Co tydzien przezywam znienawidzony przeze mnie syndrom niedzielny...
Na mysl o poniedzialkowym poranku staje sie nieznosna. Moja czterodniowa laba dobiega konca i jutro znowu musze zalozyc "sztywniejsze" ciuchy i karnie ruszyc do pracy.
Nie chodzi o to, ze jej nie lubie, wrecz przeciwnie uwielbiam swoj zawod i ciesze sie, ze go wybralam, ale gdy pomysle o rosnacej liscie "do zrobienia" i goniacych mnie terminach jakos ostatnio niechetnie tam wracam. Po kilku miesiacach prowadzenia wlasnych projektow, dostrzeglam dosc wielki minus- nie ma na kogo zwalic winy, a jedyna osoba odpowiedzialna za cale zlo jestem ja... Takze to mobilizuje mnie troche, choc przyznam szczerze, ze czasami tez paralizuje ( na szczescie nie zdaza sie to zbyt czesto). Dochodzi tez stres.
Nie lubie niedzielnych wieczorow, bo wiem, ze jutro znowu z rana wszystko bede robic w pospiechu... ze nie bedzie wylegiwania w lozku... ze Mikus nie pobiega sobie w pajacyku... ze nie bede czekac z Jego sniadankiem do 8... ze nie bede miala czasu na poranna zabawe... tylko odrazu po uslyszeniu budzika wstane jak wojsku, przebiore Malego, zrobie mu sniadanie (na swoje braknie mi jak zwykle czasu), pojdziemy razem do lazienki, ubiore sie "na sztywno" i znowu przed moim wyjsciem, przy zakladaniu butow uslysze placz... Placz, przez ktory scisniete mam gardlo... Nie pomagaja tlumaczenia, ze wychodze na troszke...ze przyjde i pojdziemy na wieczorny spacerek... nic nie pomaga. Mikus placze, a ja w srodku szlocham razem z Nim...
Nie znosze takich porankow.
Czuje sie troche tak, jakbym krzywdzila wlasne dziecko...
ehhh :( współczujemy takich poranków :(
OdpowiedzUsuńCo zrobic? Trzeba zyc dalej... :(
Usuńja rowniez nie znosze, macierzynski powinien byc do trzeciego roku zycia i juz!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń:D :D :D też tak myślę, choć akurat ja zdecydowałam się na życie poza systemem, również bez wielkich nadziei na emeryturę z zusu, i "siedzę" w domu
Usuńja też "siedzę" w domu, nie wiem jak długo, ale te rozstania muszą bardzo boleć...
Usuńtulę!
Jestem ZA! 3-letni macierzynski to by bylo cos pieknego :)
UsuńDzieki dziewczyny!
ja nie moge sobie na to pozwolic niestety, chetnie bym zostala w domu ale zeby go miec musze pracowac:/ kolo sie zamyka:/
Usuńto musi być trudne, zaczynać dzień z płaczącym Maluszkiem zostawionym w domu... Ciśnie mi się do głowy kilka dobrych rad ;) ale wierzę, że sami znajdziecie rozwiązanie!
OdpowiedzUsuńA ja chetnie poczytam dobre rady, takze jesli masz ochote to pisz... bede wdzieczna. Juz wielu technik probowalismy, niestety nie przyniosly one skutku. Na poczatku, kiedy wrocilam do pracy nie bylo tak zle... Po kilku tygodniach nawet wydawalo sie, ze jest duzo lepiej. Poranna masakra mniej wiecej zaczela sie wtedy, kiedy Mikus stal sie bardziej mobilny...
UsuńPozdrawiam i dzieki!
dobra, to w przyszłości będę Ci udzielać ;) a teraz się cieszę, że sobie poradziliście ;)
UsuńNiefajne takie poranki, ale cóż począć ...
OdpowiedzUsuńNo wlasnie... :(
UsuńPozostaje tylko czekac jak Maluszek zrozumie co sie dzieje.
ojej współczuję wam. A teraz chciałam ci bardzo podziękować, bo mój poranek dzięki tobie zaczął się dzisiaj cudownie. Już wyjaśniam o co chodzi:wszystko za sprawą muzyczki na twoim blogu, otworzyłam twoją stronkę, wzięłam Igiego na ręce i tak siedzieliśmy w tuleni w siebie przez kilkanaście minut, całowałam go po główce a on kręcił delikatnie główką tak jakby chciał mi powiedzieć, że "jeszcze tutaj pocałuj mamusiu" to było cudowne. Czułam się niesamowicie, oczywiście płakałam ze szczęścia, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńTo teraz przyszla kolej na Ciebie- tym razem Ty poprawilas mi humor tym komentarzem :)
UsuńTo muzyka bobasa z kompozycji Raimonda Lap, wspominalas tez o niej jakis czas temu na swoim blogu. Mikus praktycznie od urodzenia usypia z ta muzyczka w tle. Uwielbiam!
