poniedziałek, 27 maja 2013

2 lata, 731 dni, 17544 godzin

Byl czwartek, 26 Maja 2011, na zewnatrz piekna pogoda.
To byl juz 2 dzien po terminie porodu wskazanym przez lekarza.
Oboje bylismy juz bardzo znieciepliwieni. Mimo stresu przed czyms nieznanym, od kilku dni kladlam sie spac z nadzieja, ze moze w nocy zacznie sie tak przez nas wyczekiwana akcja porodowa.
Moja bezsennosc w ostatnich tygodniach ciazy tez dawala mi sie we znaki.
Bardzo malo spalam, a jak juz spalam to na siedzaco z sterta poduszek pod kregoslupem. 
Ale tej nocy sie wyspalam...
Jak co ranek, J. wyszedl do pracy a ja razem z wielkim brzucholem zostalam w domu.
Pobyczylam sie w lozku, pozniej ogarnelam mieszkanie, ogladnelam cos w tv i zrobilam na obiad wiosenna zupe warzywna.
Mimo, ze dzien byl bardzo sloneczny, na spacer dziwnie nie mialam sily, zmeczona juz bylam noszeniem moich dodatkowych 18 kilogramow.
Poznym popoludniem poczulam inne niz zazwyczaj skurcze... byly tak delikatne, ze praktycznie nie przeszkadzaly mi one w moim "normalnym" funkcjonowaniu.
Nie wzywalam alrmu, poczekalam jak J. przyjechal z pracy... zjedlismy spokojnie obiad i zycie toczylo sie dalej...
Skurcze byly coraz wyrazniejsze... Czulam spokoj. Wtedy juz sie jakos nie balam.
Gralam sobie dla relaksu w scrable na komputerze i liczylam czas miedzy skurczami.
Oboje bylismy spokojni... nie chcielismy zadnej paniki, dlatego tez okres tych pierwszych godzin przezylismy tylko we dwojke...nawet bez informowania najblizszej rodziny, aby nie czuc presji informowania wszystkich co sie dzieje.  
Okolo 21 zaczelismy skladac lozeczko. Tak tak... lozeczko dla Maluszka.
Tak sobie wtedy wymyslilam, zeby skladanie tego mebelka zaczac w momencie, kiedy zaczna sie skurcze... Pomyslalam sobie, ze to odwroci uwage od bolu... i mialam racje. J. skrecal wszystkie czesci, a ja dzielnie asystowalam mu przy tym.
Po 22 zanurzylam sie w wannie... Razem z poradnikiem dla ciezarnych w wersji angielskiej przerabialam obce fachowe slownictwo, by wiedziec dokladnie co sie bedzie dzialo...
Lezalam tam bardzo dlugo... co chwila dolewajac cieplejszej wody.

23:49 "Pisze teraz, bo jestem jeszcze w stanie normalnie myslec.. Nikus zdecydowal sie wreszcie na wyjscie. na razie skurcze co 10-12 min.. czeka nas pewnie nieprzespana noc.. trzymaj mocno kciuki bo teraz juz boli, a ma byc duzo gorzej.."

To jeden z sms-ow wyslanych podczas mojej dlugiej kapieli.
Mimo dosc dokuczliwych boli, po 1 w nocy zdecydowalam sie polozyc spac.
Juz wtedy padalam na twarz... J. zdecydowal sie, ze bedzie czuwac... zreszta nerwy robily swoje. Przyjelam moja pozycje siedzaca i probowalam zasnac... po kilku minutach stwierdzilam, ze cos sobie poczytam... wstalam z lozka i plusk.
Bylam przerazona... odeszly mi wody...
Drzacym glosem zawolalam J. Wtedy zaczelam sie naprawde bac... chyba doszlo do mnie wtedy to, ze Maly juz wychodzi... ze za kilka godzin bedzie z nami, ze wlasnie teraz musze dac z siebie wszystko... ze musze byc silna... Oj, pietra mialam wielkiego przed tym, co mialo sie stac.
Krok po kroku zaczelismy nasza akcje "porod". 
Niewiadomo dlaczego, ale pewnie w szoku zaczelam dokladac do mojej szpitalnej torby jeszcze troche ciuchow... J. zadzwonil do szpitala, opisal co sie dzieje, a ja szykowalam sie do wyjazdu.
Wtedy moje skurcze przybraly inny wymiar... Cholernie bolalo...
Ulice byly bardzo puste...
Dojechalismy do szpitala... Zrobiono mi ktg... rozwarcie na 3 centymetry.
Szczerze mowiac przerazila mnie informacja o tych centymetrach, bo na tamta chwile nie potrafilam sobie wyobrazic jak moze bardziej bolec?!

02:55 "Nikus postanowil wyjsc dzisiaj. jakas godzine temu odeszly wody. teraz jestesmy w szpitalu i czekamy. (...) trzymajcie kciuki."

