Tak
wlasnie smakowało moje dziecinstwo.
Sobotnia
wycieczka na farme ‘pick your own’ (miejsca,
gdzie mozna samemu zbierac plony) pozwolila mi na odswiezenie moich
ogrodniczych wspomnien.
Dla
Mikolaja bylo to calkiem nowe doswiadczenie, poniewaz do tej pory owoce i
warzywa znal wylacznie z makretow/warzywniakow czy targowisk. Przyzwyczail sie
do ich widoku w plastikowych opakowaniach, takze pola pelne owocow zrobily na
nim dosc duze wrazenie.
Zaskoczony
byl, ze truskawki rosna tak nisko, maliny czasami potrafia byc zielone oraz
kwasne i ze istnieje cos takiego jak agrest, ktorego mial okazje sprobowac
pierwszy raz w zyciu. Do domu procz dwoch koszyczkow truskawek, jednego agrestu
i garsci czarnej porzeczki przywiezlismy jeszcze wedliny i kielbaski od
lokalnych farmerow (pyyycha- niebo w gebie!), tradycyjne cytrynowe ciastka i
organiczne warzywa, ktore mozna bylo kupic w sklepie znajdujacym sie na farmie.
Byl
tez duzy plac zabaw…. Ale z niego nie zdarzylismy skorzystac.
Zaczelo
padac.
Wrocilismy
do domu, ale na farme jeszcze wrocimy!
W
pazdzierniku bedzie mozna zabladzic w kukurydzianym labiryncie!
PS. Basen zlozony, piaskownica zamknieta, gril w szopce... koniec lata.
Ciekwe ile smaków oedejdzie (jeszcze) w zapomnienie...
OdpowiedzUsuńZapewne sporo... kazde miejsce, kultura na swiecie to inny smak.
UsuńSmak byc moze warty zapamietania... Byc moze nie.
Rewelacyjne miejsce. Dzięki takim wycieczkom dzieci poznają świat.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
To takie przyjemne z pozytecznym :)
UsuńZbiera sie owoce, a przy okazji mozna pokazac dzieciom swiat z troche innej strony. Uwielbiam takie miejsca! Uwielbiam tez wies, takze taka farma to raj dla mnie :)
Nastepnym razem musimy sie wybrac na farme z zwierzetami!
Świetnie, niemal jak u dziadka w ogródku.
OdpowiedzUsuńTylko w wiekszej skali :)
UsuńJak popatrzylam na te truskawki tez przypomnialy mi sie ogrody moich babc....
ale wam fajnie..smacznego....u nas był "szaber" bo na czyjeś działki chodziliśmy się na jeść :P
OdpowiedzUsuńhaha, szaber u nas tez byl, ale troche pozniej :)
UsuńZ tego co kojarze, to zlote lata przypadaly na 5,6 klase podstawowki :)
aaaaaw!!! mam dokladnie takie same wspomnienia smakow z dziecinstwa! :))) i jeszcze krem do tortow na margarynie wyjadany prosto z miski i smietana z cukrem na chrupiacym chlebie :P Swieeetna sprawa taka farma!
OdpowiedzUsuńO tak, takie margarynowy krem byl najlepszy! U nas zawsze skladalismy zamowienia u mamy, kto dostanie miske, kto galke itd :)
UsuńI jeszcze woda z syfonu! Jacie, ja ja ja lubilam :)
I maslanka u babci obowiazkowo do obiadu :)
Takie smaki zapamietam do konca zycia...
Szkoda, że u nas nie ma takich farm. Świetna sprawa dla dzieci z miasta
OdpowiedzUsuńMiałam podobne smaki dzieciństwa jak Ty!:) Miejsce przecudne! U nas Syn póki co zrywa porzeczki i agrest od Dziadków z krzaka, na działce. I to nasze dzieciństwo beztroskie takie inne niż naszych dzieci, z jedzeniem "brudnych" truskawek dopiero co zerwanych.
OdpowiedzUsuńMoje najlepsze wspomnienia wakacyjne to czas spędzany u babci i dziadka, którzy mieli gospodarstwo rolne - krowy i koń pasące się na łące, żniwa, wykopki, przejażdżki wozem i to wszystko w licznym gronie kuzynostwa w zbliżonym do mnie wieku :)
OdpowiedzUsuńMy w sierpniu jak co roku robimy nalot na wieś do moich rodziców. Wprawdzie maja oni tylko ogród więc dzieciaki nie poznają wakacji jakie ja pamiętam ale cieszymy się i z tego - jest ogród a w nim warzywa i owoce a u sąsiadów krowy i traktory, które dziadek chętnie zawsze idzie wnukom pokazać ;)