Do macierzynstwa zawsze staralam sie podchodzic intuicyjnie.
Dosc sceptycznie odnosilam sie do niektorych "zlotych rad" wypisywanych w poradniakach. Te, ktore wedlug mnie zaslugiwaly na uwage, skrupulatnie wcielalam w zycie.
Teraz, gdy Mikolaj nie jest juz malym, nieporadnym niemowlakiem, a malym chlopcem, ktory ma swoje zdanie, gorsze i lepsze dni stoi przed nami- rodzicami kolejne zadanie- pokazac dziecku prawdziwy swiat.
Rodzicielstwo w ostatnich tygodniach nabralo calkiem innych barw. Nie jest juz tak meczace i sprawia duzo wiecej radosci. Dla mnie stalo sie czysta przyjemnoscia, bo jakze sie nie cieszyc, kiedy Maluch na naszych oczach zaczyna dorastac, komunikowac sie i duzo wiecej rozumiec.
Jednak nie wszystko jest biale lub czarne. Obcowanie z takim swiadomym, malym czlowieczkiem niekiedy wymaga od nas postawy nonkonfromistycznej. Ilez to razy Syn probowal sprawdzic gdzie i czy w ogole istnieje granica, ktora moznaby przekroczyc. Coraz czesciej zdarza mu sie badac teren, pokazywac nam swoj charakter, a nam coraz czesciej zdarza sie powtarzac slowo "nie".
Pomimo ciaglego testowania rodzicow, staram sie nie zakazywac dziecku wszystkiego dookola. Nie chce i nie mam zamiaru obsesyjnie chronic Go przed swiatem. Bo jak taki maly ludzik ma odroznic dobre od zlego, jesli bede mu tylko wykladac teorie na temat bezpiecznych czynnosci/przedmiotow?
Z dnia na dzien Mikolaj zamienil nam sie w czlowieka bardzo ciekawego swiata, ktory za wszelka cene probuje dotknac i sprobowac. Nie wystarcza juz pokazac, teraz pragnie namacalnie poznawac poszczegolne przedmioty. Wedlug mnie bardzo wazne jest to by nie zakazywac dziecku tego zaznajamiania, bo te pozornie male eksperymenty to najszybsza i najbardziej efektywna droga do nauki.
Przez wzglad na bezpieczenstwo, smiale i aktywne dzieci wymagaja pewnego powstrzymania przez rodzicow, jednak wedlug mnie ogolna zasada powinna polegac na tym, ze im wiecej dziecko eksperymentuje tym szybciej, wiecej bedzie rozumiec oraz pewniej bedzie czulo to co nas otacza.
Oczywiscie wszystko w granicach rozsadku, nie podaje dziecku szklanki do zabawy, aby zobaczyl jaka latwo ja stluc.
Nie pojmuje rodzicow, ktorzy na przyklad przez 2 lata nie biora dziecka na zakupy tylko i wylacznie dlatego, ze po pierwszym razie zaczelo krzyczec i wyciagac raczki do wszystkiego dookola. Rozumiem, ze wygodniej i szybciej jest zrobic zakupy bez malego brzdaca, ale gdzie jakakolwiek wyrozumialosc do dziecka? Jak ono ma postrzegac swiat, kiedy nawet nie ma szansy zobaczyc tego co sie dzieje wokol niego.
Chce by z Synka wyrosl smialy i bystry chlopak.
Nie chce straszyc Go non stop, ze to zle, a tamto niedobre, bo takie zachowanie moze tylko odniesc przeciwny skutek. Nie chce by w przyszlosci rozumienie zwrotu "nie moge" przychodzilo latwiej od "moge", jak to jest w przypadku bardzo niesmialych dzieci, ktore potrzebuja na kazdym kroku akceptacji i pewnego rodzaju nakierowania co mu wypada w danym miejscu, a w przyszlosci moze tylko ograniczyc rozwoj.
Chce by byl szczesliwy! Mam nadzieje, ze bedzie...
ja tez staram się zabraniać tylko tego co jest niebezpieczne
OdpowiedzUsuńi mimo że małe bobasy są takie małe i takie bobasowte to wolę starszaki :)
Ja tez wole satrszaki, a w szczegolnosci mojego! Bobaski sa ok, ale takie roczniaki to dopiero zasluguja na OK!
UsuńOczywiście ze bedzie szczesliwy u boku takich jak wy rodziców! madre podejscie macie i tylko chwalic!
OdpowiedzUsuńMam taka nadzieje :)
Usuńmysle ze juz jest:))) my wszedzie zabieramy Maje ze soba, wole z nia robic zakupy niz siedziec w domku i sie nudzic, a tak zagadamy do pani kasjerki, pomachamy, pobawimy sie misiami w sklepie - wcale nie musimy ich kupowac - staram sie juz to wdrazac w zycie;) zakupy bez zakupu dla malej hihii ciezko czasem to wychodzi bardziej nam niz jej, trzeba probowac ;P Boje sie czasem że ja rozpieścimy, tylko jak tego nie robic ach:P
OdpowiedzUsuńDzieki :)
UsuńJa tez lubie zakupy z Mlodziakiem. Przez pierwsze 2-3 miesiace zycia Maluszka omijalismy tego typu miejscowki, ale teraz dla Niego to frajda!
twoj szkrab juz jest szczęsliwy ... moje małe obied od kad sie urodziły chodza na zakupy czy na miasto jak ide cos załatwic czy na poczte i jakos zyje nie ytrudniaja mi nic a wrecz przeciwnie zaczynaja pomagac amelka czasem wezmie bułki jak juz mi ręki zabraknie ...
