Tak twierdzila Tracy Hogg w swojej ksiazce "Jezyk niemowlat".
Poradnik uwazany za zelazna pozycje w biblioteczce mlodych rodzicow. Czy prawidlowo? Kazdy, kto mial do czynienia z ksiazka moze sam sobie na to pytanie odpowiedziec.
Ja osobiscie decydujac sie na dziecko, wiedzialam, ze bedac na urlopie macierzynskim bede mu sie chciala calkowicie oddac, ze bedzie to jedyny czas, kiedy moje dzieciatko bedzie mnie tak potrzebowalo i bedzie tak ode mnie zalezne... Pani Hogg wiedziala duzo o dzieciach i w wielu sprawach sie z Nia zgadzam, ale nie we wszystkich...
Owa zaklinaczka niemowlat w rozdziale "Powrot do pracy bez poczucia winy", jako wskazowke dla mam proponuje:
Powtarzajcie w duchu te mantre, gdy ogarnia Was poczucie winy: "Znajdujac czas dla siebie, nie krzywdze swojego dziecka".
Madra rada. Ale ja mam pytanie: Jak do cholery to zorbic?
Czy to w ogole jest wykonalne???
Mnie wyrzuty sumienia zjadaja za kazdym razem, kiedy zamykam drzwi po zewnetrznej stronie zostawiajac moje kochane malenstwo.
Nie potrafie normalnie funkcjonowac bez zamartwiania sie czy wszystko z Nim jest w porzadku...
Moj Szkrab za kilka dni konczy 9 miesiac zycia, od momentu narodzin caly czas jest z Nami, ze swoimi rodzicami. Bez nas moze uzbieraloby sie z 10 godzin... tylko tyle.
To przez emigracje, ale to inny temat do dyskusji...
Jestem z Nim bardzo zwiazana...
Najgorsze jest to, kiedy wyrzuty sumienia atakuja serce, a moje wlasnie zaczely.
Bardzo boli, bo juz niedlugo wracam do pracy.
Za 14 dni...
Czuje sie jak przed porodem... Po raz kolejny ma nastapic cos co bedzie bolalo i co oddali mnie fizycznie od mojego kochanego Synka.
Mimo, ze pierwszy porod bolal, to zwienczenie jego bylo radosnym przezyciem, w tym przypadku moze byc troche gorzej.
Przede wszystkim boje sie jak moj najdrozszy Zizi zareaguje na moja nieobecnosc.
I mimo, ze na razie wracam do pracy na pol etatu, boje sie i odrzucam te mysl tak daleko jak tylko moge... Nie potrafie nawet o tym racjonalnie myslec.
Ponoc matki wracajace po urlopach macierzynskich do pracy, chwala sobie te odskocznie, kosztuja z usmiechem tej nowej jakosci zycia, gdzie nie ma pieluch... papek... balaganu i placzu....
Ale nie ma tez usmiechu kochanego Maluszka, jego stopeczek, szalenstw i gaworzenia.........
Ponoc im pozniej zaczynasz "zostawiac" dziecko tym trudniejsza jest ta rozlaka do was obojga. My tez na emigracji wiec wiem jak ciezko jest...
OdpowiedzUsuńA Tracy Hogg, nie dla nas, nawet nie przeczytalam do konca! My preferujemy macierzynstwo intuicyjne, choc co do jednej rzeczy sie zgadzam z nia: ososek potrzebuje rutyny. To nam bardzo pomoglo, i teraz maly praktycznie sam zasypia po kapieli.
Do pracy tez musze wrocic, choc dopiero w maju, to za szybko, juz presje powrotu czuje...
Jest ciezko niestety...
UsuńA propos ksiazki... ja z kazda kolejna strona bylam coraz bardziej negatywnie nastawiona do autorki.
Ja pracuję już prawie dwa miesiące i powiem CI, że jest lepiej niż myślałam, że będzie, to nie znaczy, że nie tęsknię. Tęsknię, ale da się wytrzymać, chociaż wolałabym zostać w domu i opiekować sie maluchem.
OdpowiedzUsuńA jak Twoj Witus znosi rozlake?
Usuńcałkiem nieźle, zostaje w tym samym miejscu, z babcią i dziadkiem, chociaż nie ubi jak wychodzę
UsuńA ja bardzo lubię "zostawiać" dzieci. Ale oczywiście pod dobrą opieką.
OdpowiedzUsuńPotem jak wracam do Nich, to uwielbiam Ich jeszcze bardziej. Czasem po prostu potrzebuję uciec.
Achh, tu sie zgodze! Potrzebuje czasem czasu tylko na siebie, popracowac troche lub nawet polezec w wannie,zrelaksowac sie, szczegolnie, ze nocki sa ciezkie u nas. A Ciebie tez rozumiem, z blizniakami nie ma zartow!
UsuńGdybysmy jeszcze mieli z kim zostawic naszego Maluszka to byloby dobrze... Dziadkowie ponad 1800km od nas... bezdzietni znajomi nie wchodza w gre.
UsuńJa "zostawiam" tacie i uciekam :)