"A ja wole moja mame
Co ma wlosy jak atrament
Zlote oczy jak moj mis
i plakala rano dzis"
Pamietam jak spiewalam sobie ten utwor jeszcze zanim urodzil sie Mikolaj. Zastanawialam sie wtedy nad jego trescia: dlaczego ta mama plakala? byla az tak nieszczesliwa?
Z perspektywy czasu analizujac ten sam tekst, placzaca mame rozumiem bez dwoch zdan!
Bo mamy placza!
Placza z rana, popoludnia i wieczora!
Placza czesto, z niemocy, wzruszenia i ze szczescia.
Gorzej gdy powodem maminego placzu staja sie problemy, bo i tak sie niestety zdarza.
Ale najgorzej jest wtedy, gdy ten placz nie daje juz duszy ukojenia.
Zawsze bylam placzka.
Plakalam czesto i gesto, zdarzalo sie tez, ze z byle powodu.
Jednak po ciazy zauwazylam, ze naprawde malo potrzeba by oczy zaczely mi sie szklic.
Wzruszam sie gdy patrze na mojego Synka, jak kazdego dnia jest coraz bardziej kumaty... jak pomysle sobie, ze jeszcze jakis czas temu trzymalam to nieporadne malestwo i przykladalam do piersi... jak widze jego kochane stopaszki... jak mnie przytula... jak daje buziaka...
Potrafie wzruszyc sie ogladajac reklamie, film... gdy widze dziewczyne z brzuszkiem... male ciuszki... czy na widok mojego malego Brzdaca potrafiacego od niedawna jesc samodzielnie widelcem... a najbardziej sie wzruszam w pracy, kiedy pomysle sobie jak bardzo chcialabym w danej chwili Go przytulic i ucalowac...
Wtedy zwykle rozum podpowiada: Kamila, jeszcze tylko troche, spokojnie... i jest mi lepiej. Wracam steskniona do domu, a przy drzwiach stoi ten moj ukochany Stwor. Jeszce nie zdarze sciagnac butow, a On juz pokazuje mi tysiace rzeczy dookola i opowiada po swojemu co sie dzialo podczas mojej nieobecnosci. Kocham Go szalenie mocno!
Wtedy zwykle rozum podpowiada: Kamila, jeszcze tylko troche, spokojnie... i jest mi lepiej. Wracam steskniona do domu, a przy drzwiach stoi ten moj ukochany Stwor. Jeszce nie zdarze sciagnac butow, a On juz pokazuje mi tysiace rzeczy dookola i opowiada po swojemu co sie dzialo podczas mojej nieobecnosci. Kocham Go szalenie mocno!
Taka juz ze mnie dziwaczka...
Coz, polukrowalam troche moje macierzynstwo, ale dzisiaj na ten wlasnie lukier mialam ochote!
:* i ja płaczę często, to dobre dla duszy
OdpowiedzUsuńJak bym czytała o sobie... Ja tez czesto placze, z radosci, ze wzruszenia, ze zlosci i tak o zeby sobie poplakac...zawsze placz mnie oczyszcza, pomaga, uspokaja.
OdpowiedzUsuńŻycze Ci dalej cudownego macierzynstwa a Mikolajowi pieknego dziecinstwa! :) Ściskaaaaam!
Mi tez z reguly pomaga placz.
UsuńDobrze czasami wyplakac co siedzi w glowie i nie pozwala spokojnie egzystowac.
Dziekuje Kochana!
lubię płakać. oczyszczam się wtedy.
OdpowiedzUsuńale wolę z radości niż ze smutku...
Zycze Tobie w takim razie tylko i wylacznie placzu z radosci!!
UsuńLukrować to nic złego...a łzy?No cóż -jesteś chyba romantyczką więc jakże bez łez.A teraz MAMĄ więc wszystko jasne.
OdpowiedzUsuńCos w tym jest... troche ze mnie romantyczka, Mama na pewno :) No i wszystko jasne- taki mix taje placzke :)
UsuńA ja myślałam że tylko ja tak mam. Zawsze się szybko wzruszałam, ale teraz to wystarczy, że zobaczę jak ktoś płaczę i już mam oczy pełne łez.
OdpowiedzUsuńtez tak mam :) Na widok kogos placzacego od razu sie rozklejam!
UsuńJa jakoś specjalnie płaczliwa nie jestem, szybko się nie wzruszam. ale moje macierzyństwo i dziecko doprowadza mnie do łez wzruszenia często i potrafię się rozleić błyskawicznie na widok maleńkich butków rozrzuconych niedbale w przedpokoju. No, ale teraz - jak mówi Fiżka - jestem MAMĄ więc wszystko jasne :)))
OdpowiedzUsuńEeeee tam ja tam zawsze placzka bylam:) Oczywiscie z wielu powodow i szczesliwych i nie. Tak juz maja nadwrazliwi. Tylko teraz juz sie nawet z tym nie kryje:p
OdpowiedzUsuńi kolejny placzek ha ha a tez uwielbiam te piosenke :))
OdpowiedzUsuńjak przeczytałam ten wpis to znowu mi się przypomniała książka Dobranoc Kochanie...i łzy mi do oczu napłynęły...polecam!
OdpowiedzUsuńNo tak mamy płaczą ... oj ja też płaczę ... dużo i to z radości, szczęścia, wzruszenia i bardzo często z niemocy ... ale takie juz to nasze życie mam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
na to wychodzi,że większość mam to płaczki:)
OdpowiedzUsuńdopisuję się tutaj, bo mi również łatwo łzy się zbierają... z róznych powodów- tych dobrych i kochanych jak mój mały Brzdąc, ale także z tych mniej dobrych... wiele na świecie powodów do wzruszeń, do "skropienia" ich łzami...
OdpowiedzUsuńJa też do płaczek należę i łatwo się wzruszam ;)
OdpowiedzUsuńOooooo...i ja ryczę "bez" powodu;D
OdpowiedzUsuńcoś w tym jest, że jako Mama płaczę częściej ze wzruszenia..hmm
OdpowiedzUsuńwzurzen nie ma konca, czasem stoimy z mezem i tak patrzymy na Majke a lzy same naplywaja do oczu:)
OdpowiedzUsuńOj płaczkiem to i ja jestem:P
OdpowiedzUsuńOjj ja też z tych płaczkowatych, ale muszę Ci powiedzieć, że po porodzie ( uff, przeżyłam GO :D ) stałam się zdecydowanie silniejsza i nie umiem już tak często płakać:D:(
OdpowiedzUsuńjak cudownie to napisałaś!!!!!!
OdpowiedzUsuń