Przyjeto mnie na patologie ciazy. Oddzial byl przerazajaco cichy... wydawalo mi sie wtedy, ze slychac tam tylko mnie...
Moje lozko znajdowalo sie w 4-osobowym pokoju. Przy lozku stal fotel obszyty miodowym materialem... Lezalam przy oknie z widokiem na szpitalny dziedziniec...
Bylo tam strasznie ciemno.... a bol coraz wiekszy.
Polozna zaproponowala zastrzyk... Bez zastanowienia wypielam dupsko i juz po kilku minutach odlecialam... powieki zamykaly sie same...
Postanowilismy, ze nie ma sensu by J. zostawal na noc...
Juz przed 6 rano obudzil mnie masakryczny bol. Pierwsze co zrobilam po otwarciu oczu to chwycilam za guzik wolajacy polozna. Prosilam o jakiekolwiek znieczulenie, ale daremnie.
Zwijalam sie z bolu przez jakies 2h! Kolo 8 na oddzial przyjechal J. Proponowano kapiel, ale po ogladnieciu wanny stwierdzilismy, ze chyba to niezbyt dobry pomysl (czystoscia nie grzeszyla).
Polecono mi spacery, wiec bez zadnego znieczulenia chodzilismy po korytarzu zatrzymujac sie co kilka minut, kiedy przychodzily skurcze... Wbijalam paznokcie w J. zaciskajac przy tym zeby z bolu... Doprosilismy sie wreszcie gazu znieczulajacego... Przyszla  taka jedna mloda pielegniareczka, postawila butle i gotowe... okazalo sie, ze zapomniala odkrecic.
Po 11 przyszla polozna z porodowki. Mialam 7-centymetrowe rozwarcie.

11:29 "Bole sa co 3 minuty zaraz zabieraja na porodowke"

Sala porodowa robila wrazenie.
Duza wanna do porodow... lezanka... maly stolik... dwie male kostki do siedzenia... aneks kuchenny... wielka plazma... radio smooth fmw tle... osobista lazienka i jakies 2 szafki. 
Rodzilam w wodzie.
Na sali bylismy z dwiema poloznymi...
Jedna z nich wypelniala sterte papierow...drugiej nie do konca pamietam.
W ogole malo pamietam... Gaz odrzucilam dosc szybko, bo pozniej ciezko mi bylo trafiac ustnikiem do buzi... J. caly czas byl przy mnie, trzymal mnie za rece. Bez Niego nie wyobrazam sobie tego wszystkiego.
Po 14 polozne sie zmienily.
Kolo 16 przyszly bole parte miedzy ktorymi przysypialam.
Wtedy wydawalo mi sie, ze zasypiam na dlugie kilka minut... w rzeczywistosci na kilkadziesiat sekund. Dalam z siebie wszystko.

27 Maja 2011, o 16:27 przyszedl na swiat nasz maly Skarb.
Dzisiaj minely 2 lata od Jego narodzin, a Ja pamietam tamte dni jakby to bylo wczoraj.
KOCHAM!

19 komentarzy:

  1. oj ja też pamiętam akcję porodową, ale skurcze to Cię trzymały, nie powiem... ale warto było!!! Sto lat dla Mikusia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego naj....naj i żeby mu się zawsze spełniały marzenia.
    A do lektury posta wrócę

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego dla jubilata :) Wzruszający opis :) Miło będzie mi się spało po takim poście :) Miłej nocy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego dla Nukusia na dwa latka :). Żeby był zawsze radosny i żeby życie mu fajnie i spokojnie płynęło.

    A przy tym opisie Twoim to mi się uroniło łezkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW dałaś czadu ... kochana jak Ty się wymęczyłaś ... ale było warto !!! Ja wpadłam do szpitala z 9 cm rozwarciem, myk na salę, myk, myk i już była moja córka :) Z synkiem było podobnie :) Wszystkim znajomym opowiadam, że poród jest cudowny :)
    Sto lat, sto lat ...
    buziak

    OdpowiedzUsuń
  6. czas leci szybciutko... dla solenizanta moc najlepszych zyczen, zabaw bez liku, ciagle usmiechnietej buzi i jak najmniej zadrapań
    a dla Ciebie mamusiu uściski :*

    OdpowiedzUsuń
  7. najlepsze życzenia dla Mikołaja i jego SuperMamy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepsze życzenia dla Mikołajka! Długiego i beztroskiego dzieciństwa, mnóstwa radości! A dla Was pociechy z Syna!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystkiego naj naj najlepszego i megadziecinnego!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow. Jak czytam o innych poradach , mój był jak mrugniecie
    Pamiętam, że ból był nie dozniesienia.
    Ale jak się paczy na te nasze dzieciaczki to było warto.

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepszosci Mikusiu!:) Siedemnascietysiecypiecsetczterdziesciczterygodziny, to jest wiek! A nie jakies banalne dwa lata:)))
    A dla Ciebie Mamusko wielka buzka!:* ...w pelni na nia zasluzylas:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam takie lęki przed porodem (o ile kiedyś go przeżyję), że czytając dokładnie co napisałaś...to brzuch mnie rozbolał, że hej :)) taki mi się zawsze udziela.
    Czy rodziłaś w Polsce?
    Najlepszego dla Ciebie i Skarba! :

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystkiego najcudowniejszego dla Mikołaja!!!!
    Zdrówka!
    Uśmiechu na buzi!
    I najpiękniejszego urodzinowego dnia!
    Buziaki wielkie od nas!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Spelnienia marzen i usmiechu na twarzy dla Mikolaja! A takiej akcji porodowej mimo wszystko zazdroszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. sto lat i samych radosnych dni:*

    OdpowiedzUsuń
  16. dla Mikołaja cudowności
    wspaniale czytać takie wspomnienia

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziekujemy baaaaardzo za wszystkie zyczenia! :)

    OdpowiedzUsuń

DZIEKUJE ZA KOMENTARZ!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...