Trzy dni szukalam odpowiedniej kurtki dla Mikolaja na zime.
Znalazlam ja dzisiaj, ale jak sie pozniej okazalo przyszly wlasciciel wcale uradowany tym faktem nie byl.
Uparl sie w sklepie, ze kurtki przymierzac nie bedzie, a na mrozy idealna bedzie jesienna.
Spokojnie tlumaczylam, ze trzeba sprawdzic czy dobrze lezy, ze w ciemno kupowac nie bedziemy i ze coraz chlodniej na zewnatrz... ale nic nie pomagalo. Stanal miedzy stojakami z dziciecymi ciuszkami i sie poplakal... Wzielam Go na jedna reke, w druga chwycilam kurtke i poszlam do kasy.
W samochodzie obiecal mi, ze po powrocie do domu przymierzy i "pseplasa".
Obiecanki cacanki... W domu bylo jeszcze gorzej!
Wyjasnienia, tlumaczenia, rozmowy w cztery oczy...
Probowalam ja, probowal J.,probowalismy razem.
Nawet kuszenie ciachem i ulubionym soczkiem w kartoniku nie skutkowalo.
Nic nie dzialalo.
Zacial sie przy swoim i koniec.
Tylko ryk, proszenie przez lzy o ciastko i do mnie, ze "psytulac" sie chce... a ja, ze nie chce tych czulosci, bo obiecal, ze kurteczke przymierzy, a teraz zmienia zdanie, ze mamie przykro. Plakal ponad godzine...
Wojna miedzy Nim, a nami... Wojna miedzy mna- konsekwentna mama i ta "bez jaj", ktora za synowe przytulaski zrobi wszystko. Wewnetrzne rozdarcie, ktore tak boli... Malo brakowalo bym zaczela wyc razem z Nim. Sporo czasu nie dawal za wygrana, az zlamal sie i stwierdzil, ze kurteczke przymierzy... ale...na balkonie, bo w domu jest mu za goraco.
Tym razem jak obiecal, tak zrobil.
Kurtke grzecznie przymierzyl, przeprosil, a ja moglam wreszcie Go przytulic.
Ciezko czasami byc rodzicem... stanowczym rodzicem...
PS Kurtki oddawac nie bedziemy, lezy idealnie.
czytając o Mikołaju, widzę Wita, potrafi płakać dwie godziny, bo czegoś chce/nie chce i od razu załącza mu się tryb "situlaj" ;) łatwo nie jest
OdpowiedzUsuńgratuluję sukcesu wychowawczego
Sukces to by byl jakbysmy nie musieli przezywac tego co wczoraj. Pierwszy raz mu sie zalaczyla taka faza na tak dlugo... i pierwszy raz tak mnie prosil zebym Go przytulila, a niestety musialam odmawiac. Okropne to bylo walczyc tak ze soba i z Nim! Mam tylko nadzieje, ze ta akcja nauczyla Go czegos.
Usuńmy mieliśmy komedię z butami, Synek nie chciał zmierzyć, więc wzięłam do domu i na spokojnie przymierzaliśmy:)
OdpowiedzUsuńU nas bylo podobnie z ta tylko roznica, ze w domu tez nie chcial przymierzac i sie zaczela histeria... Dobre w tym wszytskim jest to, ze po przymierzeniu kurteczka mu sie spodobala i jak wychodzilismy na wieczorny spacer bez zadnych problemow juz ja zalozyl.
UsuńMy też w ten weekend byliśmy bardzo, bardzo konsekwentni wobec najstarszego syna - a nieraz chciałam się złamać ;-(
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony dziecko czasem nie potrafi inaczej powiedzieć nam o tym, że coś mu przeszkadza (tylko poprzez jakiś rodzaj buntu) - w tym wypadku wydaje mi się że Mikołajowi mogło być gorąco już w samym sklepie, "tu i teraz", takie dziecko nie ma wyobraźni, że zaraz zima i że będzie mu potrzebna ciepła kurtka ;-)
Nawet mi o tym nie pisz, bo ja w ciagu tej godzinnej fazy mialam ochote sie zlamac ze sto razy! Ciezko czasami powiedziec “nie”, gdy sie kogos tak bardzo kocha. Szczerze mowiac nie wiem o co mu poszlo... moze zbyt dlugo tej kurteczki poszukiwalismy i mu sie znudzilo?
Usuńdziwić się małemu dziecku,że nie chce przymierzać kurtki,skoro mój 11 letni syn uparł się w sklepie że nie przymierzy spodni bo nie i już...wyszliśmy oczywiście bez tych spodni.
OdpowiedzUsuńNo to wyglada na to, ze u nas to dopiero poczatek... Pozostaje mi w takim razie uzbroic sie w cierpliwosc :)
UsuńMój Staś też potrafi być tak uparty. Ostatnio nie chciał włożyć butów przed spacerem. Prosiłam, tłumaczyłam i nic. Ubrałam się, jego biorę za rękę i wychodzimy. Stoimy na wycieraczce, ja zamykam mieszkanie, a Staś patrzy na swoje bose stopy i mówi : "Mama, ale ja butów nie mam" "Nie masz, bo ich nie chciałeś założyć. To jednak założę - powiedział. Wróciliśmy i założył buty. Kurtkę na szczęście mamy, bo z mierzeniem ubrań, to ma tak samo jak Twój Mikołaj. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW sumie dobry pomysl z tymi bucikami. Przy okazji nastepnego buntu bede probowac ;)
UsuńJa miałam wczoraj podobną akcję z córką - uparła się w kwesti stroju przed wyjściem do babci. Na obiad spóźniliśmy się prawie 2 godziny bo nie mogliśmy dojść do porozumienia :| Nie lubię takich momentów... Ale gdy słyszałam od Mili "wy nic nie rozumiecie" albo "co się z wami dzieje?" to miałam ochotę śmiać się w głos ;)
OdpowiedzUsuńO jacieeeee :) Brzmi jak konflikt pokolen :)
UsuńPadlabym ze smiechu, jakby Miko wylecial mi z takim tekstem!
Brawo dla Was za cierpliwosc!
Jaka jest szansa, że mnie ominą takie atrakcje? No?? Patrząc na humorki mojego dziecka już teraz, to sądzę, że już niebawem takie akcje i mnie czekają :( :P
OdpowiedzUsuńEmma, prawda jest brutalna... Masz 0% szans!
UsuńPocieszam Cie jednak tym, ze wszyscy jedziemy na tym samym wozku ;)
dobrze, że w dzisiejszych czasach można oddawać ubrania :)
OdpowiedzUsuńTez mnie to cieszy! Ulatwia to zycie pewnie nie jednym rodzicom :)
UsuńA ja nie wiem jak to będzie . butów poza jednymi nie chcę ubrać, czapki nie, rękawiczek nie - no jakaś masakr. Raz myślałam, że jak mu powiem , żeby szedł w koszulce z krótkim rękawkiem to pomoże, otworzyłam drzwi +1, a on poszedł i się jeszcze cieszył. Szkot, czy uparciuch?
OdpowiedzUsuń