OdpowiedzUsuńzabraniac nie ma czasem jest tak ze jak sie cos zabrania to amluchy koniecznie chca to spróbowac tak jak dzis bylismy nad rzeka i tak amelka skakała ze jej sie mówiło ze jest sliski kamien aż w koncu spadła tyle ze woda płyciuteńka ... i juz potem nie skakała ... wiec czasem same dzieci sie naucza co wolno a co jest nie zabardzo dobre ... wiadomo pewne rzeczy trzeba tłumaczyc az do bólu jak to, ze nie wolno przebiegac przez jezdnie itp. ... pozdrawiam ciepluteńko
No wlasnie, wiec lepiej nie zabraniac, a pozwolic dziecku samemu zbadac co i jak, ewentualnie potowarzyszyc mu przy zaznajamianiu sie z nowym przedmiotem/ czynnoscia.
UsuńNam przebieganie przez jezdnie chyba nie grozi. Mikolaj jak tylko zblizamy sie do przejscia dla pieszych pokazuje na guziczek.
Pozdrawiam
Czyli jesteśmy na podobnym etapie:D Kiedyś ubolewałam, że dzieci tak szybko dorastają ( wciąż zdarza mi się szlochać z tego powodu:)) ale to rozumne spojrzenie jest cudowne:D
OdpowiedzUsuńOj tak, ja tez ubolewam nad tym, ze czas ucieka przez palce, ale musze przyznac, ze na tym etapie macierzynstwa czuje sie naprawde dobrze.
UsuńKazdy dzien jest piekniejszy i przynosci coraz to wiecej radosci :) Mam nadzieje, ze tak zostanie do Jego 18-stki ;) I to spojrzenie… uh ah eh
Podoba mi się takie podejście!! Mądrze to brzmi i rozsądnie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMnie takze się podoba. Jako przyszła pedagog pochwalam takie podejście :D
UsuńDzieki kobietki! Milo mi :)
UsuńNo pewnie, nie ma tak albo nie, jeszcze całe mnóstwo "ale", także dobre masz podejście (znaczy tak sądze, sama matką nie jestem)
OdpowiedzUsuńPolecam macierzynstwo ;)
UsuńZgadzam się z tobą i uważam że dzieci powinny mieć możliwość jak najpełniej korzystać z życia.
OdpowiedzUsuńAlleluja :)
UsuńLatwiej jest zakazac czegos niz poswiecic chwile, ale warto posiedziec ze Szkrabem i pozwolic mu na dotkniecie tego czy owego.
też się staram zbyt często nie mówić nie, dziś po raz setny pytałam czy jej piasek smakuje :P
OdpowiedzUsuńhaha, toz to uczta dla dzieciecego podniebienia!
UsuńZgadzam sięz Tobą i również podobny post napisałam u siebie parę dnie temu. Zapraszam
OdpowiedzUsuńDodam że dziecko poznaje świat, właśnie przez dotyk nic się nie stanie, jeśli na chwilę pozwolimy mu obejrzeć jakiś dla niego ciekawy przedmiot, i powstrzymamy się od słów NIE wolno;-)
Dokladnie, warto dodac, ze czasami po dotknieciu I zbadaniu danego przedmiotu, ta “chcica” na jego posiadanie mija, wiec czasami warto sprobowac anizeli wciaz zabraniac.
UsuńMusze zaczac “obserwowac” Cie, bo ostatnio gdzies mi sie zapodzial Twoj blog…
U nas jest podobnie :)
OdpowiedzUsuńOlek może próbować wiele rzeczy, robić wiele rzeczy sam, dzięki temu jest naprawdę samodzielny :)
Fakt, że do wielu rzeczy i do "prónowania" Olka potrzebne mi były ogromne pokłady cierpliwości ale mam teraz samodzielnego Syna, na ile samodzielny może być 17 miesięczniak...ale znam 2 latki, które nie jedzą same, bo tak jest szybciej i wygodniej.... Bez komentarza :)
Pozdraaaaawiamy!!!!! :)
Tego samodzielnie jedzacego Olka to podpatruje i po cichu podziwiam!
UsuńMikolaj jak na razie praktykuje samodzielne jedzenie 1-2 w tygodniu. Caly czas nad tym pracujemy ;)
Ja tez znam takiego szkraba, ktory majac prawie 2 latka jeszcze z kubka nie potrafil pic, a i sloiczek czasami na obiad mial serwowany…
Buzia dla Was inspirujace Ludki!
mądre co napisałaś. i takie prawdziwe.
OdpowiedzUsuńmam bardzo podobne podejście. Tez pozwalam synkowi dotknac jakiś przedmiotow na chwile, pozniej fascynacja nim mija. Wiadomo, ze to co jest zakazane najbardziej kusi;)
OdpowiedzUsuń