znaczenia w sytuacji, gdzie "u siebie" jestem traktowana gorzej. Byc moze moge tutaj "zarobic guza" bo jestem Polka. W Polsce moge go zarobic, bo np bede miala wiecej od sasiada...

      Usuń
    3. Wdrugim zdaniu mialo byc nie czuje sie tez lepsza ;)

      Usuń
    4. Zgadzam sie z kazdym slowem Mirki, smuuuutna prawda, az serce peka z zalu :((( Ja niestety w jakims stopniu czuje sie gorsza od Anglikow, ale walcze z tym i z kazdym rokiem jest mi latwiej.

      Usuń
  2. totalnie mnie rozbroil ten wiersz... mam oczywiscie tak samo!!! smutne... ale wiesz... ja w Polsce TEZ czuje sie/czulam sie jak obywatel drugiej kategorii a moze nawet jeszcze gorzej: lapowkarstwo, zalatwianie wszystkiego po znajomosci, czas oczekiwania do lekarza, urzad skarbowy ktory chce wszystkich zniszczyc, kosciol, polityka, podatki... NIC mi sie tam juz nie podoba, absolutnie nic...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiersz niesamowity...uwielbiam taka poezje, ktora na dlugo pozostawia slad w mojej glowie... musialam wiec o nim tutaj napisac.
      Ja w Polsce czuje sie bardziej obco niz jak obywatel drugiej kategorii, z tym ze ta obcosc nie wynika z braku akceptacji mojej osoby przez osoby trzecie, tylko raczej zmian, ktore mialy miejsce w moim rodzinnym miescie czy Poznaniu, gdzie studiowalam. W Pl wszyscy byli sobie rowni, kazdy zalatwial cos po znajomosci, czekal na lekarza czy psioczyl na urzedy, polityke itd... Na obczyznie, procz problemow, ktore ma kazdy potencjalny mieszkaniec wysp musimy walczyc jeszcze z etykietka "emigrant".
      A w Pl min podobaja mi sie 4 pory roku, tutaj zredukowane sa do 2: wiosny i jesieni ;)

      Usuń
  3. Smutne to, ale bardzo prawdziwe. Mam przyjaciółkę w Birmingham i choć wiem, że dobrze im się żyje, to czują tak samo. Mój brat właśnie wrócił z rodziną do Polski po 10 latach w Anglii. Zaryzykowali, choć większość nie dawała im szans. Po dwóch miesiącach oboje pracują, wynajęli mieszkanie, ich syn Mikołaj od września pójdzie do polskiej szkoły. Pytałam-nie żałują. Choć są w szoku, jak jest drogo i inaczej. Musieli obniżyć lekko standard życia, ale są zadowoleni. Żyją na przeciętnym poziomie, jak i my. Ale mają blisko rodzinę. I są w swoim kraju, który choć nigdy nie dał im nic dobrego, jednak jest ICH krajem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, bo emigracja to taki jeden wielki konflikt tozsamosci... Zycie tutaj nie jest zle, ale tez nie jest wspaniale. Zycie z dala od rodziny, liczenie tylko i wylacznie na siebie, niekonczace sie negatywne komentarze w mediach o imigrantach z Europy wschodniej, rzadowe projekty ograniczenia imigracji, partia ukip zbierajaca coraz to wiecej fanow; pani w sklepie, ktora wykrzywia twarz bo slyszy smieszny akcent (mimo, ze slyszy go setny raz)........ to wszystko sprawia, ze czuje sie tutaj czasami jak ten obcy. Niechciany obcy.
      Podziwiam Twojego brata i szalenie zazdroszcze odwagi. Mam nadzieje, ze nigdy nie bedzie zalowal decyzji o powrocie do Polski. Trzymam za nich bardzo mocno kciuki.

      Usuń
  4. Ja tez ciągle piszę o tym, ze jest mi źle na emigracji, właśnie przez to, iż jestem odbierana i traktowana jako obca. Z wszystkim innym jakoś bym sobie poradziła...
    I wiesz przestaję pisać o tym, bo mam wrażenie, że jestem atakowana przez osoby, które łatwiej to znoszą. Może to młodsze pokolenie łatwiej się asymiluje.
    Mi jest źle z tym poczuciem "ten obcy" i wiem , ze chcę to zmienić.
    Nie nadaję się na emigrację.
    W Polsce mi było dobrze, mimo jej wad i niedogodności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie, poczucie obcosci chyba w tym wszytskim jest najgorsze. Z dyskryminacja moge sie pogodzic, bo nie spotykam sie z nia kazdego dnia, nie jest ona glosem ogolu, tylko pojedynczych jednostek, ktore staram sie miec gleboko w d.. (czasami z marnym skutkiem).
      Wiesz, mysle ze nie jest to kwestia pokolen, a podejscia do pojecia obcosci na emigracji. Mysle, ze wiekszosc emigrantow odbiera siebie jako obcych na obczyznie, ale niektorzy po prostu nie chca sie przyznac, ze faktycznie, tutaj znacza mniej niz u siebie w ojczyznie. Niektorzy ograniczaja swoja egzystencje do polskich srodowisk, nie asymiluja sie z obcokrajowcami, wiec rownoczesnie nie maja okazji poczuc sie obcymi... bo przeciez w gronie rodakow czujesz sie jak swoj.
      Kiedys rozmawialam z kolezanka na temat obcosci, ktora mi dokucza. Zdziwila sie wtedy, ze potrafie o tym glosno mowic, bo ona stara sie nie poruszac tego watku, nawet w myslach.
      Mi w PL tez dobrze sie zylo, nie wyjechalam do UK za chlebem, a bardziej za przygoda, ktora miala trwac tylko 3 miesiace. Przeciagnela sie do 10 lat.

