Aby dojsc do jednego
z naszych ulubionych parkow, musimy przejsc przez jedna ruchliwa jezdnie…
Dochodzimy do
sygnalizacji swietlnej. Podnosze Szkraba.
On wciska guzik i mowi
“ok”. Mama stawia Go na ziemie, a On na to: “dzieki” i grzecznie podaje mi reke.
Czekamy.
Gdy ujrzymy wyczekiwane
przez nas zielone swiatlo, przechodzimy przez jezdnie.
Mikus ma w zwyczaju
pomachac do stojacych samochodow i powiedziec “paaaaaa”.
Moral z tego taki,
ze kulturalnym trzeba byc wszedzie.
Z cyklu “Zaklinacz
smieci”
Obieram marchewki. W
worku zostalo mi jeszcze 5 sztuk, ktore mam zamiar schowac spowrotem do
lodowki.
Mikus wchodzi do
kuchni i bez zbednych slow, wyrzuca reszte marchewek do smieci, a worek po marchewkach biegnie
wyrzucic do kosza w lazience!
Moral z tego taki,
ze Syn nie informujac nas o tym, zaczal sergegowac smieci.
Z cyklu “Pamietliwy”
Mama spiewa pod nosem: Giuuuuuseppe, giuse giuseppe...
Syn krzyczy: pica!
Moral z tego taki, ze warto czasami kupic pizze, dziecie nauczy
sie nowego slowka.
Z cyklu “Pedant”
Miko wszedl do
lazienki. Nastapila podejrzana cisza…
Wchodze do srodka i
widze rozwiniety caly papier toaletowy.
Na moj widok Brzdac
wskazuje pusta rolke po papierze i mowi: “O oooo”.
Nastepnie pokazuje, ze koniecznie teraz trzeba ten smiec do kosza wyrzucic.
Nastepnie pokazuje, ze koniecznie teraz trzeba ten smiec do kosza wyrzucic.
Moral z tego taki, ze
nawet jesli myslisz , ze masz czyste mieszkanie, Twoje dziecko udowodni Ci, ze tak
nie jest, bo smiecia wszedzie znajdzie.
Z cyklu “Cierpietnik”
Mama z Synem poszla do sklepu po pieluchy.
Dziecie bez wozka, wiec bardziej mobilne uparlo sie, ze doniesie je sam do kasy.
Wybralismy odpowiedni rozmiar i w rece wielka pake dostalo.
Ciagnie dzielnie po podlodze i w kierunku kolejki zmierza.
A tam conajmniej 6 osob... same kobiety.
Na widok Malca- cierpietnika zaczely sie uhy i ohy...
No i wpuscily nas bez kolejki do kasy.
Moral z tego taki, ze warto czasami zagrac cierpietnika. Zaoszczedzisz troche czasu.
Z cyklu “Tato!!!”
Na dzien dzisiejszy,
najlepsza zabawa Mikolaja jest zamykanie sie w kuchni.
Mamy tam takie
specjalne drzwi, ktorych dziecie od srodka nie potrafi otworzyc.
No i wchodzi tam
kilkanascie razy dziennie…
A w momencie, kiedy
chce stamtad wyjsc, krzyczy na cale mieszkanie: “ Tato, tato, tato!”
Szalenie slodko to
brzmi, bo Syn normalnie do J. zwraca sie Tata, a gdy w tarapaty wpada to wola
Tato i anielskiej tonacji dostaje.
Moral z tego taki,
ze warto byc czasami Slodziakiem, bo wtedy kazdy ulegnie.
Z cyklu
“No name”
Zebralo nam sie na zabawe telefonem.
Matka by urozmaicic ten czas, powyciagala z szafy stare aparaty i
opowiada:
Syneczku, to jest nokia, to sony ericsson, a to motorola.
Syn na to: nie! aba aba. (aba aba = halo halo).
Moral taki, ze telefon, to telefon, a nie tam jakies marki!
:) spryciarz - gaduła!
OdpowiedzUsuńZ życia wzięte- najlepsze
OdpowiedzUsuńZ ta kolejką przy kasie najbardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńSuper historyjki :) Mały mądrala rośnie :)
OdpowiedzUsuńHaha uwielbiam te wasze historyjki z życia wzięte :D
OdpowiedzUsuńŻycie hak w mordę strzelił! I mnie też to czeka??? CANT WAIT! :)
OdpowiedzUsuńGenialne ! :D
OdpowiedzUsuńUbawiłam sie strasznie:)) fajnie u Was:))
OdpowiedzUsuńRewelacja :) dzieci piszą najwspanialsze historie :):):)
OdpowiedzUsuńZaklinacz śmieci, pedant to znam bardzo dobrze :)
buziaki