Dzieki :)
Ja narazie jestemw domu z Olkiem, niedługo pojawi się Jula...wiec jeszcze chwilkę nie bedę pracowala...ale jak sobie pomysle, ze mnie tez taki czas bedzie czekal....to..ciezko jest mi na sercu.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie Kochana! Posylam duuuuuuzo pozytywnej energii! I milego tygodnia dla Was!
Dziekuje Agnieszko za cieple slowa.
UsuńNie martw sie na zapas, byc moze Twoje dzieciaczki beda reagowac inaczej... ale nawet jesli tak samo, to warto zapamietac te chwile, jak wazne jestesmy- my mamy- dla tych Maluszkow... Jestesmy praktycznie calym ich swiatem... Odpowiedzialna rola...
Dbajcie o siebie dziewczeta i chlopaku!
cieszę się :)dzisiaj będę zamawiać, bo jesteśmy nią oczarowani :)
Usuńoj, bardzo cię rozumiem, choć ja akurat mam pracę w domu, ale wiem też, co to znaczy rozstawać się z Synkiem na dłuższy czas. Pociesz się, że z każdą godziną jest bliżej końca :* a Mały coraz lepiej będzie znosił rozstania. My od 2 tyg. przyzwyczajamy Krzysia do przedszkola. Było bardzo bardzo ciężko, ale już jest praktycznie ok. Krzyś chodzi na 4 godzinki i widzę, że mu taka odskocznia ode mnie służy :))) pozdrawiam i życzę dobrego dnia! Z uśmiechem!
OdpowiedzUsuńDziekuje!
UsuńJa wrocilam do pracy ponad pol roku temu... i niestety Malutki sie nie przyzwyczail... moze gdybym pracowala na caly etat byloby mu lepiej, a tak na 3 dni w tygodniu pewnie nie wie o co chodzi, dlaczego raz jestem, a raz mnie nie ma.
Za pocieszenie baaardzo dziekuje :)
też nie lubię niedzieli
OdpowiedzUsuńNajlepszy jest czwartek! :)
UsuńMatki, to się mają- najtwardsze istoty na ziemi
OdpowiedzUsuńZycie czasami robi sobie z nas worki treningowe.
UsuńNic nam nie pozostaje jak walczyc dalej i odpierac atak!
smutny wpis Zizi....przytulam :****
OdpowiedzUsuńDzieki Kochana.
UsuńTak jakos smutno mi bylo w ten niedzielny wieczor...
Dzisiaj juz lepiej, a jutro powtorka z rozrywki.
Trzymaj kciuki zeby nie bylo placzu, czasami udaje sie Go przekupic rodzynkami ;)
oj pamiętam ten syndrom niedzielny... cieszę się, że mam okazję od niego trochę odpocząć :)
OdpowiedzUsuńKorzystaj jak najdluzej! :)
UsuńWspółczuję bardzo... Wiem, ze kiedyś też mnie to czeka i wcale mi się do tego nie spieszy... :(
OdpowiedzUsuńNie dziwie Ci sie...
Usuńsmutno trochę...no ale cóż...samo życie, a pozytywniej - jak Maluszek reaguje, gdy mama wraca z pracy? ;)
OdpowiedzUsuńTo juz calkowicie inna historia!
UsuńJednym slowem- SZALENSTWO! :)
Kochana, nie smuć się;( Domyślam się co czujesz. Na razie domyślam, bo ja z Mikusiem jestem w domu aż do przedszkola. Jeśli los pozwoli. I bardzo cieszę się z naszego czasu razem. Niestety w końcu i u nas przyjdzie czas rozłąki i początków samodzielności. I będzie mi wtedy bardzo smutno:(
OdpowiedzUsuńDzieki Gabi za mile slowa.
UsuńOby u Was takim chwilom nie towarzyszyly lzy.
Buziak!