      Usuń
  5. A mnie jest dobrze na obczyznie i do Polski wracac nie zamierzam :-) Mysle, ze kazdy musi w koncu odnalezc swoje miejsce na ziemi. Moje jest tutaj.. Irlandia jest teraz moim domem. :-) Zycze byscie I wy odnalezli sie tam gdzie bedzie wam dobrze. pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi na emigracji zyje sie znosnie, do zycia-bajki sporo mi brakuje (i nie mam tutaj na mysli kwestii finansowych, aczkolwiek przyznaje, ze sa one bardzo wazne do godnego zycia). Sporo mnie irytuje, z wieloma rzeczami nie potrafie sie pogodzic, ale roznoczesnie wiem, ze kraj idealny nie istnieje. Polska tez pozostawia duzo do zyczenia...
      Dziekuje za zyczenia, tego samego sobie zycze. Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Napisałam tu taką piękną interpretacje , że moja pani z polskiego była by dumna i na koniec wszystko mi się skasowało !! ! :(
    Więc w skrócie , dobrze mi tu , mój sukces nie jest gorzki , a właściwie jest ich dwoje . Dwoje wspaniałych dzieci rosnących na ludzi wielokulturowych , otwartych na świat, ludzi przyszłości ;)
    A poczucie obcości znika , na widok pani z warzywniaka za rogiem ,wołająca z daleka jak ten czas szybko leci , bo ona pamięta jak ten najmłodszy dopiero co się urodził !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewuniu, mysle, ze Tobie jest troche latwiej, bo Twoj maz jest obcokrajowcem.
      Negatywne komentarze na temat imigrantow w tv juz Ciebie tak nie dotycza...
      Ale masz racje, taka pani z warzywniaka potrafi zminimalizowac poczucie obcosci. Zmiana miejsc zamieszkania na pewno temu nie sprzyja...
      A nasze zyciowe sukcesy sa wspaniale, najwspanialsze i nawet obcosc przy nich wydaje sie malo wazna :)

      Usuń
    2. Oj czasem jest mi wstyd i boli , bo nie wszyscy polacy potrafią się zachować na obczyźnie i potem powstają takie komentarze .

      Usuń
    3. To prawda. I mi czasami wstyd jak widze co reprezentuja z soba niektorzy rodacy... W sumie to nie ma co sie dziwic, ze mamy taka opinie na wyspach jaka mamy- sami niestety sobie na nia zapracowalismy.

      Usuń
  7. nic mi tak nigdy nie podcięło nóg(dosłownie) jak słowa jednego z moich dzieci jakiś rok temu. Na widok angielskiej flagi wystawionej w oknie sąsiadów (z okazji jakiegoś meczu). Dziecko do mnie: "O patrz mamo NASZA flaga" :/.
    Tak samo wierci boleśnie dziure w brzuchu angielski dzieci kiedy w domu między sobą dużo po angielsku gadają jak im się nie zwraca uwagi a nawet jak się zwraca to za chwile i tak jest to samo.
    To bardziej cisnie niż wiersz Miłosza;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napewno...
      Takie sytuacje sprawiaja, ze jeszcze bardziej czlowiek czuje sie jakby byl z innej bajki... Pewnie i mnie czekaja w przyszlosci takie momenty... Niestety.

      Usuń
  8. moze tak - na swojej ulicy jest mi swojsko, wszedzie indziej czuje sie obca i mimo uplywu lat to sie nie zmienia. Weźmy glupie konkursy w przedszkolu na 3 pisanki z grupy Mai byly dwie nagrody... Maja oczywiście nie wygrała nie chce nikogo podejrzewac o rasizm :-( eh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... ja rowniez czuje sie dobrze na dzielnicy, na ktorej mieszkam. Czuje sie tez dobrze w miejscu gdzie pracuje...ale wystarczy glupi telefon, czy przypadkowa rozmowa z kasjerka, ktora slyszac inny akcent zaczyna wyrzywiac twarz... Pamietam sytuacje sprzed kilku lat, kiedy lecialam do Niemiec. Czekalam na samolot i zagadala mnie jakas mloda kobieta. Gadalysmy okolo godziny... smiechy, chichy... Ale do czasu. Jak dowiedziala sie, ze jestem Polka, uciela rozmowe pod pretekstem koniecznosci pojscia do wc... Poszla, gdy wrocila usiadla na drugim koncu poczekalni... Przykre. Myslala, ze jestem Niemka.
      PS. Szkoda Majki...

      Usuń
    2. Maja na szczęście nie rozumie jeszcze sytuacji, przegrywać też musi umieć. Może to ja jestem uprzedzona, może inne pisanki były lepsze.
      Ps. My mieliśmy podobny zdarzenie w TkMax-się, byłam z Maja w ciąży. Podeszła do nas kobieta około 50 i zapytała co robimy w jej kraju, dlaczego tu przyjechaliśmy, czy nam aż tak źle jest u siebie, ze jej rodakom pracę zabieramy i pieniądze?! Myślałam że się spale ze wstydu, choć to nie ja na nią napadlam :-(

      Usuń

DZIEKUJE ZA KOMENTARZ!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...